Kobiecie z pękniętym pęcherzem w ciąży odmówiono pomocy

O historii 32-letniej kobiety z Małopolski napisała w mediach społecznościowych Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, która od lat walczy o dostęp do bezpiecznej i legalnej aborcji, antykoncepcji, badań prenatalnych i praw pacjentów. Kiedy czytamy tę historię od razu przed oczami staje nam historia Pani Izabeli z Pszczyny, która zmarła w 22. tygodniu ciąży w wyniku wstrząsu septycznego. 

"32-letniej Z. z małego miasteczka w Małopolsce w 19. tygodniu ciąży pękł pęcherz i odeszły wody płodowe. Zgłosiła się do rejonowego szpitala. Kazali jej obserwować ruch płodu i czekać. Czekała tydzień. Nie spała, prawie nie jadła. W końcu zadzwoniła do Federacji."

Znalazłam Wasz telefon na internecie. Pomożecie? Już nie mam siły. Dzieci od tygodnia u mojej siostry. Chcą wracać do domu. To małe dzieci: 4 i 5 lat - napisała zrozpaczona kobieta.

Federacja od razu udzieliła kobiecie pomocy i skierowała ją do szpitala: "Po badaniach w szpitalu wskazanym przez nas okazało się, że płód ma liczne wady letalne i w każdej chwili może dojść do jego obumarcia. Lekarze nie czekali. Widzieli zagrożenie dla jej życia. Już po."

To Cię może zainteresować:

Prawniczka FEDERY: "Więcej kobiet odważnie opisuje swoje doświadczenia"

Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny w rozmowie z gazeta.pl podkreśla, że po wstrząsającej historii 30-letniej Izabeli z Pszczyny coraz więcej kobiet kontaktuje się z Federacją.

Nie wiem, czy jest ich więcej, czy po prostu więcej kobiet o nas wie i odważnie opisuje swoje doświadczenia. Na pewno po wyroku Trybunału Konstytucyjnego jest gorzej, ale trudno oszacować skalę - mówi Kamila Ferenc.

Prawniczka podkreśla, że kobiety dzwonią z różnymi historiami i pytaniami: "My odbieramy kilka, kilkanaście telefonów dziennie. Czasem to jest pytanie, jak w Polsce przerwać ciążę z wadami płodu, czasem konieczność interwencji w przypadku bezprawnej odmowy aborcji (jak w Białymstoku), a czasem sytuacja zwlekania przez lekarzy w sytuacji zagrożenia dla zdrowia lub życia pacjentki, np. zaniechanie przerwania ciąży pozamacicznej."

Do tej pory nie poznaliśmy wyników badań prokuratury w sprawie 30-letniej Izabeli. Minister Zdrowia Adam Niedzielski pod koniec listopada zdradził, że są wyniki kontroli NFZ w szpitalu w Pszczynie. 

Zobacz także:

Jest rzeczywiście wynik kontroli NFZ-tu, gdzie konsultant krajowy został poproszony o zweryfikowanie i ocenę tej sytuacji. Niestety wypada to kiepsko dla zespołu, który tam pracował.

Minister dodał, że przedstawi szczegóły kontroli. Niestety nie podał, kiedy to nastąpi. Niedzielski zapytany przez dziennikarza o to, czy możemy mówić o błędzie lekarskim, powiedział: "To były po prostu błędne decyzje, które niestety się zdarzają."

Kiedy w listopadzie tuż po śmierci Izabeli z Pszczyny rozmawiałyśmy z Kamilą Ferenc, prawniczka FEDERY mówiła: "Trzydziestolatka z Pszczyny mogłaby żyć, gdyby udzielono jej pomocy na czas i gdyby postąpiono z nią właściwie, a niewłaściwe postępowanie polegało na zaniechaniu. Zaniechaniu powodowanym strachem, oportunizmem, niepewnością, ale też było wynikiem pewnego rodzaju ogólnego podejścia do kobiet dzisiaj. Jest to związane z kryminalizacją aborcji, jej stygmatyzacją, wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, który sprawia, że kobieta zanika. Jej potrzeby, dobrostan, zdrowie, to, co się z nią stanie – wszyscy myślą o tym w ostatniej kolejności. Mam na myśli tutaj system opieki medycznej. W pierwszej kolejności wszyscy skupiają się na ciąży, żeby ją uratować, żeby płód sam obumarł i żeby nie trzeba było przerywać ciąży. Wiadomo, że nie urodzi się zdrowe czy żywe dziecko, a jednoczenie podtrzymujemy jakąś fikcję, że chronimy „życie nienarodzone”, a zupełnie zapominamy o tym, że przedłużanie żywotności ciąży bardzo często zagraża zdrowiu i życiu kobiety. To może spowodować zakażenie, krwotok wewnętrzny, sepsę. W tym wypadku wstrząs septyczny zabił kobietę. Gdyby oczyszczono jej jamę macicy, przerwano ciążę w sytuacji bezwodzia, gdy płód nie miał już szans urodzić się żywy, bo nie miał wód płodowych, a jednocześnie czekano, aż on sam obumrze. Lekarze wiedzieli o tym i nie podjęli decyzji o aborcji. To wynika z tego, że boją się odpowiedzialności karnej. Bo dzisiaj istnieje przekonanie, że odpowiedzialność karna dla lekarzy jest za to, że zrobią aborcję, a nie za to, że nie udzielą pomocy kobiecie. Wiedzą, że zaraz wstawią się za nimi rządzący, Ordo luris, wszystkie pikiety antyaborcyjne. Jeżeli pomogą kobiecie i przerwą ciążę, to być może zostaną za to ukarani i zostaną nazwani mordercami. Takie właśnie myślenie funkcjonuje dzisiaj. Natomiast lekarz nie powinien się tym kierować."

Przeczytajcie cały wywiad: