Katarzyna Mizera, kobieta.pl: Czym 4. sezon „Kontroli” różni się od poprzednich?

Ewelina Pankowska: Mam wrażenie, że ten sezon jest dużo dojrzalszy niż poprzednie trzy sezony, choć dalej jest to spójna historia. Bohaterki są tymi dziewczynami, które znamy, ale życie toczy się dalej i one muszą się mierzyć z nowymi wyzwaniami. To, co przeżywają w 4. sezonie jest dużo trudniejsze. Oprócz miłości, pojawia się temat śmierci, który jest dość kontrowersyjny, bo tracimy jednego z głównych bohaterów. Sama jak się o tym dowiedziałam, pytałam: „jak to”? Dla Majki jest to największa strata, jaką kiedykolwiek doświadczyła i właściwie wszystko, cała jej przemiana, jest tym determinowana. Coś traci i coś innego musi zbudować na nowo. 

Twoja bohaterka jest najbardziej rozdartą postacią. Czasem oglądając serial myślę sobie – dziewczyno, to jest miłość twojego życia, o co ci chodzi? Rozumiałaś jej motywacje, wątpliwości, decyzje?

Myślę, że tak. Mamy ze sobą jakieś wspólne punkty, ale nie jestem tak chaotyczna i rozdarta jak Majka. Bardzo z nią sympatyzuje, bo to wrażliwa i ciepła osoba. I ktoś, kto kieruje się w życiu intuicją i miłością. I rozumiem, że jest w takim momencie swojego życia, kiedy nie wie jeszcze czego chce i czego chce od niej jej ciało. Imponuje mi tym, że, mimo że popełnia tyle błędów, to cały czas siebie akceptuje i bierze siebie taką, jaka jest. Nie narzuca sobie niczego, pozostawia sobie przestrzeń na badanie, które czasami rani ją, czasem kogoś innego. Ale to chyba jest właśnie etap życia na popełnianie takich błędów po to, żeby później wiedzieć, kim się jest i już nie musieć tego szukać. 

Nigdy nie buntowałaś się, dlaczego Majka podejmuje taką decyzję, a nie inną? W końcu trudno jest czasem zrozumieć osoby, które mają bardziej kręte drogi i społeczną akceptację, prawda?  Niektóre z nas od dziecka marzą, żeby zostać matkami, a inne w wieku 40 lat dowiadują się, że wolą żyć w nieheteronormatywnym związku. 

Mam dużo zrozumienia dla takich zawiłych życiorysów, bo w moim otoczeniu jest wiele takich osób i są to wspaniałe osoby. Mam dla nich zawsze bardzo dużo podziwu, że mają w sobie tyle odwagi, żeby robić rzeczy, które nie są popularne. Nigdy nie chciałam Majki wyprostować, ani uczyć życia. Tak naprawdę więcej się nauczyłam od niej – dla niej relacje z ludźmi są kluczowym elementem życia. Musiała po prostu przeżyć coś więcej, by zrozumieć, kogo kocha. 

4. sezonowi przyświeca motto, „ że miłość to nie jest tylko gonienie za namiętnością, tylko osoba, która jest z tobą w trudnym momencie”.

Zobacz także:

To jest tą wartością 4. sezonu, choć nie brakuje tam zwrotów akcji, dramatów, to nie jest już historia o takim gonieniu się. Dziewczyny są na innym etapie życia. Majka została matką, więc to nie jest już ta roztrzepana dziewczyna. To, co przeżywa, powoduje jej załamanie i to było dla mnie ogromne wyzwanie. Musimy pamiętać, że niejedna osoba, która ogląda serial, sama doświadcza podobnych rzeczy. Zależało mi na tym, by uczciwie i z czułością to oddać.

Czy wydaje ci się, że wasze bohaterki mogą zostać zaszufladkowane?

Myślę, że to byłoby trudne, bo są to bardzo normalne dziewczyny. Ludzie też często zwracają na to uwagę, że serial mówi o miłości nieheteronormatywnej, ale w taki prosty i normalny sposób. Bo o to właśnie nam chodziło. W końcu bez względu na to, czy miłość jest normatywna czy nie, jest zawsze tym samym. Miłość jest miłością, to nie jest tylko slogan. Miłość Majki nie jest niczym innym, niż ta, która wydarza się ludziom, których mijamy na ulicy. Te najpiękniejsze rzeczy dzieją się w prostych, codziennych rzeczach, zjawiskach i ludziach. Trudno więc przykleić im etykiety.

