W tej szkole wprowadzono obowiązek noszenia staników: uczniowie i rodzice są oburzeni
W jednym z rzeszowskich liceów obowiązują restrykcyjne zasady, co do dresscode'u uczniów. Za nieprzestrzeganie zasad uczniowie mogą zostać odesłani do domu albo, co gorsze skreśleni z listy uczniów. Młodzież się buntuje, a zasady, które wprowadzono mocno szokują. Dlaczego?

Obowiązkowy dresscode w szkole
W jednej z rzeszowskich szkół średnich wprowadzono restrykcyjne zasady dotyczące ubioru uczniów. Dziewczyny muszą bezwzględnie nosić biustonosze, natomiast chłopcy nie mogą zakładać kolorowych spodni do szkoły. Władze I LO w Rzeszowie swoją decyzję tłumaczą tym, że są to wyzywające stroje. Dyrektor liceum Piotr Wanat uważa, że w porównaniu do innych rzeszowskich szkół kierowane przez niego liceum „wyróżnia się kolorytem”, ale dodaje, że „reagujemy na to aby nasi uczniowie byli ubrani , a nie przebrani i nie robili ze szkoły wybiegu.
„Dziewczyny, im więcej zakrywacie, tym bardziej pociągacie – powiedziała na szkolnym apelu wicedyrektorka i nauczycielka WF-u w I LO im. ks. Stanisława Konarskiego, mgr Iwona Palczak, ogłaszając nowy zasady ubierania się na lekcje. Przekonywała, że szkoła to miejsce pracy, a nie dyskoteka.
Czego jeszcze zakazuje szkolny dresscode?
W nowo wprowadzonych zasadach szkoły oprócz obowiązku zakładania staników, a także zakazie noszenia kolorowych spodni również zabronione będzie m.in. zakładanie koszulek na ramiączkach, nawet narzuconych na podkoszulek czy golf, ponieważ – jak uzasadniła wicedyrektorka – jest to wyzywający strój. Sukienki oraz spódnice nie mogą być krótsze niż do połowy uda, a chłopcy z kolei mają nosić długie spodnie. Dopuszczalne będą także spodnie o długości 3/4, ale już krótkie nie, nawet w majowe i czerwcowe upały. Obowiązuje zakaz noszenia przez chłopców koszul typu „hawajskie”, zresztą wszystkie ubiory mają być w stonowanych kolorach. Chłopcom zwrócono też uwagę, że nie powinni nosić żadnej biżuterii, bo to niestosowny element ubioru. Uczennice zaś będą musiały przestrzegać takich zasad jak: zakaz pokazywania dekoltu, ramion, brzucha i pleców, zabronione są także sztuczne paznokcie. Włosy tylko w kolorze naturalnym, niefarbowane, a jeśli są długie – mają być spięte, „by nie przeszkadzały w pracy na lekcji”. Makijaż zaś „może jedynie podkreślać naturalną urodę”.
Szkolny dresscode: Uczniowie oburzeni nowymi zasadami
Swój sprzeciw wobec restrykcyjnego, szkolnego dresscode'u wyrażają uczniowie rzeszowskiego liceum, którzy organizują protesty, a także w mocnych słowach odnoszą się do całej sytuacji, która zaistniała w ich szkole.
Jest w nas zdziwienie, złość i gniew. Zawsze byliśmy dumni z tego, że w naszej szkole panuje duża swoboda, nie tylko jak chodzi o strój, ale także o możliwość wyrażania się. Jesteśmy dumni z tego, jaki jest u nas poziom nauki. Tymczasem dyrekcja, wprowadzając nowe przepisy, ogranicza nas i zniechęca do tego, by dobrze reprezentować nasze liceum – stwierdza Kacper Dzierżak, który organizuje w szkole protest przeciwko nowym przepisom.
Chodziło o to, by dziewczyny ubierały się skromnie, bo nie wiadomo, co faceci sobie o nich pomyślą. Szokujące, że można w ten seksistowski sposób myśleć – tłumaczy maturzysta Kacper Karyś.
Mamy XXI wiek, a dyrekcji wydaje się, że może uczniom nakazywać, jak mają się ubierać. Nie rozumie, że nie powinna nas w ten sposób ograniczać, traktować jak dzieci – dodał jeden z uczniów I LO w Rzeszowie.
Głos w tej sprawie zabrała także Fundacja na rzecz praw ucznia. Uznała, że nowy dress code został wprowadzony niezgodnie z prawem i skierowała do Podkarpackiej Kurator Oświaty wniosek o przeprowadzenie w szkole pilnej kontroli.
Dyrektor Piotr Wanat zaprzecza, zarzutom o złamanie przez szkołę prawa, a także zapewnia, że w szkole nigdy nie padły słowa o obowiązku noszenia biustonoszy i, że odsyłanie do domu za brak stanika nie wchodzi w grę. Co więcej, dyrektor twierdzi, że uczniowie, którzy wyrazili swój sprzeciw wobec nowym zasadom i zabrali głos w tej sprawie nie byli świadkami spotkania i rozpowszechniają plotki i przeinaczone wersje ze szkolnego apelu.
Polecane
"Dzień Spódniczki" miał być zabawną akcją, a skończyło się na pogróżkach dla dyrektorki szkoły
"Dzień Spódniczki" miał być zabawną akcją, a skończyło się na pogróżkach dla dyrektorki szkoły
„W szkole jestem pośmiewiskiem, bo rodzice zarabiają najniższą krajową. Wstyd mi, że przez nich jestem biedny”
„Nie umiałem się odnaleźć w pracy w szkole. To nauczycielka plastyki dodała mi pewności przy tablicy i w sypialni”
„Przypadkiem usłyszałam, że jestem adoptowana. Gdy dowiedziałam się, kim są biologiczni rodzice, byłam zdruzgotana”
„Zamiast pomóc rodzinie, teściowa wydawała pieniądze na głupoty. Przecież ma obowiązek zadbać o swoje dzieci i wnuki”
„Brat to pasożyt i regularnie doi mnie z kasy. Mama każe mi go sponsorować, bo to obowiązek starszej siostry z Warszawy”
„Opiekuję się rodzicami i opłacam ich rachunki, a rodzeństwo umywa rączki. Czy ich życie jest ważniejsze?”
„Tej obcej kobiecie zawdzięczam więcej, niż własnym rodzicom. Z patologii, w której wyrosłam, mogłam dawać korepetycje”
„Co roku w Wielkanoc urabiam się w kuchni po łokcie. Nikt nawet nie podziękuje, bo wszyscy myślą, że to mój obowiązek”
„Szef wprowadził rygor w pracy. Musiałam walczyć z labiryntem palet i czyścić każdą puszkę tuńczyka”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa