TYLKO U NAS! BARON I TOMSON Cena sławy.
"Popularność to złota klatka i złota kula u nogi" /Tomasz Tomson Lach/ "Jako chłopak chciałem być Slashem. Spełniłem swoje marzenie z dzieciństwa" /Aleksander Milwiw-Baron/

- Anna Luboń
W jury „The Voice of Poland” występujecie jako duet. Czy to dodaje Wam pewności siebie?
Tomson: Zdecydowanie. Baron: Zresztą od 11 lat gramy w siedmioosobowym zespole Afromental, takie grupowe występy to dla nas nic nowego. Podczas wszystkich edycji „The Voice” nie zdarzyła się sytuacja, abyśmy mieli inne zdanie. Ani razu.T.: Sukces lepiej odnosić w grupie, bo wtedy łatwiej kontrolować jego pozytywne
i negatywne skutki. Kiedy artysta jest sam, łatwiej go zniszczyć.
Co Wam daje popularność?
B.: Nie skupiam się na popularności, lecz na możliwości robienia tego, co kocham. Dla mnie ta przygoda to prawdziwe szczęście. Kiedy miałem pięć lat i oglądałem „Mini Playback Show”, już wtedy chcieliśmy z bratem przygotować „November Rain” Guns’n’Roses. Ja miałem być Slashem. Zostało mi to w głowie. Dziś mam świetny zespół. Spełniłem swoje marzenie
z dzieciństwa. T.: Dla mnie popularność to złota klatka
i złota kula u nogi. I choć złota, ciąży. Rozpoznawalność męczy przeokrutnie. B.: Zwłaszcza gdy ktoś przypadkowo napotkany oczekuje, że zawsze, niezależnie od wszystkiego, będziesz supermiły. Zdjęcie, jeszcze jedno, bo nie wyszło, autograf, rozmowa... Jesteś własnością wszystkich, kukiełką z teledysku. Nie możesz powiedzieć komuś, że nie zrobisz sobie z nim zdjęcia. Musimy być na to przygotowani, taka jest cena popularności. T.: Popularność nie buduje mojego ego, ja tego nie chciałem, nie marzyłem, żeby być rozpoznawalnym. Chciałem grać.
Zaczynałeś w „Idolu”. Przypominają Ci się te czasy, kiedy patrzysz na uczestników „The Voice of Poland”?
T.: To mnie z nimi łączy. Poznałem smak porażki, która wynikała z mojej głupoty i bardzo bolała. Wolałem śpiewać kilka godzin z całą muzykującą zgrają ludzi, którzy czekali na występ, niż siedzieć cichutko w kąciku i oszczędzać głos. Zdarłem się. Dziś staram się dawać zawodnikom rady. Widzę w nich siebie, jestem bardzo empatyczny.
To, że jesteście duetem w mediach, nie psuje atmosfery w Afromental?
B.: Każdy z nas ma jakieś projekty. Ale też mamy zwyczaj rozmawiać otwarcie w zespole, unikamy w ten sposób ewentualnych pretensji. T.: Nad każdym związkiem trzeba przecież pracować.
Trudno jest zachować prywatność, kiedy od 11 lat gra się w zespole siedmiu przystojniaków?
T.: Trudno, ale można. Asertywność trzeba przekuć w asertywność i nie brać jeńców. Nie robię tego, czego ode mnie oczekują, jeśli to jest wbrew mnie. Nie ma: powinieneś, bo inni tak robią. Nie chcę być traktowany jak miś w Zakopanem.
Wam to nigdy nie groziło?
T. i B.: Cały czas nam to grozi! B.: I wtedy ważne jest to, że jesteśmy razem. Bo kiedy jedziemy w siódemkę w busie i czytamy kolejne rewelacje na swój temat, np. że nasz zespół się rozpadł, to mamy siłę i wzajemne towarzystwo, żeby się z tego śmiać.
Spędziliście w grupie Afromental całe dorosłe życie. Potraficie żyć sami?
B.: Zdarza się, że na cztery dni wracam do domu i lubię być wtedy sam. Ale kiedy chcę z kimś zjeść obiad albo pójść na imprezę, to i tak spotykamy się naszą zespołową ekipą.
Gdzie jest Twój dom?
B.: Mój dom jest we Wrocławiu, a mieszkanie w Warszawie. T.: Mój w Elblągu, gdzie się wychowałem. Część domu jest też zawsze tam, gdzie twoi ludzie. Mam też swoich ludzi w Olsztynie i w Warszawie. Naszym domem często bywa bus, którym jeździmy w trasy. B.: Ten bus jest trochę jak duży pokój
w mieszkaniu, robimy w nim wszystko, na co mamy ochotę, totalnie, bez skrępowania.
Ile lat mają Wasze fanki?
B.: Zaczynaliśmy ponad 10 lat temu i wtedy nasze fanki były nastolatkami. Teraz to młode kobiety. Pewnie kiedyś bardziej fascynowały się, że Łozo był w MTV, dziś słuchają naszych tekstów. Dojrzały razem z nami. T.: Nasi fani to często towarzystwo wielopokoleniowe. W koszulkach z napisami: „afro-tata” i „afro-mama”. Pewna młoda mama jednej z naszych fanek spytała mnie kiedyś: Tomson, czy ja nie jestem za stara, żeby tak skakać? Jeśli cię rusza ta muzyka, skacz!
