Spojrzałem przez lornetkę. Rycyk maszerował po zalanej wodą łące. Nie zwracał uwagi na nasze kajaki, które leniwie płynęły z prądem Biebrzy.Kilka  minut wcześniej opuściliśmy gęste trzcinowiska, a przed nami rozpostarła swoje wdzięki bagienna łąka. 

Zauroczeni jej urodą paroma ruchami wioseł wyrwaliśmy się z głównego nurtu i wpłynęliśmy na rozlewiska. Kwietniowe słońce grzało mocno, zachęcając kaczeńce, by setkami wystawiały żółte główki ponad płytką wodę.

Ale największą atrakcją, jak co wiosny nad Biebrzą, były ptaki.  Tysiącami zatrzymywały się na tutejszych rozlewiskach, by odpocząć podczas podróży z zimowisk ku letnim domostwom. To one przyciągają tu ludzi spragnionych kontaktu z dziką przyrodą. Część turystów rusza na szlaki piesze, inni - jak my - decyduje się na spływ kajakami.