Betlejemowo - świat wyczarowany miłością
W chałupie u podnóża olsztyńskiego zamku Jan Wewiór stworzył niezwykłą stajenkę. – Wyrzeźbiłem
w niej całą ludzką kruchość, wszystkie nasze tęsknoty. To moja modlitwa o szczęście – wyznaje artysta.

Bliscy mówią o nim: jurajski czarodziej. Bo mistrz Jan dzień po dniu zapamiętale tworzy pełne magii rzeźby do swej stajenki. A wszystko zaczęło się od dziecięcej fascynacji światem świątecznych szopek. Mały Janek postanowił, że gdy dorośnie, stworzy własną, piękną. Słowa dotrzymał. Dziś zaprasza do swego „Betlejemowa pod strzechą” słowami kolędy: „Pójdźmy wszyscy do stajenki”.
– Dziadku, gdzie jest mój anioł? Zawsze stał obok Świętego Józefa. Co się z nim stało? – niepokoi się siedmioletnia Julia, która kolejny raz (bo uwielbia to miejsce) zwiedza bożonarodzeniową szopkę, dzieło jej dziadka. Jan Wewiór, dziadek, odpowiada: – Nie martw się, jutro wróci na swoje miejsce. Musiałem go zabrać na leczenie, złoty pył spadł mu ze skrzydeł. Po renowacji będzie jak nowy – zapewnia. I wyjść z podziwu nie może: w stajence jest kilkaset rzeźb, a Julka wypatrzyła, że brakuje tej jednej. – Mam troje wnucząt: Blankę, Mirona i Julię. Każde ma swojego anioła. Oczywiście ode mnie. Taki prezent na szczęście – mówi Jan Wewiór, artysta ludowy z Częstochowy. Do dziś pamięta, jaką radość sprawiały mu w dzieciństwie podarunki od ojca. – Pracował na kolei, ale z pasji był rzeźbiarzem. Na Gwiazdkę dostawałem od niego wystrugane z drewna kolorowe parowozy i niezwykłe wiatraki. Gdy zakręciłem ich śmigłami, słyszałem, jak śpiewa wiatr – wspomina Jan. Jego ojciec szybko odkrył, że syn odziedziczył po nim talent. Cieszył się, gdy Janek zaczął czarować z drewna zabawki dla swego rodzeństwa. Wkrótce dom był pełen kolorowych ptaków i motyli, aniołów i diabłów, rozstawianych w ogrodzie strachów na wróble. Janek najchętniej rzeźbił z ojcem. – Tata rozmiłowany był w twórczości Mickiewicza, a podczas wspólnej „dłubaniny” recytował z pamięci całe księgi „Pana Tadeusza” – wspomina rzeźbiarz. Niebawem stało się coś, co zaważyło na całym jego życiu. – Czasem o naszym losie decyduje jedna chwila. Dla mnie ona nadeszła, gdy w pewne Boże Narodzenie pojechałem z rodzicami do Wambierzyc, żeby zobaczyć najstarszą w Polsce ruchomą szopkę. Stanąłem jak wryty. To było cudo!
Miałem zaledwie pięć lat, ale to właśnie wtedy postanowiłem, że kiedyś stworzę podobną szopkę.
Mijały lata. Po maturze w technikum budowy maszyn Janek poszedł do pracy w zakładach włókienniczych. Ożenił się, urodziły mu się dzieci. – Do rzeźbienia ciągnęło mnie nieustannie. Strugałem uparcie swoje figurki, aż w końcu było ich tyle, że nie mieściły się w mieszkaniu – opowiada Jan. Czy się zraził? Skąd. Za mało miejsca, żeby zbudować szopkę na miarę wambierzyckiej? Zrobił zatem małą szopkę i zaniósł ją do Cepelii. – Kupili na pniu i poprosili o więcej – wspomina Jan. Konsul generalny Stanów Zjednoczonych tak się nimi zachwycił, że Jan nie mógł nadążyć z realizacją zamówień. – Ale dobra passa się skończyła. Na dodatek straciłem pracę. Mimo to w głowie wciąż kołatały mi marzenia. Tydzień po Wielkanocy Jan wybrał się do pobliskiego Olsztyna. Planował wspiąć się na wzgórze z ruinami czternastowiecznego zamku. U stóp jurajskiej warowni dostrzegł drewnianą chałupę. – Nadaje się tylko do rozbiórki, taka szpetna – uważali mieszkańcy. – Idealne miejsce dla mojej szopki! Lepszej scenerii nie można sobie wyobrazić – stwierdził Jan. I wydzierżawił tę brzydką chałupę. – Od tego dnia zaczęło się dla mnie wszystko, co najlepsze – mówi.
Stara chałupa natychmiast ożyła. Wokół okiennic zakwitły malowane kwiaty, a pod dachem zamieszkały anioły, które z uśmiechem zapraszają do „Betlejemowa pod strzechą”. – Dla kontrastu przy wejściu postawiłem wystruganą z drewna Zmorę. Trzeba jej wrzucić grosik do przydużych butów, oczywiście na szczęście. Ale znam wersję, że pomyślność będzie miał każdy, kto odwiedzi moją szopkę – żartuje gospodarz.
Wchodzi się do niej przez drzwi tak niskie, że trzeba schylić głowę i oddać hołd Stwórcy. W chałupie są dwie izby. Pierwszą opanowały anioły. Jedne są kolorowe, inne – dopiero co wystrugane, jeszcze pachną lasem i żywicą. Małe, pękate, ale także smukłe, z poważnym obliczem i skrzydłami ważki. – W Olsztynie istniało kiedyś Bractwo Aniołów Stróżów, dlatego i u mnie nie może ich zabraknąć – tłumaczy Jan i zaprasza do drugiej sali, gdzie mieści się stajenka. Ponad osiemset figur z drewna lipowego codziennie gra dla turystów sceny z czasów Chrystusa. – W drewnie wyrzeźbiłem całą naszą ludzką kruchość, wszystkie nasze ziemskie lęki. To moja niekończąca się modlitwa – mówi artysta.
Najważniejsza w stajence jest oczywiście Święta Rodzina. – Najdłużej rozmyślałem nad Maryją. Jak ją pokazać? Doszedłem do wniosku, że powinna mieć twarz mojej ukochanej Madonny z jasnogórskiego obrazu. To pod nim nabieram sił w chwilach zwątpienia. Chciałem, aby w oczach mojej Maryi odbijała się miłość. Żeby każdy poczuł jej ciepło – objaśnia gospodarz. – W szopce jest wiele lokalnych odniesień. Na przykład Trzej Królowie przypominają władców zasłużonych dla Olsztyna: Kazimierza Wielkiego, Władysława Jagiełłę i Kazimierza Jagiellończyka – wylicza mistrz Jan. W jego stajence – tak jak w tej wambierzyckiej – wszystko żyje. Figury kręcą się, poruszają, obracają. Tu biją dzwony, tam słychać szum wodospadu. A w tle umościły się ruiny olsztyńskiego zamku. – To obraz, który namalowała moja żona Danusia, zdolna bestia po szkole plastycznej. Zresztą cała rodzina mi pomaga. Ania, moja córka, maluje figurki, a syn Szymon nadaje im ostatnie szlify. Ostatnio nawet sam coś rzeźbi, całkiem nieźle – cieszy się jego ojciec.
Wzruszeń dostarczają też odwiedzający szopkę. Przyjeżdżają ludzie z całej Polski, często też z zagranicy. Gospodarz sam oprowadza ich po swej osobliwej galerii, barwnie opowiada o legendach i historii regionu (nie bez powodu otrzymał przed laty tytuł Mistrza Mowy Polskiej). Pod wpływem jego opowieści „zwykła” szopka urasta do rangi alegorycznej historii o człowieku i Bogu. Czasem jednak słowa są zbędne. – Kiedyś przyjechały z Kazachstanu dwie starsze kobiety. To były Polki, w trakcie wojny zesłane w głąb Rosji. Jak tylko weszły do stajenki, uklękły i zaczęły płakać. „Pan zatrzymał tu czas naszego dzieciństwa” – usłyszałem. A wtedy i ja nie mogłem opanować łez. Jan Wewiór nie zapomni też wizyty niewidomej dziewczynki. – Opowiadałem jej o każdej rzeźbie, a ona – przejęta – powtarzała: „Widzę! Ja ją widzę!”.
Polecane
„Z miłością robiłam mężowi kanapki do pracy. Gdy odkryłam, komu je oddaje, odechciało mi się być troskliwą żoną”
„Romansowałam z nauczycielem syna. Musiałam wybrać między miłością, a dobrem własnego dziecka”
„Z miłością robiłam mężowi kanapki do pracy. Gdy odkryłam, komu je oddaje, odechciało mi się być troskliwą żoną”
„Romansowałam z nauczycielem syna. Musiałam wybrać między miłością, a dobrem własnego dziecka”
Życzenia na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia – inspirujące propozycje dla bliskich
Niepowtarzalne życzenia bożonarodzeniowe – inspiracje pełne ciepła i magii świąt
Życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia – cudowne propozycje na kartki i SMS-y
„Matka traktowała moją żonę jak śmiecia, bo Ewa była rozwódką. Kazała mi wybierać pomiędzy rodziną, a miłością”
„Myślałam, że po rozwodzie czeka mnie sielanka z licealną miłością. Życie znów pokazało, że facetom nie można wierzyć”
„Był moją wielką miłością, ale rodzice nie zgodzili się na ślub. Gdy spotkaliśmy się po latach, wszystko wróciło”
Horoskop dzienny miłosny na 9 września 2024 dla Koziorożców. Odkryj, kto jest ich miłością
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa