Gdy porządkuje swój kawałek świata, czuje się bezpiecznie. Żyje między Gdańskiem a Warszawą. To oznacza godziny spędzone w pociągach. – Ostatnio przy wszystkich zwróciłam uwagę pewnemu panu, który w przedziale zaczął zdejmować buty, sądząc, że może siedzieć w skarpetach po całym dniu ich noszenia. Nie wytrzymałam. To przecież narusza cudzą przestrzeń. Nie rozumiem takiego zachowania. W pociągach sypialnych zdarza się, że ludzie traktują przedział jak miejsce bankietów. Plagą jest głośne rozmawianie, także przez telefon. Czegóż to ja się nasłucham! Niedawno mężczyzna koło mnie sprzedał przez telefon wagon pomidorów. Prowadził negocjacje, niemal krzycząc. To są sytuacje konfrontujące mnie z ludźmi, dla których nie liczą się inni. Kiedy sama muszę dłużej rozmawiać przez telefon, wychodzę z przedziału.

Dla Doroty Kolak odpowiedzialność za przestrzeń nie kończy się na progu własnego domu. – Nad moim jeziorem na Kaszubach (moim, bo mam poczucie wspólnoty z tym miejscem) ludzie kąpią psy, myją naczynia. A to przecież nasze wspólne kąpielisko! Co za niewiarygodny brak wyobraźni i taktu wobec innych. Powrót do Polski zza granicy ciągle jeszcze bywa dla aktorki niezbyt przyjemnym doświadczeniem chociażby z powodu śmieci przy autostradzie. – Nie chcę powiedzieć o Polakach, że są bałaganiarzami, bo pewnie skrzywdziłabym wiele osób, ale... jest sporo do zrobienia. Przecież porządek to nie kwestia pieniędzy, lecz potrzeba. To nie są wyższe standardy, to powinna być norma. Moja potrzeba ładu bywa czasem irytująca, zdaję sobie z tego sprawę. Trudno mi zacząć dzień, kiedy po dniu poprzednim mam w mieszkaniu „wiatrak”. – Aktorka się śmieje, że jednak – na szczęście – codziennie nie biega ze ściereczką po domu i wszystkiego obsesyjnie nie odkurza. Ale lubi, gdy rzeczy są na swoim miejscu i nie zagracają przestrzeni. – W szafie ład jest mi potrzebny, żeby szybko zdjąć z wieszaka sukienkę albo bluzkę. Notorycznie się spieszę, ciągle jestem w niedoczasie, więc trzymanie rzeczy na swoim miejscu po prostu ułatwia mi życie.

Dla aktorki bardzo ważny jest zapach. Kupuje więc kwiaty, ale tylko cięte, bo doniczkowe z racji jej częstych wyjazdów zapewne szybko by uschły. – Lubię, gdy w mieszkaniu pachnie, a to oznacza porządne wietrzenie. Poranną kawę lubię wypić z ładnej filiżanki. Na planach filmowych pijemy kawę w plastikowych kubkach, ale to nie jest już ani ten smak, ani ta przyjemność.  

Dwa razy w tygodniu Dorota pracuje w Akademii Muzycznej w Gdańsku. Zajęć jednak nie rozpoczyna, gdy w sali panuje bałagan, kotary są poobrywane, a studenci trzymają buty pod krzesłami. – Do uprawiania sztuki potrzeba harmonii i ładu – tego usiłuje nauczyć młodych ludzi. Staram się schludnie wyglądać – mówi aktorka. – Moja 80-letnia mama nie wyjdzie z domu bez leciuteńkiego makijażu, uczesanych włosów – mam dokładnie tak samo – mama zawsze była dla mnie przykładem. Zresztą tata starał się tez być eleganckim mężczyzną. Dlatego po zakupy nie wyskakuję w przydeptanych pantoflach i rozczochrana.

Aktorka przywiązuje wagę do przygotowania roli, tekstu. Nie wymaga tego od kolegów z teatru lub planu filmowego. – Jestem punktualna, ale... każdy ma swoje życie, wolność i system pracy – śmieje się Dorota i podkreśla, że są ludzie, którzy dobrze funkcjonują w chaosie. – Mają na biurku absolutny sajgon i ja ich rozumiem, skoro mogą w tym działać. Sama bym nie mogła, choć np. moja córka – owszem! Zadziwiające, że fantastycznie porusza się w tym chaosie. Katarzyna jest dorosła i na swoim, niech więc robi, co chce. Kiedy jednak przyjeżdża do mnie na dłużej, delikatnie przypominam: „Mój dom – moje zasady”. Dawniej mówiłam: „Twój pokój – twój świat”. Najwyżej wrzucałam rzeczy córki do jej pokoju i stanowczo zamykałam za sobą drzwi – opowiada aktorka.

– Zdiagnozowałam: żeby zaprowadzić porządek w sobie, skupić się, potrzebuję ładu dookoła – tłumaczy. – To również wynika ze strachu przed światem zewnętrznym. Wydaje mi się, że jeśli uporządkuję kawałek świata wokół siebie, to we mnie nastąpią spokój, harmonia i będzie mi łatwiej żyć. Poczuję się bezpiecznie. Ład – według Doroty Kolak – pozwala walczyć ze strachem. To również jest forma kontroli, chociaż oczywiście pozornej. – Mam nadzieję, że nie przekraczam granicy śmieszności czy przesady – na koniec rozmowy z uśmiechem dodaje aktorka.