Reklama

Znaleźli miłość, o jakiej czyta się w romansach. To, co mogło ich dzielić, połączyło. Pojechaliby za sobą na koniec świata. Bo obydwoje uważają, że związek kobiety i mężczyzny to coś, o co należy walczyć za wszelką cenę. GALA: Podobno wzięliście ślub pod przymusem.
SHADIA NUGUD: Na legalizację naszego związku nalegał mój tata. Nie wzięliśmy ślubu, a mimo to zamieszkaliśmy razem. To nie podobało się moim rodzicom. Martwili się o mnie.
ANDRZEJ SOŁTYSIK: I nic dziwnego. Żaden rodzic nie byłby zachwycony, gdyby jego córka w połowie studiów nagle wyprowadziła się do innego miasta do faceta z telewizji - w dodatku o 12 lat starszego i po rozwodzie. GALA: To, że pracujesz w telewizji, też było u ciebie punktem ujemnym?
ANDRZEJ: Dla ojca Shadii telewizyjna popularność nie ma znaczenia. Jest chirurgiem i uważa, że poważni ludzie to jedynie lekarze, ewentualnie prawnicy. Nie podobało mu się też to, że nie jestem muzułmaninem. On wychował się w Sudanie. Córka zgodnie z tradycją obowiązującą w tym kraju jest własnością ojca. Dopiero po wyjściu za mąż przechodzi w ręce męża. Jeśli więc decyduje się na związek z niemuzułmaninem, ojcu trudno to zaakceptować. GALA: To dlatego namówił was do ślubu?
SHADIA: Któregoś dnia po prostu nie wytrzymał, zadzwonił i powiedział, że jeśli chcemy, by w przyszłości wszystko między nami układało się dobrze, ślub wziąć musimy i już. Nie chciałam się temu poddać, ale to Andrzej jako mądrzejszy i doroślejszy stwierdził: "A dlaczego by nie". Zresztą ślub i tak nic nie zmienił w naszym życiu. Jesteśmy razem od czterech lat, a dopiero od trzech miesięcy nosimy obrączki. W przyszłym roku będziemy mogli się razem rozliczyć z podatków i tyle. GALA: A czemu sami po prostu nie zdecydowaliście się pobrać?
ANDRZEJ: Shadia jest zbuntowana wobec tradycji. Dla mnie to już drugie małżeństwo, a poparzony boi się ognia. GALA: Tata Shadii już cię zaakceptował?
ANDRZEJ: Myślę, że jeszcze długo będę musiał mu udowadniać, że jestem godzien zaufania i że poważnie traktuję jego córkę. Na razie jestem barbarzyńcą w ogrodzie.
SHADIA: Przed nami teraz podróż do Emiratów, gdzie tata pracuje, i do Sudanu, gdzie się urodził. Andrzej zna tylko rodzinę mojej mamy, która jest Polką. Tacie zależy na tym, by przedstawić Andrzeja także swoim bliskim. GALA: Wychowałaś się w Emiratach. Nie masz ochoty tam wrócić?
SHADIA: Nie planowałam zostać w Polsce. Co prawda tutaj rodzice poznali się, kiedy tata przyjechał na studia, ale kiedy miałam sześć lat, zabrał nas do Emiratów. Tam chodziłam do szkoły, tam mam przyjaciół. Do Polski przyjechałam, podobnie jak on, na studia. Towarzyszyła mi mama. W Dubaju tęskniła za Polską. W domu mówiło się, że wrócimy do Emiratów, gdy tylko skończę się uczyć, bo tam żyje się lepiej. Kiedy poznałam Andrzeja, przestałam o tym myśleć. GALA: Andrzej, a gdyby jednak Shadia uparła się, że chce wracać, byłbyś gotów rzucić wszystko i jechać z nią?
ANDRZEJ: Oczywiście. Pojechałbym za nią aż na koniec świata. Praca i zawód determinują nasze życie, ale nie muszą decydować o jego sensie. GALA: Ale w muzułmańskim kraju nie moglibyście żyć jak tutaj.
SHADIA: Muzułmanka nie może sobie pozwolić na wiele rzeczy. Najtrudniejsza do zaakceptowania jest chyba nieustanna kontrola najpierw sprawowana przez ojca, a potem przez męża. Co prawda w Emiratach nie dochodzi do takich ekstremów jak choćby w Arabii Saudyjskiej, gdzie dziewczyna nie może wyjść na ulicę bez opieki mężczyzny z własnej rodziny. Ale w Dubaju nie może na przykład posiedzieć sobie w nocnym klubie, pójść na prywatkę. Przed ślubem z muzułmaninem warto więc zorientować się, jaki reżim nas czeka. Poznać zasady, które narzuca religia. W Polsce obowiązuje stereotyp, że Arab to rozrywkowy, bogaty gość, który postawi żonie piękny dom i kupi samochód. GALA: Shadia, zdecydowałaś się na zmianę nazwiska po ślubie?
ANDRZEJ: Nie wymagałem tego od niej.
SHADIA: Skróciłam tylko panieńskie nazwisko, bo składało się z kilku członów i wzbudzało w Polsce sensację. Nazywam się Shadia Mahomed Ahmed Ahmed Nugud. Wydaje mi się, że zmienianie nazwiska to głupi zwyczaj. Każdy jest sobą. Dlaczego miałabym żyć pod nazwiskiem Andrzeja, skoro mam swoje? Rozumiem, że dziecko dziedziczy nazwisko po ojcu.
ANDRZEJ: Myślę, że dzieciom damy podwójne nazwisko. Dlaczego nie? GALA: Muzułmańska kobieta jest wychowana do uległości wobec mężczyzny. Shadia ulega?
ANDRZEJ: To stereotyp. Muzułmanie bardzo szanują kobiety, wspaniale się nimi opiekują. Mężczyzna zapewnia wszystko, co jest potrzebne do życia rodzinie. Nie oczekuje od swojej żony, że będzie przynosiła pieniądze do domu. To dowód na szacunek dla niej, a nie zmuszanie do uległości, podporządkowania.
SHADIA: Nie jestem religijna. Arabski model rodziny nie razi mnie, bo wychowałam się w arabskim kraju. Na pewno trochę inaczej patrzę na mężczyzn, inne mam oczekiwania niż dziewczyna w moim wieku wychowana w Polsce, ale uległa nie jestem.
ANDRZEJ: Ale ostatnio odrzuciła propozycję wyjazdu na lukratywny sześciomiesięczny staż do Stanów Zjednoczonych. Powiedziała, że nie potrafiłaby zostawić mnie aż na tak długo.
SHADIA: Uważam, że w życiu są rzeczy, o które nie warto walczyć za wszelką cenę. Związek kobiety i mężczyzny, rodzina to rzecz najważniejsza. Prace i zawody miewa się różne, ale jeżeli nie masz osoby, na której możesz polegać, to nie masz nic. Wyobraźmy sobie, że stawiam na karierę w architekturze. Pracuję - po kilkanaście godzin dziennie, rozlatuje mi się małżeństwo. I co? Siedzę w pustym biurze w drogiej garsonce i patrzę na ścianę. Nie chcę tego.
ANDRZEJ: Jak widzisz Shadia jest moim osobistym aniołem stróżem. GALA: Wychowaliście się w różnych kulturach. Uprawiacie różne zawody. Dzieli was spora różnica wieku. Czego się od siebie uczycie?
SHADIA: Andrzej wyjaśnia mi, o czym są polskie filmy. Gdyby nie ja, pewnie nie nosiłby bojówek i sportowych bluz.
ANDRZEJ: Godzinami mógłbym słuchać Shadii opowiadającej o architekturze. Z nią odkryłem na nowo wiele doskonale znanych mi miejsc. A co do różnicy wieku ? Shadia często mi mówi, że mógłbym wreszcie dorosnąć. Mogę sobie pozwalać na "niedorosłość", bo ona utrzymuje powagę.
SHADIA: On kocha piłkę nożną i zwiedzanie obcych miast zawsze zaczynamy od stadionu. GALA: Łatwo było poderwać Andrzeja?
SHADIA: Nigdy nie próbowałam, ale chyba tak, bo jest szalenie naiwny. Robią na nim wrażenie powłóczyste spojrzenia blondynek z dużym biustem. Myśli, że patrzą tak tylko na niego.
ANDRZEJ: Ona żartuje. GALA: Pamiętacie waszą pierwszą rozmowę?
ANDRZEJ: Nie pamiętam ani słowa, choć trwała długo. Cały wieczór i pół nocy. Byłem nastawiony na to, żeby mówić do Shadii bez przerwy. Mówiłem, mówiłem, mówiłem jak nakręcony. Żeby nie zapadła cisza, bo cisza byłaby moim wrogiem. Ludzie z radia używają głosu, żeby... GALA: ...oczarowywać?
ANDRZEJ: Powiedzmy, że chciałem wykorzystać swoją skłonność do gadulstwa, zwłaszcza że ona jest oszczędna w słowach. Nie zaczęło się jednak od słów, ale od spojrzeń. Poznaliśmy się na pokazie mody. Shadia była tam modelką. Na przyglądanie się jej miałem siedem godzin. Po pokazie podszedłem do niej i zapytałem: "Może moglibyśmy porozmawiać?". Zgodziła się. I tak 16 października 1999 roku zmieniło się moje życie.
SHADIA: Lubię, gdy Andrzej do mnie mówi. Jak opowiada na przykład o swoim dniu. Cokolwiek. Bardzo lubię jego głos. Lubię go słuchać.
ANDRZEJ: Shadia jest nastawiona na słuchanie. I potrafi godzinami milczeć. GALA: Wiadomo już, jak poderwać Shadię.
SHADIA: Nie. Nie każdemu mówi się "tak". GALA: Zdarzało się, że ktoś wcześniej cię zaczepiał?
SHADIA: Zwłaszcza na początku studiów, kiedy zarabiałam jako hostessa. Mężczyzn, którzy na kilka godzin urwali się żonom, bawi składanie dwuznacznych propozycji dziewczynom rozdającym papierosy. Ale Andrzej nie przypominał takich mężczyzn. GALA: Wzbudzał zaufanie, bo pracuje w telewizji?
SHADIA: Wtedy ani razu nie widziałam go w telewizji. Nie był zresztą taki rozpoznawalny, bo to było przed Big Brotherem. Był dla mnie facetem, który prowadził pokaz mody. Zaintrygował mnie sposób, w jaki na mnie patrzył. Ucieszyłam się, że do mnie podszedł. Nie zdobyłabym się na taki krok.
ANDRZEJ: Przyznam, że mnie też nie było łatwo. Nie jestem typem bezczelnego podrywacza. GALA: Raczej romantykiem, który wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia?
ANDRZEJ: To było ogromne zauroczenie. Czułem, że spotkanie z nią jest dla mnie bardzo ważne. Myślałem tylko o tym, żeby nie dać jej zniknąć. Nie dała się przekonać do wieczoru we dwoje przy barze, więc żeby ją zatrzymać po pokazie, zorganizowałem imprezę. Ona zabrała ze sobą swoje koleżanki, ja swoich kolegów. Siedzieliśmy przy ogromnym stole. Towarzystwo powoli się wykruszało. Około trzeciej nad ranem wreszcie zostaliśmy sami. Wieczór skończył się sukcesem, bo zgodziła się, żebym odprowadził ją do domu. GALA: Mężczyźni mówią zwykle o sukcesie, kiedy uda im się pójść z dziewczyną do łóżka.
ANDRZEJ: Wiedziałem, że znalazłem diament, a z diamentami trzeba postępować bardzo ostrożnie. Byłem cierpliwy jak wędkarz. Manewry miłosne trwały długo. GALA: Jesteś zazdrosny?
ANDRZEJ: Shadia nie daje powodów do zazdrości.
SHADIA: Staram się, bo sama jestem zazdrosna. Wszystko przez popularność Andrzeja. Kobiety zwracają na niego uwagę, bo znają go z ekranu. Wchodząc do knajpy, wywołuje poruszenie. Andrzej często wyjeżdża. Na delegacjach mieszka w hotelu, jada w restauracji, chodzi ze znajomymi na piwo i ma wiele okazji do spotykania kobiet, które szukają przygód. Wiele dziewczyn chętnie pochwaliłoby się takim łupem.
ANDRZEJ: Każda kobieta, która spojrzy na mnie zbyt zalotnie, jest wrogiem numer jeden Shadii. GALA: Jesteś zazdrosna o przeszłość męża?
SHADIA: Na początku byłam, ale tylko dlatego że jego przeszłość się przypominała. Była taka jedna dziewczyna, która mu nie dawała spokoju. Płakałam w nocy, robiłam awantury, a on bronił się, bo to nie była jego wina. Myślałam nawet o tym, żeby z kijem bejsbolowym odwiedzić tę koleżankę. Za to nigdy nie byłam zazdrosna o jego byłą żonę. Uznałam to za zamknięty rozdział. GALA: Czy praca was od siebie nie oddala?
SHADIA: Andrzej zabiera mnie, gdzie tylko się da. Odrzuca propozycje chałtur, byle tylko zostać ze mną w domu.
ANDRZEJ: Shadia zna moich znajomych. Przyjaźni się z moimi przyjaciółmi. Na spotkaniach z nimi zawsze mi towarzyszy. Gorzej jest, gdy muszę nagrywać program. Przed nagraniem chodzę podminowany po domu. Nie mogę się zatrzymać. Choć jesteśmy w tym samym pokoju, tak naprawdę ona jest sama. Potem na cztery dni znikam w studiu, ale dzwonię do niej w każdej przerwie.
SHADIA: Umiem być sama. Umiem się sobą zajmować, ale najszczęśliwsza jestem, kiedy Andrzej jest obok mnie i na przykład śpi, ogląda telewizję albo czyta książkę. Kiedy wiem, że jest spokojny, zrelaksowany, też jestem spokojna. GALA: Co czujesz, kiedy Andrzej mówi o tobie w wywiadach: seks z nią jest wciąż tak samo dobry?
SHADIA: Cieszę się. Jesteśmy razem od 4 lat, a niewielu parom po tak długim czasie udaje się zachować spontaniczność uczuć, ciepło w pocałunkach, przytulaniu się, trzymaniu za ręce. My dalej to mamy. GALA: Andrzej chętnie opowiada, co w tobie go zachwyca. Mówi o tym, że masz piękną skórę, włosy, głos, biodra, nogi, wszystko. A co ciebie w nim urzekło?
SHADIA: Uczucia nie da się wytłumaczyć. Urzeka mnie cały on: i charakter, i wygląd, i wszystko. Temperatura ciała, dotyk. To, że idealnie pasują do siebie nasze dłonie. Kiedy leżymy albo śpimy razem, sposób, w jaki mnie obejmuje, sprawia, że czuję się uzupełniona. Tak jakbyśmy byli jednym. Rozmawiała KATARZYNA SZCZERBOWSKA

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama