"365 dni"- dlaczego aktywiści domagają się usunięcia polskiego filmu z Netflixa?

Od kiedy film "365 dni" trafił do streamingowego giganta, Netflixa, widzowie zostali podzieleni. Niektórzy zachwycają się nad polskim filmem, mówiąc, że jest tym, czym Grey miał być. Inni wytykali mu toksyczność, sztuczność i brak oryginalności. Jednego nie da się polskiej produkcji odmówić - narobiła szumu w Internecie. Skutkiem ubocznym zdaje się petycja studenckiej organizacji: Pro Empower. Grupa napisała otwarty list do Netflixa z prośbą o wstawienie ostrzeżeń o gwałcie, przyznanie się do promocji toksycznej męskości i kultury gwałtu oraz rozważenie usunięcia go z listy dostępnych filmów.

Film romantyzuje porwanie, zniewolenie i toksyczną męskość (…) Jest to, szczerze mówiąc, obsceniczne, że film, który zawiera tak toksyczne i szkodliwe zachowania, przedstawia je jako normalne, a nawet są pożądane w filmie romantycznym z 2020 roku. Netflix musi przynajmniej uznać problematyczną naturę filmu i ponownie ocenić jego kategoryzację w ramach gatunku romantycznego. Ponieważ napaść seksualna, która ma miejsce w filmie, może być potencjalnie szkodliwa dla ofiar tego rodzaju czynów, konieczne jest ostrzeżenie na początku filmu. - Piszą w liście aktywiści.

Czego oczekuje grupa Pro Empower?

Grupa Pro Empower argumentuje swoją petycję faktem, iż film pokazuje i normalizuje gwałty. Jest to część kultury gwałtu, z którą próbują walczyć. Jak na razie tweet ma jedynie 171 reakcji i Netflix nie odniósł się w żaden sposób do postu.

Dziękuję bardzo!!! Mówiłam o moich historiach i o tym, jak ten film próbuje znormalizować i romantyzować przemoc i po prostu nie mogłam uwierzyć, że rzeczywiście istnieje i jest tak dostępny dla ludzi i nastolatków. To jest po prostu tak pokręcone i złe.

Cały film jest dosłownie o syndromie sztokholmskim ... to nie jest dobra rzecz. Nie chodzi o to, że są przewrażliwieni, tylko starają się uświadomić, że taki film normalizuje pewne szkodliwe zachowania.

BDSM, a "365 dni"

Film "365 dni" jest polską odpowiedzią na "50 Twarzy Greya". Choć sama fabuła znacznie się różni to łączy je tematyka seksu BDSM. W obu przypadkach autorki pokazują bardzo stereotypowe i toksyczne ujęcie społeczności BDSM. W odróżnieniu od tego, co filmy pokazują, ten rodzaj stosunku powinien odbywać się za obopólną zgodą i przyzwoleniem obu partnerów.