Kobieta wyciągnęła rękę i odwróciła wewnętrzną stronę dłoni do góry. Była niespokojna, jak wszystkie moje klientki, którym się wydaje, że za chwilę poznają przyszłość. Przychodziły do mnie, żebym uchyliła zasłonę przeznaczenia, powiedziała czy będą szczęśliwe. Znałam swoje powinności, robiłam co w mojej mocy, żeby wyszły zadowolone i poleciły moje usługi koleżankom. Reklama wróżki Pauliny przekazywana z ust do ust działała lepiej niż ogłoszenie w prasie.

Ze stosownym namaszczeniem ujęłam podaną dłoń i zaczęłam wpatrywać się w nią z namysłem. Tego nauczyła mnie babcia, po której przejęłam interes, kiedy zaczęło być u mnie krucho z forsą. Tylko że kompletnie sobie nie radziłam.

– Nigdy nie okazuj klientce lekceważenia, nie spiesz się, poświęć jej czas i energię, a spłynie na ciebie wiedza – mówiła.

Nigdy nie dowiedziałam się, czy rzeczywiście potrafiła wróżyć. Na pewno była dobrym psychologiem, czytającym w człowieku jak w otwartej księdze. Ludzi zdradzają drobne gesty, nieuświadomione reakcje, wiele można się dowiedzieć, tylko uważnie obserwując. Babcia potrafiła to bardzo dobrze, ja chyba nie odziedziczyłam po niej zdolności, musiałam radzić sobie w inny sposób.

Kpiła ze mnie

Kiedy zasiadłam w jej fotelu, postawiłam na atmosferę. Urządziłam pokój w angielskim stylu gabinetowym. Był elegancki i miał klasę. Żadnych szklanych kul i czarnych kotów, te rekwizyty dawno już odeszły do lamusa, klientki witał czar dawnych dni i przyćmione światło wydobywające miękko z półmroku kontury mebli wyglądających jak autentyczne. O to chodziło. Kobiety miały odnieść wrażenie, że uczestniczyły w czymś wyjątkowym. Jeśli już miałam je oszukiwać, to z klasą. Wskazującym palcem powiodłam po liniach papilarnych klientki, nauczyłam się, że bezpośredni kontakt upewniał je o moim zaangażowaniu.

– Co pani tam widzi? – nie wytrzymała.

– Cii – przymknęłam oczy, wsłuchując się w siebie. – Staram się wyczuć pani aurę.

– Chyba zobaczyć… – mruknęła pod nosem wścibska klientka.

Jak ja nie lubiłam tych wszystkich lal oblatanych w arkanach wiedzy tajemnej. Po co w ogóle takim wróżka?

– Ja wyczuwam aurę czakrą – położyłam drugą dłoń na czole.

– I co pani wyczuła? – klientka nie zamierzała dać za wygraną.

– Niecierpliwość – mruknęłam odruchowo, mając na myśli siebie, ale ona zrozumiała, że mówię o niej.

– Ach, taka już jestem – zatrzepotała rzęsami. – Muszę mieć wszystko od razu.

Otworzyłam oczy i przyjrzałam się liniom papilarnym Pani Niecierpliwej. Szczegółowy poradnik, jak je odczytać, można znaleźć w internecie, ale klucz do sukcesu leży w umiejętnym wyjaśnieniu ich znaczenia. Słowa trzeba dopasować do oczekiwań klientki, a w tym byłam dobra.

– Jest pani stworzona do zajmowania wysokiej pozycji społecznej – powiedziałam śpiewnie, jakbym intonowała mantrę. To zawsze działało. – I to się w najbliższym czasie nie zmieni – zaryzykowałam.

Kobieta ubrana była w drogie ciuchy, a na szyi nosiła „skromny” wisiorek z kilkukaratowym brylantem. Jeśli tak ubrała się, idąc do wróżki, to ciekawe co zakłada na proszone przyjęcia? – pomyślałam.

– Mąż coś wspominał o rozwodzie – bąknęła elegantka speszona.

– Rozstanie? Hm… – ułożyłam jej dłoń, by lepiej uwidoczniły się linie papilarne.

Aż syknęłam. Ta kobieta miała niezwykle krótką linię życia. Można w to nie wierzyć, ale w ciągu dwóch lat praktyki przekonałam się, że akurat tej informacji nie należy lekceważyć.

– Słucham? – zaniepokoiła się klientka.

Próbowałam ją ostrzec

Krótka linia życia nie zawsze musiała oznaczać śmierci, chociaż i taką ewentualność należało brać pod uwagę, ale mogła też zapowiadać całkowitą odmianę losu. Na dobre lub złe, tego nie dało się przewidzieć. Żałowałam, że nie mogę poradzić się babci, ona wiedziałaby, co powinnam powiedzieć tej kobiecie.

– Pamiętaj, nigdy nie przepowiadaj śmierci, dziecko – mawiała. – Wróżka nie powinna się mieszać w boskie wyroki.

No dobrze, ale co wobec tego mam robić? Udawać, że niczego nie zauważyłam?

– Mąż pani nie opuści – powiedziałam stanowczo, o mało nie dodając „aż do śmierci”. Ugryzłam się w język. – Ale sądzę, że powinna pani wyjechać na jakiś czas i to jak najszybciej.

W ogóle nie zamierzałam jej dawać takich rad, jednak nagle oczyma wyobraźni zobaczyłam startujący samolot. No i tak jakoś mi się powiedziało.

– Nie mogę, w najbliższych dniach organizuję ważne przyjęcie dla partnerów biznesowych męża – spojrzała na mnie pobłażliwie. No jasne, skąd mogłabym wiedzieć, jakie są powinności wielkiej damy.

Nie mogłam wytrzymać jej obecności

Nagle ogarnęło mnie silne uczucie niechęci. Miałam jej dosyć, powinna stąd wyjść, teraz, zaraz, już. Czułam, że nie wytrzymam z nią ani chwili dłużej!

– Jeśli najdzie cię nagła ochota, żeby wyrzucić klientkę za drzwi, nie wahaj się ani chwili – przypomniała mi się jedna z najważniejszych rad babci. – To znaczy, że do głosu doszedł instynkt wróżki, który chroni nas przed kontaktem ze złem wcielonym. Nie wolno nam zaglądać w przyszłość takich ludzi ani z nimi obcować. Jasnowidzące są szczególnie wystawione na niebezpieczeństwo.

Czyżbym i ja miała taki instynkt? Przecież ja tylko udawałam wróżkę! A ta kobieta? Wyglądała dość zwyczajnie. Była odstawiona na wielki dzwon i po mistrzowsku umalowana, ale do demona raczej nie była podobna. Dobra, skoro weszłam w buty babci, powinnam przestrzegać jej zaleceń. Powodowana ciekawością zerknęłam jeszcze raz na dłoń klientki. Teraz zobaczyłam i drugą, ledwie zarysowaną linię życia. Stanowiła delikatne przedłużenie głównej. Była ledwie dostrzegalna, dlatego wcześniej jej nie zauważyłam. No proszę, dwa życia, to dopiero interesujące – pomyślałam. Żałowałam, że nie umiem odczytać więcej, chętnie dowiedziałabym się, jaka przyszłość czeka tę kobietę.

Stosując się do rady babci pod pretekstem nagłego bólu głowy, pozbyłam się niczego nierozumiejącej klientki. Podeszłam do okna, które wychodziło na ulicę i wyjrzałam. Elegantka wsiadała na tylne siedzenie drogiego modelu mercedesa. Coś takiego! Po paniusię przyjechał jej prywatny kierowca – zrozumiałam.

Była znaną celebrytką

– Widziałaś ją, Paulinko? Całkiem jej się w głowie przewróciło, odkąd wyszła za tego, no… Zapomniałam, jak się nazywa, ale to bogaty gość – do pokoju weszła pani Teresa, przyjaciółka babci. Wpadała do mnie z niezapowiedzianymi wizytami, które ja w myślach nazywałam nalotami.

– Mówi pani o tej elegantce, pani Teresko? – upewniłam się.

– Teraz wygląda lepiej, zna pracę stylistów, ale przedtem była zwykłym kocmołuchem, tyle że młodym, ładnym i zdecydowanym na wszystko.

– No, no? – zachęciłam Teresę.

– Kręciła się po telewizji, przy programach rozrywkowych i wykręciła sobie bogatego absztyfikanta. A że starszy od niej o trzydzieści lat? Kto by tam zwracał uwagę na takie drobiazgi. Grunt, że dysponował pękatym portfelem i był chętny do ożenku.

– Skąd pani to wszystko wie? – przyszło mi do głowy, że pani Teresa o wiele lepiej sprawdziłaby się jako wróżka.

– A co ty, dziecko, plotek nie czytasz? – spojrzała na mnie dobrotliwie.

– Co jeszcze pani o niej wie?

– Wpadła w kłopoty, pewnie dlatego przyszła do ciebie – wyjaśniła. – Wdała się w romans z instruktorem zumby, a następnego dnia zdjęcia czule objętej pary ukazały się we wszystkich bulwarówkach. Na miejscu męża bym się wściekła. Nie dość, że była niewierna, to na dodatek publicznie go upokorzyła.

– Przyznała się, że wspominał o rozwodzie – przyznałam.

– Naprawdę? To znaczy, że oprzytomniał z zauroczenia. Nie zazdroszczę jej. Zostanie z niczym, facet zadbał, żeby przed ślubem podpisała intercyzę.

– Bieda jej chyba nie grozi?

– Ale będzie musiała zrezygnować z luksusu. Wątpię, żeby jej się to spodobało.

Przerwałyśmy plotkowanie, bo w korytarzu czekała już następna klientka. Musiałam wracać do obowiązków.

Czułam, że to podstęp

Następnego dnia kurier wręczył mi eleganckie zaproszenie na garden party. Mimo że nie interesowałam się kroniką towarzyską, wiedziałam, że podany adres przyjęcia to rezydencja milionera, którego fortuna wyrosła na produkcji sznurowadeł, żeby potem przekształcić się w imperium tekstylne. Wszystko wskazywało, że ów człowiek był mężem Pani Niecierpliwej. Nie mogłam mieć pewności, bo wszystkie moje klientki dbają, by pozostać anonimowe, ale stawiałam dolary przeciwko orzechom, że miałam rację.

– Pewnie pani domu chce, bym dokończyła przerwaną wróżbę – pomyślałam.

Miałam ochotę się tam pojawić. Niechęć, którą uprzednio poczułam do kobiety, wyparowała. Zlekceważyłam dane mi ostrzeżenie i gnana ciekawością, pojechałam na imprezę do milionerów. Tylko ja przeszłam pieszo przez szeroko otwartą bramę. Rozsądnie założyłam, że mój jedenastoletni samochód, skonfrontowany z eleganckimi limuzynami, może wzbudzić sensację, więc zaparkowałam go kilometr przed rezydencją.

– Proszę za mną, pani czeka – wyrósł przede mną rosły kamerdyner, który równie dobrze mógł być ochroniarzem. Było po nim widać, że sporo czasu spędza na siłowni.

Byłam zaniepokojona

Poprowadził mnie w stronę domu, o którym śmiało można było mówić, że jest pałacem. W oddali zobaczyłam Panią Niecierpliwą, jak stała u boku męża, rozmawiając z gośćmi. Oboje starali się sprawiać wrażenie wyluzowanych, ale wyraźnie widziałam, jak dzieli ich ściana lodu. Potrząsnęłam głową zniecierpliwiona i obraz zniknął. Co do diaska? Nigdy wcześniej nie miałam żadnych wizji.

– Mogę w czymś pomóc? Jest pani słabo? – kamerdyner patrzył na mnie z lekkim zniecierpliwieniem, bo przystanęłam.

– Nie, dlaczego? – przemogłam się i ruszyłam dalej.

– Dziwnie pani wyglądała, jakby zobaczyła śmierć – uśmiechnął się paskudnie.

Jeśli on był kamerdynerem, to ja baletnicą. Przestało mi się to wszystko podobać.

– Dokąd mnie pan prowadzi?

– Do północnego saloniku, tam pani zaczeka. Mam dokładne wytyczne.

Nie silił się na grzeczność, po prostu mnie poinformował. Pani domu zaprosiła sobie wróżkę i nie chciała, by plątała się między szacownymi gośćmi. Zamiast odwrócić się na pięcie i najszybciej się stamtąd ewakuować, pozwoliłam, by wprowadził mnie do salonu.

– Proszę usiąść, zaraz wracam – wyszedł, ale już po chwili był z powrotem, niosąc z uwagą srebrną tacę z kieliszkami i butelkę wina. Była otwarta.

– Wino musi pooddychać – pouczył mnie. – To ulubione wino pana.

– O proszę, a ja myślałam, że to pani domu chce się ze mną zobaczyć – zdziwiłam się.

– Nie moja broszka, pani tu spocznie i poczeka, a ja znikam – kamerdyner całkiem wyszedł z roli.

Uśmiechnęłam się. Niedługo byłam sama.

Poznałam męża tej kobiety

– A więc to pani jest zapowiadaną niespodzianką! – do saloniku wszedł mąż klientki i od razu przystąpił do rzeczy. – Izabella nie zawsze mówi prawdę, ale tym razem chyba zrobiła wyjątek. Jest pani jasnowidzącą?

– Tylko skromną wróżką.

– Czyli oszustką – podsumował trafnie.

Krew we mnie zawrzała, nikomu nie pozwolę się bezkarnie obrażać.

– Między wami wyrosła ściana lodu, pan już podjął decyzję o rozwodzie, ale czy ona o tym wie? – zaintonowałam śpiewnie.

– Brawo! – złożył ręce jak do oklasków. – Nosiłem się z tą myślą, ale zdecydowałem dopiero dzisiaj. W kursach akcji na giełdzie też jest pani taka biegła? Moglibyśmy nawiązać współpracę.

– To tak nie działa – zastrzegłam.

– Wielka szkoda. Mimo to napijmy się. To moje ulubione wino. Żona jest co prawda niewierna, ale zna się na rzeczy i doskonale wie, co lubię.

Nalał wino do kieliszków i podał mi jeden. Rubinowy płyn zwilżył ścianki szkła. Wyglądał jak krew. Odstawiłam kieliszek z obrzydzeniem.

– Nie pije pani? Co za szkoda, to naprawdę pierwszorzędny trunek.

Chciała go otruć

Patrzyłam, jak podnosi kieliszek do ust i wypija jego zawartość do ostatniej kropli. Do saloniku weszła Izabella.

– Widzę, że już się poznaliście. To bardzo dobrze. Jutro będą w gazetach wasze zdjęcia. Już widzę te tytuły w tabloidach: „Wróżka Paulina otruła milionera, a potem siebie. Porachunki czy miłość?”.

– Oszalałaś? – mąż Izabelli poruszył się zaniepokojony. – Blefujesz.

– Zaraz się przekonasz – patrzyła na niego beznamiętnie.

Ona jest bezwzględna, rzeczywiście może zrobić mu krzywdę, uświadomiłam sobie. Znów poczułam przymus odizolowania się od niej. Natychmiast! Muszę się znaleźć jak najdalej stąd, postanowiłam. Izabella nie spuszczała oczu z męża. Postanowiłam skorzystać z okazji i zaczęłam się wycofywać. Powoli, krok za krokiem szłam tyłem w kierunku francuskiego okna. Było otwarte, niedawno skorzystał z tej drogi pan domu.

– Jeżeli próbowałaś mnie otruć, na długie lata wylądujesz w więzieniu – milioner starał się zachować spokój. Sięgnął do dzwonka, wzywając służbę.

– Stanę się główną podejrzaną – zgodziła się łatwo Izabella. – Ale dobry adwokat mnie wybroni, a prasa stanie po mojej stronie. Będę świetnie wyglądać na zdjęciach w żałobnym toczku z woalką.

Byłam przy oknie. Przekroczyłam framugę, wydostając się na zewnątrz, po czym wmieszałam między gości i wyjęłam z torebki komórkę, by zadzwonić po policję. Linia życia nigdy nie kłamie. A ja dzięki Izabelli przekonałam się, że jednak coś potrafię i zaczęłam trochę bardziej wierzyć w siebie, choć wolałabym nie mieć więcej takich przypadków w swojej karierze.