Kryzys dzietności na świecie

Czy wiedziałyście, że współczynnik dzietności spadł między 1964-2018 rokiem z 5,06 urodzeń na kobietę do 2,4? Zjawisko to wciąż postępuje, a współczynnik obecnie wynosi 2,1. Czym spowodowane jest to zjawisko? Zmiana trybu życia, przemiany społeczne, późny wiek, w którym decydujemy się na dziecko? Wszystkie odpowiedzi są poprawne, jednak nie stanowią całkowitego rozwiązania problemu. Prof. Shanna Swan, epidemiolożka środowiskowa i reprodukcyjna z Icahn School of Medicine w Mount Sinai w Nowym Jorku zna odpowiedź na pytanie, jaka jest główna przyczyna kryzysu dzietności.

Co gorsza – nie jest nastawiona optymistycznie. Jej zdaniem do 2045 roku większość par będzie bezpłodna. Co za tym idzie, spora część populacji zmuszona będzie korzystać z technik wspomagania rozrodu, do których należą przede wszystkim in vitro, czy inseminacja wewnątrzmaciczna. Już przy obecnym, rekordowo niskim, wskaźniku dzietności, szanse na zagwarantowanie zastępowalności populacji są niskie. Przy tak złych prognozach, zdaniem badaczki, mamy realną szansę na wyginięcie jako gatunek.

Prof. Shanna Swan wysnuła swoje wnioski na podstawie badań, z których jasno wynika, że z upływem lat zmniejsza się ilość i jakość plemników w nasieniu. Jak bardzo? Okazuje się, że współczesny, przeciętny mężczyzna ma w nasieniu o połowę plemników mniej niż jego dziadek. Badania z 2017 roku potwierdzają, że ich ilość spadła o ½ na przestrzeni ostatnich 40 lat. Kim jest tajemniczy winowajca odpowiedzialny za kryzys dzietności na świecie?

Kryzys dzietności: powody

Prof. Shanna Swan opowiedziała o tym w rozmowie z The Guardian, gdzie wyjaśnia, że przyczyny powinniśmy upatrywać w szkodliwych chemikaliach, które we współczesnym świecie otaczają nas na co dzień.

Ludzie zdają sobie sprawę z tego, że mamy kryzys zdrowia reprodukcyjnego, ale mówią, że jest to spowodowane coraz późniejszym wiekiem rodzenia dzieci, ich wyborami lub stylem życia. Nie wierzą, to może to mieć związek z substancjami chemicznymi. Chcę, żeby zrozumieli, że jest inaczej. Nie twierdzę, że inne czynniki nie odgrywają tu ważnej roli, ale to właśnie chemikalia odgrywają główną rolę przyczynową.

Szczególną uwagę ekspertka zwraca na ftalany, które używane są przy produkcji plastiku. Związki te przenikają do naszej wody i żywności, a następnie do organizmu. Wpływają między innymi na obniżenie poziomu testosteronu, a co za tym idzie spadek jakości nasienia. Na szczęście naukowczyni widzi światełko w tunelu. Aby ograniczyć ekspozycje na szkodliwe związki, powinniśmy unikać przetworzonej żywności. W miarę możliwości kupować świeże produkty, które dopiero w domu poddamy obróbce termicznej. Zdecydowanie należy też unikać podgrzewania żywności w mikrofali na plastykowych naczyniach. Zaznacza, że choć zmiana jest możliwa, to wymaga ona trafnego rozpoznania problemu oraz ogromnej mobilizacji do zmiany.

Przypomnijmy, że w Polsce leczenie bezpłodności zostało usunięte Narodowego Programu Zdrowia.