Podobają Wam się te same kobiety?
T.: Mam wrażenie, że tak. B.: Podobają nam się kobiety, które zachowują się naturalnie w naszym towarzystwie.
Przyjaźń jest ważniejsza niż miłość?
T.: Przyjaźń jest blisko miłości. Od kilku lat mamy z Baronem „bromance”, czyli braterski romans.
Teraz jesteś zakochany?
T.: Oczywiście.B.: Oczywiście.
Wracając do zalet popularności, zarabiacie duże pieniądze?
B.: Wystarczające, żeby zapewniały niezależność. Dosyć wcześnie przestaliśmy być ciężarem dla swoich rodziców. Malowałem domy w Norwegii, żeby zarobić na wzmacniacz. Przekładałem chodniki, rąbałem drewno. Ale miałem cel. Kiedy sam na coś zapracujesz, to lepiej smakuje.
A Ty co robiłeś oprócz grania i śpiewania?
T.: Pracowałem jako kierowca u taty w firmie, rozwoziłem towar. W samochodzie nie było radia, więc śpiewałem. Raz nawet wjechałem przez to w tramwaj. A w liceum pracowałem u ojca kolegi, szlifowaliśmy elementy metalowe do mebli. Braliśmy tygodniówkę i szliśmy w miasto.
Czy musieliście coś poświęcić dla kariery w Afromentalu?
T.: Poświęciłem studia, skończyłem cztery lata prawa. Chciałem być adwokatem. Wolę ludzi bronić, niż oskarżać według przepisów, których sam nie napisałem. Poza tym niczego nie musiałem poświęcać, marzyłem, żeby grać.
B.: Ja też od dziecka marzyłem, żeby grać. Nasz zespół to przede wszystkim banda przyjaciół. Jesteśmy niezniszczalni.
Dlaczego nosisz podwójne nazwisko: Milwiw-Baron?
B.: Moja babcia pochodzi ze Lwowa, jest aktorką i ostatnim potomkiem rodziny Milwiw. Dlatego postanowiła zachować to nazwisko, kiedy wyszła za mąż za dziadka. Potem ten zwyczaj kontynuowaliśmy w męskiej linii. Wszyscy nazywamy się Milwiw-Baron. Przy okazji, Baron to moje nazwisko, a nie jakaś pretensjonalna ksywa. Babcia niesamowicie mi kibicuje, proszę, napisz to w tekście: Babciu Marleno, pozdrawiam Cię i całuję!
Twój ojciec, Piotr Baron, jest uznanym saksofonistą jazzowym. Miałeś kompleksy wobec niego?
B.: Nie, ale miałem wysoko zawieszoną poprzeczkę. Od urodzenia słyszałem w domu jazz. Słuchałem Milesa Davisa przed Michaelem Jacksonem. Mój brat Adam, trębacz, poszedł w ślady taty, a ja potrzebowałem innej energii, ostro rockowej, pierwotnej. Nieważne, co grasz, tylko jak grasz i z jakim zaangażowaniem.
1 z 1

TYLKO U NAS! BARON I TOMSON Cena sławy.
"Popularność to złota klatka i złota kula u nogi" - mówi Tomson.
Polecane
„Teściowie marudzili, że działka to zły pomysł. Teraz ciągle u nas przesiadują i nie możemy się ich pozbyć”
„Syn na nas żeruje, zamiast szukać roboty. Dorosły chłop całymi dniami leży na kanapie i tylko ogląda seriale”
„Dziadek mścił się na nas nawet po śmierci. Spadek dostanę tylko i wyłącznie, jeśli spełnię jego ostatnie życzenie”
„Raz zrobiłem coś dla siebie i żona sprała mi głowę. Mówi, że przeze mnie stać nas tylko na tanie parówki i mortadelę”
„Ojciec zawsze mówił, że nas kocha tak samo. Ale jakoś tylko siostra dostała od niego nowe auto i wkład na mieszkanie”
„Spadek otworzył mi oczy i drzwi do kariery. Rozwiodłam się z tym darmozjadem, bo był tylko kulą u nogi”
„Mąż tylko liczył pieniądze i pilnował interesu. Odciął nas od wszystkich znajomych, bo podobno nie śmierdzieli groszem”
„Kupiłem działkę, ale nie wiedziałem nic o uprawach. Z sąsiadką połączyły nas nie tylko rozmowy o nawozie do hortensji”
„Harowałem, żeby stać nas było na coś więcej niż tanie parówki. Żona u sąsiada inaczej pracowała nad polepszeniem statusu”
„Kolega z pracy nas objadał, a kiedy nurkował do lodówki, zostawało w niej tylko światło. Zemsta tym razem będzie słona”
„Staroświeccy rodzice chcieli mnie wydać za mąż za wiejskiego barona. Nie wiedzieli, że mam już tajemniczego kochanka”
„Siostra zaprosiła nas na weekend tylko po to, by podrywać mojego męża. Bałam się, że jej ulegnie”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa