Szacunek dla człowieka, który wygląda inaczej niż my – czy chodzi o kolor skóry, jakiś defekt, niepełnosprawność – to jedna z ważniejszych zasad, jakie powinniśmy przekazać naszemu dziecku. Jeszcze kilkanaście lat temu wyszukiwarki internetowe, gdy wpisywało się słowo: „inny”, poszukując dla niego synonimu, podrzucały takie wyrazy: „niepełnosprawny”, „upośledzony”, „dziwoląg”. Były to same pejoratywne określenia. W tej chwili, na szczęście, nie ma już takich kwiatków, przeczytamy np. „różnorodny”, „odmienny”. Jednak w naszej mentalności ten postęp dokonuje się, niestety, o wiele wolniej. Bo ciągle pokutuje przekonanie, że ktoś inny, nieprzystający do jakiegoś wzorca to ktoś gorszy. Dziecko powinno od małego słyszeć bardzo klarowny, jednoznaczny przekaz: „Wszyscy jesteśmy równi”. A nawet nie tyle słyszeć, co wiedzieć, obserwując nasze zachowania. Bo małe dziecko – samo z siebie – nie dostrzega różnic dotyczących koloru skóry, włosów. A nawet jeśli je widzi, traktuje je zwyczajnie, jednak właśnie pod warunkiem, że każdą inność tak normalnie traktować będą jego rodzice. Mam znajomego Polaka, którego żona jest Afrykanką. Opowiadał mi, że wielokrotnie zmieniał już przedszkole i szkołę swoich dzieci, ponieważ nauczycielka nagminnie mówiła do maluchów np. „czekoladko”. Określenie samo w sobie niby czułe, ale absolutnie nieakceptowalne w tym kontekście. To właśnie między innymi taka postawa powoduje, że rosną kolejne pokolenia osób, które przechodzą na drugą stronę ulicy, widząc człowieka o ciemnym kolorze skóry czy poruszającego się na wózku inwalidzkim. Udają, że tych ludzi, innych od nich, nie ma.