Nawet teraz, gdy serial trafia do szerokiej publiczności? W końcu zobaczy go pokolenie telewizji – widzowie „Na wspólnej” i „Milionerów”, którzy mogą nie być gotowi na historię dwóch zakochanych w sobie kobiet?

Przyznam, że chyba najbardziej czekam właśnie na tę publiczność, inną trochę niż ta, która świadomie wybrała nasz serial. Bardzo się cieszę, że wpadną na niego osoby, które w ogóle o nim nie słyszały, bo to jest chyba najciekawsze – mam przeczucie, że tam może się wydarzyć coś bardzo pięknego. 

Nie boicie się bojkotów starszych pań z transparentami i krzyżami?

Oczywiście, że jak ktoś nie ma otwartej głowy i zakłada, że już wie, jak wygląda świat i nie chce się dowiedzieć o nim niczego nowego, to ani „Kontrola”, ani nic innego go nie przekona, ale też nie to było naszym celem. Mam nadzieję, że wiele osób za pomocą tej historii, opowiedzianej w taki nienachalny sposób, może pomyśleć, że to nie jest nic dziwnego i wszyscy możemy koegzystować. Mam taką nadzieję.

No właśnie, zwykłemu odbiorcy „medialnego chleba” społeczność LGBT kojarzy się z posypaną brokatem paradą równości, przebierankami, negliżem i frywolnymi tekstami. A wy pokazujecie jak wygląda ich zwykłe życie. Dostajecie jakieś wiadomości od widzów?

Tak, mamy silną więź z widzami. Właściwie od początku jak tylko „Kontrola” była jeszcze tylko etiudą zawieszoną na YT, ludzie piszą do nas wiadomości i dzielą się swoimi prywatnymi historiami. Na początku były to głównie osoby z zza granicy. Teraz, od czasu, gdy „Kontrola” jest na Playerze, to się zmieniło – dużo polskich widzów zaczęło się do nas odzywać. Ich historie są nieraz bardzo trudne i poruszające. Ostatnio napisała do mnie 45-letnia kobieta, której partner zmarł.. Doświadczyła depresji i nie miała siły do życia. Kolega polecił jej „Kontrolę” i to przywróciło jej energię, i zdecydowała się nawet pójść na terapię. Byłam bardzo poruszona. Oczywiście zdarzają się też wiadomości od młodych dziewczyn, które piszą jak są wdzięczne, że mogą zobaczyć swoją reprezentację w opowiedzianej historii. 

Twoje podejście do tej produkcji jest bardzo emocjonalne – sam fakt, że na planie ścięłaś swoje długie włosy. 

To wynik tego, że jesteśmy w niej od początku. Ona nigdy nie miała być wielkim projektem, to miała być tylko etiuda. Cała ekipa spotkała się na planie Warszawskiej Szkoły Filmowej, bo Natasza miała na pierwszym roku do zrobienia ćwiczenie, nic poważnego nawet jak na warunki szkolne. Spotkaliśmy się na jeden wieczór i noc i nawet nie wiedziałam, że będziemy wrzucone na YT. Myślałam, że komisja szkolna i nasi znajomi będą jedynymi, którzy to zobaczą. Świat trochę nas zaskoczył – od wrzucenia na YT historia zaczęła żyć niezależnym życiem. To było wyłącznie organiczne działanie, bo nikt nigdy nie zainwestował grosza w promocję. Czasami po prostu zdarzają się cuda i to był jeden z nich. Wszystkie czynniki zagrały – odpowiednie miejsce, czas i ludzie. Znalazła się też na to publiczność. Wiadomo, że sztuka potrzebuje odbiorcy i to jest nieodłączne i ta historia pokazuje szczególny wkład widowni, bardzo sprawczy. „Kontrola” istnieje naprawdę tylko dzięki widzom.

Dominik Lewiński

Ścięcie włosów to był twój pomysł?

Włosy były dla mnie zawsze bardzo ważne. Mieszkałam na wsi i dzieciaki dokuczały i krzyczały za mną „wiewióra”. Moja mam zaszczepiła we mnie przekonanie o tym, że przez kolor moich włosów jestem wyjątkowa. To mnie ochroniło i było moją tarczą.

Czyli wiesz jak to jest być „inną”?

Tak, też mam za sobą to doświadczenie bycia krytykowaną za coś, na co nie mam wpływu. To nauczyło mnie patrzenia z innej perspektywy. Pamiętam jak moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że podkochuje się we mnie jeden chłopak, nawet „mimo tego, że jestem ruda”! W mieście słyszałam za to masę komplementów. Rosłam więc z przekonaniem, że włosy to mój wielki atut i w pewnym momencie zorientowałam się, że postrzegam się przez pryzmat tych włosów. Mierzyłam nimi swoją wartość i wyjątkowość. Zaczęłam się zastanawiać, czy jakbym ich nie miała, to też byłabym dla innych ciekawa. Impulsem do ścięcia było oglądanie starych zdjęć – na wszystkich wyglądałam tak samo i pomyślałam sobie, że ja się w ogóle nie zmieniam, a przecież czułam się już na innym miejscu, tyle się we mnie wydarzyło. Miałam też wrażenie, że sprawiały, że wyglądałam dziecięco i tak jestem postrzegana. I wtedy zaczęła we mnie kiełkować myśl, by je ściąć. Wymarzyłam sobie, że zrobię to dla jakiejś ważnej roli.

I tak się stało.

Na 3 dni przed ścięciem ich, zaczęłam mieć koszmary. Ale gdy już nastąpił ten moment, czułam ogromną siłę, że robię to na planie, z ludźmi. To było jak moc jakiegoś rytuału. Kiedyś bałam się, że jak zetnę włosy, to już nie będę sobą. A od razu poczułam, że to też jestem ja. Bez względu na włosy, ja świat widzę tak samo, to ludzie postrzegają mnie inaczej. 

Nie miałaś żadnych wątpliwości przed przyjęciem roli Majki?

Żadnych - zachwycił mnie scenariusz. Właściwie wprost nie powiedziałam tego w żadnym wywiadzie, ale jestem osobą heteronormatywną i gram osobę homoseksualną. Widzowie często mnie o to pytają, a ja długo nie chciałam odpowiadać z tego powodu, bo czułam, że to nie ma żadnego znaczenia. Ale im dłużej żyję w tym świecie, który mamy, i prawa nie są równo rozłożone między ludzi i ich orientacja seksualna determinuje to, czy mogą zawierać związki małżeńskie i czy mogą mieć dzieci, to czuję coraz większą potrzebę, by powiedzieć, że to nie powinno tak wyglądać. To nie osoby, które są w jakiś sposób poszkodowane i są ofiarami powinny tylko walczyć o swoje prawa, tylko ci, którzy mają tych praw więcej. Powinniśmy coraz głośniej o tym mówić, że równe prawa należą się wszystkim. Dzięki temu projektowi czuję, że robię coś, co ma znaczenie. I mam nadzieję, że przyniesie coś dobrego ludziom, których dotyka jakaś dyskryminacja. To temat, który powinien być poruszany niezależnie od poglądów – z empatią, zrozumieniem. Bardzo pilnie potrzebujemy dialogu na ten temat, a nie przekrzykiwania się w swoich sloganach. 

Mówiłaś o odpowiednim miejscu i czasie – „Kontrola” powstawała w czasie przedwyborczej politycznej nagonki na społeczność LGBT. Odczuliście jakieś związane z tym napięcie?

Tym jest to smutniejsze, że ktoś w imię politycznej zagrywki, ucierpiał autentycznie. To jest ogromny problem, że ludzie, którzy mają jakiś autorytet w naszym kraju, pozwalają sobie na taką mowę nienawiści. Mam nadzieję, że idziemy jednak w innym kierunku. Może trudno w to uwierzyć, ale my nie doświadczyliśmy żadnego hejtu. Niektórzy dzielą się jakimiś swoimi wątpliwościami, ale w bardzo szanujący nas sposób. Pamiętam, że raz Natasza opowiadała nam, że ktoś skrytykował pierwszy odcinek, z każdym kolejnym jego komentarze łagodniały, aż pod ostatnim napisał, że cieszy się, że zobaczył tę historię – to niemal wzorcowy przykład, którego życzyłabym sobie najwięcej.

Fajnie jest drążyć, zastanawiać się, a nie brać tylko zastaną rzeczywistość.

Wątpliwości są ok., jeśli oni żyją w rzeczywistości, w której im się wydaje, że nie ma żadnej osoby nieheteronormatywnej, bo nigdy jej nie spotkali, to pojawiają się w nich jakieś lęki. Jeśli my już wiemy, że nie ma co doszukiwać się zła w tym, co obce, to musimy zrobić przestrzeń na te wątpliwości. To jest fajnie ukazane przez Nataszę w postaci ojca Majki (granego przez Cezarego Żaka), w 4. sezonie. Majka zwierza mu się, że kocha Natalię. To, jak Żak zagrał tę postać, jest bardzo poruszające. Uosabia Tego rodzica, który ma wiele wątpliwości i być może nie rozumie, ale kocha swoje dziecko i chce dla niego jak najlepiej. To jest normalne – ten proces doświadczania i dochodzenia do swoich wniosków.