Reklama

Na wyspie Lido, przed Casino Palace, gdzie odbywają się uroczyste premiery, tłum. W Wenecji zawsze jest pełno turystów, jednak w czasie filmowego święta najpopularniejszy plac św. Marka przegrywa z czerwonym dywanem rozwiniętym przed festiwalowym pałacem. Wszyscy niecierpliwie czekają na gwiazdę filmu "Czarna Dalia" Scarlett Johansson. Uważnie lustrują każdy zbliżający się samochód, próbują dojrzeć, kto siedzi za przyciemnianymi szybami. Atmosfera jest tak napięta, że tłum bezwiednie zaczyna skandować: "Scar-lett, Scar-lett". Z kolejnych samochodów wysiadają członkowie jury, zaproszeni goście, brakuje tylko tej drobnej blondynki o wydatnych ustach. Kiedy tłum traci nadzieję, że aktorka naprawdę się pojawi (godzina premiery dawno już minęła), na czerwony dywan wjeżdża jeszcze jeden samochód. Niestety, Scarlett jest bezlitosna dla czekających na nią fanów. Spóźniona każe się podwieźć pod samo wejście. Nie było rozdawania autografów...
Festiwal w Wenecji nie jest już tylko ubogim krewnym swojego canneńskiego rywala. Podobnie jak na Lazurowe Wybrzeże do Wenecji też ściągają już największe gwiazdy. I to nie tylko europejskie. Wszyscy wiedzą, że dziś liczy się przede wszystkim Hollywood, tamtejsze filmy i gwiazdy. Na 63. Festiwalu Filmowym w Wenecji ich nie brakowało, choć najczęściej pojawiały się solo, bez życiowych partnerów. Ben Affleck (laureat Złotego Lwa za najlepszą rolę męską w filmie "Hollywoodland") pozował do zdjęć bez żony Jennifer Garner, która wraz z córką Violet została w domu w Los Angeles. Scarlett za nic w świecie nie chciała się przyznać, że jej chłopakiem jest kolega po fachu Josh Hartnett, z którym zagrała w "Czarnej Dalii". Do zdjęć pozowali osobno, jak kiedyś Brad Pitt i Angelina Jolie przy promocji "Mr. & Mrs. Smith". Wyjątkiem był śmiertelnie zakochany w swojej nowej dziewczynie Elsie Pataky Adrien Brody, który nie mógł sobie odmówić romantycznych spacerów z ukochaną wśród gołębi na placu św. Marka i przejażdżek gondolą po weneckich kanałach. Razem pozowali też Victoria i David Beckhamowie, ale tylko dlatego, że wspólnie promowali tam swoje najnowsze perfumy. Gwiazdorska para nie mogła opędzić się od dziennikarzy, a ci zadawali Victorii tylko jedno pytanie: "Czy jest pani w ciąży?". To właśnie w Wenecji Victoria nauczyła się z tego żartować, mówiąc: - Zdecydowanie nie jestem w ciąży, wbrew temu, co powiedział w telewizji na ten temat pewien pan... (chodziło jej, oczywiście, o męża, który nie zrozumiał pytania hiszpańskiego dziennikarza: "Czy spodziewacie się kolejnego dziecka?" i z uśmiechem na nie przytaknął).
Imprezy jak zwykle toczyły się za zamkniętymi drzwiami najdroższych weneckich hoteli albo na wydzielonych fragmentach plaży, tak by żadne wścibskie oko nie zobaczyło, co się tam naprawdę wyprawia. Może dlatego najbardziej kontrowersyjna na festiwalu okazała się decyzja jury, które przyznało Złotego Lwa za najlepszy film obrazowi "Still Life" mało znanego chińskiego reżysera Jia Zhangke. Po ogłoszeniu werdyktu na sali zapadła pełna konsternacji cisza - większość dziennikarzy po prostu nie obejrzała tego filmu. Złoty Lew za najlepszą rolę żeńską przypadł Helen Mirren, odtwórczyni roli brytyjskiej królowej Elżbiety II w "The Queen". Na Lido nie zabrakło też Polaków ? Krzysztof Majchrzak, Karolina Gruszka i Peter Lucas chętnie pozowali do zdjęć z Davidem Lynchem, laureatem Złotego Lwa za całokształt twórczości. W końcu mają się czym chwalić - zagrali w jego najnowszym filmie "Inland Empire".

Reklama
Reklama
Reklama