Renata Dancewicz: Nie martwię się tym, na co nie mam wpływu
Jedna z naszych najpiękniejszych aktorek. Programowo samodzielna buntowniczka. Bardzo ceniona przez feministki, gdyż wiele lat deklarowała, że kobietom do pełni szczęścia wcale nie jest niezbędne macierzyństwo. A teraz ma synka. Ciekawe, co kryje pod uśmiechem, który tak obezwładnia mężczyzn i irytuje kobiety?

- Claudia
Jestem przyzwoitym, choć nieco lekkomyślnym i roztargnionym człowiekiem - mówi o sobie Renata. - Głupoty, które zdarza mi się robić, nie wynikają ze złej woli ani okrucieństwa, a z niedoskonałości charakteru. Nieraz pewnych rzeczy po prostu nie dostrzegam. Gdy mój przyjaciel związał się z dziewczyną, której nie lubiłam, przy jakiejś okazji - nieświadoma, że są razem - powiedziałam mu, co o niej myślę. Innym razem ostro skrytykowałam jakiś film, nie wiedząc, że mój rozmówca był drugim reżyserem tej produkcji. Trudno. Nie zamartwiam się tym, na co nie mam wpływu. Mówię sobie: "Dancewicz, to na nic się nie zda", i biorę książkę lub dzwonię do przyjaciółki. A kiedy mam chandrę, po prostu idę spać. Albo czytam Agathę Christie. Klimat starej Anglii, jej konwenanse i galeria oryginalnych typów poprawiają mi nastrój. Aktorka jest urodzoną optymistką, dla której nic nie stanowi problemu. A przecież nie zawsze wszystko szło jej tak, jak sobie wymarzyła.
Początek zawodowej drogi nie zapowiadał sukcesu: na drugim roku wydziału aktorskiego łódzkiej szkoły filmowej skreślono ją z listy studentów za... brak postępów w nauce. - Bardzo to przeżyłam. Lubiłam "zakręconą" artystyczną atmosferę tej szkoły, miałam tam przyjaciół. Studentką przykładną nigdy nie byłam, ale też nie byłam kompletnie do niczego. Decyzja rektora miała pokazać, że dla ludzi, którzy nie chcą poświęcić życia na ołtarzu sztuki, nie ma miej-sca w szkole. A ja nie robiłam nawet wrażenia, że chcę, i podchodziłam do zajęć na luzie. To, jak potraktował Renatę rektor Jan Machulski, wywołało w niej jednak złość silnie motywującą do działania. - Zdecydowałam: stanę na głowie, a będę grać! Zaangażowałam się w teatrze w Wałbrzychu. Zostałam tam dwa sezony. A potem, zgodnie z prawem, mogłam już zdawać eksternistycznie egzamin aktorski. Zdałam go i przeniosłam się do Warszawy. Zaczęłam też brać udział w castingach, czego nie cierpię i "normalnie" nigdy bym nie robiła. Na początku było jednak trudno: byłam nikim, aktoreczką z prowincji, której nie musi się powieść. Dopiero rola Krysi w filmie "Pułkownik Kwiatkowski" i Beaty w serialu "Ekstradycja" wyrwały mnie z anonimowości. Ale nie czuję się gwiazdą i nie tęsknię za rozpoznawalnością na ulicy, rozdawaniem autografów, szerzej otwieranymi przede mną drzwiami w bankach i restauracjach. Może to błąd, bo czasem, gdy załatwiam sprawy w urzędzie, nieprzyjemne panie zza biurek potrafią wyprowadzić mnie z równowagi. W języku Renaty nie ma także słowa "poświęcać się". Chciałaby w przyszłości zostać wesołą staruszką, niemającą żalu, że czemuś lub komuś poświęciła życie, a w zamian dostała niewiele. Dlatego złości się, kiedy w relacjach z posiedzeń sejmu słyszy, jak jakaś posłanka zapewnia, że kobieta jest stworzona po to, by zajmować się ogniskiem rodzinnym. Myśli wówczas: "W takim razie co ta pani robi w sejmie?!". Trzy lata temu aktorka zaskoczyła wszystkich: ta miłośniczka luzu oraz swobody zdecydowała się na macierzyństwo. O ojcu dziecka i swoim życiowym partnerze Tomaszu nie chce prawie nic powiedzieć.
Jak w bajce
- Jestem w udanym związku. Zawsze wierzyłam, że w realnym życiu zdarzają się bajki o Kopciuszku i królewiczu. Być może w takiej się znalazłam. Nie wszystko jednak jest na sprzedaż, a Tomasz nie lubi być pod obstrzałem kamer. Wiadomo, że połączyła ich pasja do brydża. Są razem od czterech lat. Jurek, ich syn, urodził się jesienią 2003 r. - Jako osoba niechętna dzieciom i idei macierzyństwa dostałam wielki prezent od losu - niezasłużenie dobrą ciążę. Ani razu nie czułam się źle, byłam pełna energii, radosna i pogodna. Nie miałam zachcianek typu ogórki kiszone z czekoladą. Do szóstego miesiąca spokojnie grałam w serialu "Na Wspólnej". Kryzys przyszedł dopiero w siódmym, gdy zdałam sobie sprawę, że muszę to dziecko jakoś z siebie wydobyć, a panicznie bałam się porodu. W końcu zdecydowałam się na cesarskie cięcie i nie wspominam tego jako wielkiej traumy. Macierzyństwo zmieniło Renatę. Zwolniła tempo, w pierwszych miesiącach życia Jerzyka wszystko inne zeszło na daleki plan. - Przy całej radości z macierzyństwa to mordercza praca. Po niej należy się wypoczynek. Ale Jurek jest i zawsze będzie w moim życiu. Mimo że nie należę do matek, które nie odstępują dziecka na krok i z rozrzewnieniem wpatrują się w jego nowy ząbek. Na szczęście mój zawód pozwala spędzać z synkiem dużo czasu. A on jest radosnym dzieckiem: śmieje się, psoci, uwielbia tańczyć. Gdy jednak coś mu się nie podoba, zaciska pięści albo wrzeszczy. Ma charakter!
Szeroki świat
Ewa Jabłonowska
- Pełen artykuł w Claudii 5/2006
1 z 2

dancewicz1d
2 z 2

dancewicz1m
Polecane
„Nie mogę patrzeć na brudne ubrania i paznokcie wnuczka. Synowa ma mnie za wredną jędzę, a ja się po prostu martwię”
„Oczami wyobraźni widziałam się na uniwersytecie. Po tym, co zrobiłam na maturze, nie spojrzę matce w oczy”
„Mąż nie ma pojęcia, co zrobiłam na wyjeździe integracyjnym. Nie mam już złudzeń, że życie z jednym facetem to nuda”
„Dzieci nie zapytały, czy mam siłę robić Wielkanoc. W tym roku zamiast żurku w garnku, zobaczą kartkę na lodówce”
„Moja 19-letnia córka nie ma za grosz wstydu. Mam ochotę wyrzucić ją z domu po tym, co zrobiła”
„Chciałam uczciwie zarobić na Święta, ale się nie udało. Mąż nie wie, skąd mam kasę na karpia”
„Wnuczka wykorzystała moją miłość i wyciągnęła ode mnie kasę. Teraz spłacam po 700 zł co miesiąc i nie mam na leki”
„Moja matka leży w śpiączce, a ja się martwię. Najbardziej tym, że kiedyś znowu się obudzi i zacznie swoje gierki”
„Armand”– norweski kandydat do Oscara z genialną rolą Renate Reinsve. W tym filmie prawda miesza się z kłamstwem
„Wysoki rachunek za prąd zwalił mnie z nóg. Czułam w tym jakiś szwindel, bo przecież nie mam w domu elektrowni”
Renata Dancewicz dokona apostazji. "Nie wierzę w Boga i nie chcę być częścią Kościoła katolickiego"
„Kocham swojego wnuka, ale nie mam zamiaru niańczyć go w nieskończoność. Nie będę się poświęcać za słoiczek z marchewką”
„Studencka parapetówka przerodziła się w spektakl chaosu. Właściciel mieszkania nie był zachwycony tym, co zobaczył”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa