Reklama

Marzę, by zagrać z nią w kosza, pojeździć na snowboardzie - mówi BARTOSZ OBUCHOWICZ. Ale debiutujący tata będzie musiał poczekać. Marianna, córka aktora i jego ukochanej, KATARZYNY SOBCZYŃSKIEJ, ma dopiero dwa miesiące. Młodzi rodzice opowiadają nam o tym, jaką radość i jakie NIESPODZIEWANE SYTUACJE rodzi układ 2+1.

Od dwóch miesięcy w ich domu panuje absolutnie wyjątkowy, świąteczny nastrój. Kiedy pod koniec czerwca przyszła na świat Marianna, zjechała się cała rodzina. - Wszyscy pili za zdrowie malutkiej i wszyscy potem chorowali - żartuje Bartosz, z uśmiechem wpatrując się w Kasię, która karmi małą. - Wychowywanie córeczki to przyspieszony kurs dojrzewania, ale na pewno nie zostaliśmy rodzicami za wcześnie - mówią niemal równocześnie szczęśliwi rodzice. Nie mają wątpliwości, że dziecko nadało ich życiu nowy sens, choć sami są jeszcze młodzi i wielu ich rówieśników myśli głównie o tym, jak tu zaszaleć. Oni wcześnie postawili na rodzinę i szybko poczuli ciężar odpowiedzialności. Kasia po dyplomie z psychologii nie zdążyła podjąć pracy, a Bartosz znalazł się akurat w trudnym momencie zawodowej drogi. Nie gra już nastolatków, a jak sam mówi, ma jeszcze za mało zmarszczek, aby być przekonującym w rolach dojrzałych mężczyzn. - Może teraz zmęczenie i trudy bycia ojcem dodadzą mi powagi - uśmiecha się. A całkiem serio dodaje: - Wiem, że to nie czas na gwiazdorzenie i przebieranie w rolach. Ale nie rozumiem, kiedy ludzie mówią, że nie stać ich na dziecko. Bo przecież jeżeli jestem w stanie wykarmić siebie, wykarmię też córkę, najwyżej sam zjem mniej.

GALA: Jesteście wyspani?

KASIA SOBCZYŃSKA: Zdecydowanie tak. Marianka budzi się w nocy tylko raz na karmienie. A potem potrafi wstać dopiero po jedenastej. Za to nie chodzi spać przed północą.

GALA: Chyba narzuciliście jej swój rytm życia?

KASIA: Rzeczywiście trochę ją do tego przyzwyczailiśmy, ale nie buntowała się. A dzięki temu wszyscy są zadowoleni, bo wyspani.

BARTOSZ OBUCHOWICZ: Czasami rano już nie mogę się doczekać, kiedy malutka wstanie. Bo ja teraz budzę się po to, żeby ją zobaczyć, przytulić, w czymś jej pomóc.

GALA: We troje jest przyjemnie?

BARTOSZ: Pewnie! Raźniej!

GALA: Mała potrafi zaznaczyć swoją obecność? Bywacie zmęczeni?

BARTOSZ: Nie złości się, nie płacze, prawie nic jej nie przeszkadza. Mamy wyjątkowo spokojne dziecko i... spokojnie czekamy, kiedy to się zmieni (śmiech).

KASIA: Wszyscy nas straszyli, że będzie ciężko. Mówili: bawcie się, bo to wasze ostatnie podrygi. Nie odczuwam w ogóle zmęczenia.

BARTOSZ: A bawimy się razem z dzidzią. Mała nas w żaden sposób nie blokuje i nie ogranicza. Byliśmy już na wakacjach nad morzem. Niebawem wybieramy się w góry. Na imprezy nie chodzimy już od dawna, więc tego nam nie brakuje. Dosyć często spotykaliśmy się ze znajomymi, wpadali do nas wieczorami. Teraz wpadają nawet częściej. Mamy w domu maskotkę, do której lgną nasi przyjaciele.

KASIA: Niektórzy boją się jeszcze brać ją na ręce, żeby nie zrobić krzywdy. Ale rzeczywiście bywają u nas całe wycieczki. Więc w zasadzie nic się nie zmieniło. Dalej możemy robić wszystko to, co robiliśmy wcześniej. To, co lubimy.

BARTOSZ: Tylko teraz na zmianę. Raz Kasia, raz ja.


GALA: Dzielicie się obowiązkami przy małej. Bartosz, radzisz sobie z pieluchami?

BARTOSZ: Miałem czterech siostrzeńców. Pieluchy, przewijanie, kąpanie mam więc we krwi. Potrafiłem zrobić to wszystko wcześniej niż Kasia.

GALA: Byłeś przy porodzie. Wcześniej mówiłeś, że trochę się boisz.

BARTOSZ: Tak, ale się zdecydowałem i teraz wszystkim to gorąco polecam. Przecinanie pępowiny jest super! Towarzyszy temu taki fajny dźwięk (śmiech). Naprawdę niezapomniane wrażenia. Poza tym moje dziewczyny zrobiły to sprintem (śmiech).

KASIA: Trafiliśmy na świetną położną. Bardzo pomogła. Poród był lekki. I zaplanowany. Zaplanowana była nie tylko data, ale i spokój. Chciałam rodzić naturalnie, bez znieczulenia. Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze i tak było. Potrzebowaliśmy zaledwie trzech godzin, żeby było nas troje!

GALA: Kiedy poczuliście się prawdziwą rodziną?

BARTOSZ: Kiedy dowiedziałem się, że Kasia jest w ciąży. Im bardziej rósł jej brzuch, tym bardziej czułem, że rodzina się powiększa (śmiech).

GALA: Przerażenie też rosło?

BARTOSZ: To nie było przerażenie. Martwiłem się oczywiście o pracę. Mój zawód jest bardzo specyficzny i nigdy nie wiem, co będzie jutro, a tu pojawia się mały człowiek, któremu trzeba wszystko zapewnić. Ale obydwoje z Kasią mamy pozytywne nastawienie do życia. Wierzymy, że zawsze wszystko jakoś się ułoży. Lepiej, gorzej, ale zawsze będziemy szczęśliwi. Nie musimy żyć w pałacu. Jeżeli nie będzie nas na niego stać, zamieszkamy w małej chatce gdzieś w górach.

KASIA: Wychodzimy z założenia, że jeżeli my będziemy szczęśliwi, to i mała będzie z nami zawsze spokojna. Na pewno nigdy nie pozwolimy, żeby jej czegoś zabrakło. Chcemy ją nauczyć okazywania uczuć. Zawsze będziemy jej pokazywać, jak bardzo ją kochamy.

BARTOSZ: Tak jak okazujemy to sobie. Będzie wychowywała się w ciepłym domu pełnym miłości.

GALA: Ale oprócz miłości potrzebne są również pieniądze. A ciebie nie widać ostatnio na ekranie.

BARTOSZ: Jest koniec wakacji, czyli czas, który aktor zazwyczaj spędza na planie, a ja, jak widzisz, siedzę w domu. Nie mam w zasadzie żadnych propozycji. Na szczęście rola Tomka w serialu ?Na dobre i na złe? zostanie w nowym sezonie rozbudowana. To mi zapewnia minimalne poczucie bezpieczeństwa. Ale prawda jest taka, że chodzę na castingi i ścigam agentki. Staram się o pracę.

GALA: Czy to znaczy, że teraz byłbyś gotowy na przyjęcie roli, której wcześniej byś nie zagrał? Właśnie dlatego, że pojawiła się Marianna?

BARTOSZ: Zadajesz mi trudne pytanie, bo taka decyzja zależy od wielu czynników. Ale z pewnością? Czuję ciężar odpowiedzialności za moją córkę i wiem, że to nie jest czas na wybrzydzanie i przebieranie w rolach.

GALA: Myślicie o tym, co będzie za pięć czy 10 lat? Przy dziecku wydłuża się perspektywa czy wręcz przeciwnie, ciągle dzieje się tyle, że myśli się raczej: oby do jutra!

KASIA: Z nią i przy niej czas mija tak szybko, że nie ma nawet chwili, żeby zastanowić się, co będzie za parę lat, raczej myśli się o wieczornej kąpieli (śmiech).

BARTOSZ: Generalnie w planowaniu nie jesteśmy najmocniejsi. Zawsze coś staje na drodze naszym postanowieniom. Z doświadczenia wiemy, że lepiej żyć z dnia na dzień.

GALA: Dziecko wprowadza w życie chaos czy raczej je porządkuje?

KASIA: Marianka lubi spacery o konkretnej porze, wie, kiedy chce wrócić do domu, czy kiedy jest głodna. Trochę nami dyryguje, ale to bardzo przyjemne.

GALA: Zmienia się?

BARTOSZ: Codziennie jest większa. Każdego dnia coraz mniej jej wchodzi do wanienki (śmiech). Już się nie mogę doczekać, kiedy będzie mogła zagrać ze mną w kosza, pojeździć na snowboardzie. Poszalejemy razem. Już dwa razy była ze mną na wyścigach. Dostała nawet od moich kolegów ksywkę ?kudłaty Marian?. Bardzo jej się podobało. Najbardziej lubi hałas samochodów. Kiedy fala uderzeniowa trafia w uszy, od razu zasypia.

GALA: Patrzę na minę mamy, kiedy mówisz ?poszalejemy?. Z miłości do wrażeń i adrenaliny masz już za sobą parę konkretnych kontuzji, na przykład złamanie kręgosłupa.

BARTOSZ: Mama sama lubi poszaleć.

KASIA: Tylko z tą małą różnicą, że mama obija się, nie szalejąc (śmiech). A poważnie, nie będę się bała. Bartosz jest wobec małej bardzo opiekuńczy.

GALA: Nadopiekuńczy? Straciłeś wcześnie ojca, chcesz dać małej z nawiązką to, czego tobie brakowało?

BARTOSZ: Chyba nie jestem nadopiekuńczy. Raczej czuję taki pośpiech. Mam zapotrzebowanie na to, żeby przeżyć z nią jak najwięcej. A może zaraz z następną dzidzią i... następną. Chcę, żeby wystarczyło mi na wszystko czasu, więc dzieci muszą pojawić się szybko.

GALA: Kasiu, słyszałaś o tych planach?

KASIA: Obiło mi się o uszy... Ale daj mi odpocząć!

BARTOSZ: Dobrze, odpocznij sobie chwilkę (śmiech).

GALA: Na razie układ 2+1 się sprawdza, chociaż niektórzy mogliby sądzić, że jesteście zbyt młodymi rodzicami. Można mieć dziecko za wcześnie?

BARTOSZ: Tak, kiedy ma się 15 lat, ale na pewno nie w naszym przypadku. Podobnie jak nie rozumiem, kiedy ludzie mówią, że nie stać ich na dziecko. Nie jestem rozchwytywanym aktorem i nie śpimy na pieniądzach, ale uważam, że to kompletna bzdura! Mam znajomego na wsi, który jest szczęśliwym ojcem siedmiu córek, nieszczęśliwie tylko nie trafił mu się za żadnym razem syn (śmiech). W każdym razie z żoną i siedmioma dziewczynami uprawiają rolę i na nic nie narzekają. Powiem więcej: są szczęśliwi! Więc wkurza mnie, kiedy ktoś, kto ma mieszkanie, chodzi na imprezy, stać go na balangowanie, mówi: chciałbym być ojcem, ale na razie nie potrafiłbym zapewnić dziecku komfortu życia. Taki gość nie ma po prostu odwagi przyznać, że nie stać go na taki ruch mentalnie, psychicznie. Bo przecież jeżeli jestem w stanie wykarmić siebie, wykarmię też swoją córkę, najwyżej sam zjem mniej.

GALA: A ty, tak zupełnie szczerze, od samego początku czułeś się emocjonalnie dojrzały do bycia ojcem?

BARTOSZ: Zawsze bardzo lubiłem dzieci. Jako pięciolatek próbowałem ?zabierać? sąsiadkom maluchy, bo chciałem się nimi opiekować. Nigdy nie martwiłem się, nie bałem ?wpadki?, tego, że mogę wcześnie zostać ojcem. Mogłem się tylko bać ewentualnie tego, z kim będę to dziecko miał, ale odkąd jest Kasia... Czuję, że byłem gotowy do ojcostwa od urodzenia! Mojego, nie Marianki (śmiech).

GALA: Mała was zmieniła?

BARTOSZ: Tak, wyostrzył nam się słuch (śmiech). Po Kaśce bardzo widać zmianę. Odkąd zaszła w ciążę, ma w oczach takie promyki. Macierzyństwo wyrysowało jej się na twarzy. Teraz jest przede wszystkim mamą, tak ją widzę. Chociaż wiem, że stara się o mnie nie zapominać, ale wiadomo, że mała jej teraz potrzebuje bardziej niż ja. Na szczęście mamy w domu śpiocha, który pozwala nam czasami spędzić trochę czasu we dwoje. A jak nam nie daje pobyć razem, to zawsze mamy pod ręką babcię, która tylko czeka, żeby móc przejąć na troszkę dowodzenie.

GALA: Kasiu, studiowałaś psychologię, śledzisz podręczniki o rozwoju dziecka i sprawdzasz nieustannie, czy wszystko jest w normie?

KASIA: Na początku, kiedy zaszłam w ciążę, wertowałam podręczniki, poradniki i gazety, ale już mi przeszło. Odłożyłam książki na bok i obserwuję małą. Po prostu patrzę, jak się rozwija. Teraz szkoda mi czasu, który mogę jej poświęcić, z nią spędzić.

BARTOSZ: W jednej książce piszą jedno, w drugiej drugie, a rzeczywistość i tak wygląda kompletnie inaczej. Uczymy się na swoich własnych błędach.

KASIA: Tak naprawdę w każdej książce pod długimi, naukowymi wywodami o tym, co jest prawidłowe, a co nie, powinno wystąpić jedno zdanie o tym, że każde dziecko rozwija się w swoim własnym tempie i nie należy się przejmować odstępstwami od norm. Słucham intuicji. Wraz z macierzyństwem, narodzinami dziecka pojawia się takie specyficzne wyczucie i znikają różne opory. Dopóki nie miałam swojej córki, bałam się brać na ręce maleńkie dzieci. Trochę się martwiłam, czy mi to nie zostanie. A to wszystko znika w jeden moment i pojawia się szósty zmysł.

GALA: Myślisz o swoim życiu zawodowym, o tym, żeby iść do pracy i wspomóc Bartosza, bo jak sami mówicie, z propozycjami aktorskimi bywa bardzo różnie?

KASIA: Za jakiś czas na pewno będę szukała pracy, chociaż wiem, że nie jest o nią łatwo. Ale to wszystko czeka mnie dopiero za chwilę, bo na razie Marianka jest jeszcze za mała, żeby ją zostawić.

GALA: Czego was uczy wasza córka?

BARTOSZ: Odporności psychicznej. Wyzwoliła we mnie przede wszystkim taki stan: mogę wszystko, dam radę. Uczy mnie także ekspresowego brania się w garść, niepoddawania się wszelkim przeciwnościom. Wyzwala siłę. Przy niej wszystko schodzi na drugi plan. Bo teraz to ona jest najważniejsza.

Rozmawiała Karolina Morelowska

Reklama
Reklama
Reklama