PRZEMYSŁAW I MARZENA CYPRYAŃSCY Trzymamy się razem
Brat i siostra. To ona dała mu siłę, by pójść za marzeniami. Przemysław Cypryański z przyjemnością wcielił się w rolę bogatego playboya w komedii „Jeszcze raz”. Bo sam w życiu miał pod górkę. Przedostatni z szóstki rodzeństwa, karierę w Warszawie zaczynał od pracy w fast foodzie...

- GALA 2/2008||
Przystojny, wysportowany i elegancki. Gdziekolwiek się pojawi, oblegają go fanki, które nie chcą uwierzyć, że aktor nie ma dziewczyny. Nic dziwnego: na premierach fi lmowych, przyjęciach i wernisażach Przemkowi zwykle towarzyszy o dziesięć lat starsza siostra. „Niektórzy podejrzewają, że chodzę z nim, żeby go pilnować – śmieje się Marzena Cypryańska, atrakcyjna brunetka, doktor psychologii. – A my po prostu lubimy być razem”. Na pozór bardzo się różnią. On – energiczny, wesoły, niecierpliwy. Ona – spokojna, wytrwała, mocny charakter. A jednak dobrze się rozumieją. Przemek mówi, że to właśnie siostra dopingowała go, wspierała, pomagała uwierzyć w siebie.
GALA: Przez kilka lat mieszkaliście w wynajętym mieszkaniu, w jednym pokoju. Nie mieliście siebie dość?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Sama nie wiem, jak to wytrzymaliśmy. To była konieczność, brakowało pieniędzy. Ja pierwsza wyjechałam z Marzenina do Warszawy. Przemkowi było łatwiej, przetarłam mu szlaki. Kiedy zjawił się u mnie, pisałam już pracę doktorską. Do małego pokoiku zawalonego książkami wstawiliśmy drugie łóżko i biurko. Ja od rana do wieczora siedziałam nad laptopem. Przemek studiował informatykę i pracował w restauracji. Oboje byliśmy bardzo zajęci. Nie mieliśmy czasu na kłótnie.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Pochodzimy z wielodzietnej rodziny. Nauczyliśmy się ustępować. Życie w Warszawie było jednym wielkim kompromisem. Na początku czułem się zagubiony. Kiedy dostałem pierwszą pracę w fast foodzie, byłem szczęśliwy, że zaczynam sam na siebie zarabiać, choć pensja 600 zł ledwo starczała na życie. Kontrolę nad wydatkami powierzyłem Marzenie, bo jest bardziej gospodarna i oszczędna. Ja lubię zaszaleć, a musieliśmy sobie wszystkiego odmawiać.
GALA: Spieraliście się o pieniądze?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Nigdy. Raczej o drobiazgi. Na przykład denerwowało mnie, że Przemek zostawia wszędzie brudne naczynia (śmiech). Zwracałam mu uwagę, ale nie reagował. Dopiero jak zaczęłam kubki i talerzyki ustawiać w piramidę na jego biurku, poskutkowało. W końcu ustaliliśmy zasady wspólnego życia, m.in. że nie zapraszamy do domu gości.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Zresztą i tak nie mieliśmy czasu na życie towarzyskie. W restauracji awansowałem na kierownika zmiany. Wracałem do domu piekielnie zmęczony. Zacząłem zawalać naukę. Nie dawałem sobie rady.
GALA: I wtedy Marzena podpowiedziała ci, żebyś spróbował szczęścia w reklamie?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Ona mnie dobrze zna i potrafi doradzić. Słucham jej, ale decyzje zawsze podejmuję sam. Jak nie jestem przekonany, to nie ma siły, żeby mnie do czegoś zmusiła. Pomysł z reklamą spodobał mi się. Znalazłem ogłoszenie i któregoś dnia po pracy pojechałem na casting. I nic. Szansę dostałem dopiero pół roku później, przez przypadek.
GALA: Wierzysz w przypadki?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Wierzę, że szczęściu trzeba pomagać. Podążam za marzeniami, ale jestem też realistą. Może dlatego nie znoszę horoskopów... Kiedy na randce słyszę pytanie o znak zodiaku, to koniec. Natychmiast się wycofuję.
GALA: No dobrze, zapomnijmy o astrologii. Jak to było z tą szansą?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: W mojej restauracji kręcono reklamówkę. Wykorzystałem sytuację i podpytałem, co zrobić, żeby znaleźć się przed kamerami. Trafiłem do agencji aktorskiej, a potem kręciłem reklamę za reklamą: pasta do zębów, biżuteria, makarony, soki... Myślałem o szkole aktorskiej. Nie miałem jednak na nią czasu, musiałem pracować. Ktoś powiedział mi o Studium Aktorskim przy Teatrze Żydowskim. Skończyłem je, ale oblałem jeden z egzaminów końcowych. Nie jestem aktorem zawodowym.
GALA: I nie czujesz się z tym pewnie. To Marzena namówiła cię na psychologię?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Dużo rozmawialiśmy, podsuwałam mu książki, czytałam fragmenty swojej pracy. Dla mnie psychologia to pasja.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: A dla mnie po prostu studia. Chciałem mieć „zapasowy” zawód. Mógłbym zająć się kreowaniem wizerunku. To wariant na wypadek, gdyby z aktorstwem mi nie wyszło.
GALA: Ależ wychodzi! Niedługo zobaczymy cię w komedii romantycznej „Jeszcze raz” w roli głównej. Spełniłeś marzenie?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Rola surfera Pawła była dla mnie jak terapia. W filmie gram chłopaka, który skupia się tylko na własnych przyjemnościach. Ma bogatych rodziców i o nic nie musi się martwić. Korzysta z każdej okazji, żeby się dobrze zabawić. Potem okazuje się, że jest wrażliwym romantykiem. Dzięki niemu poczułem się luzakiem.
GALA: Chyba nie do końca, bo przecież ciężko pracowałeś na planie. Podobno w trzy dni nauczyłeś się pływać na desce?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Potrafię być uparty, szczególnie gdy czuję, że ktoś na mnie liczy. Trenowaliśmy w Zatoce Puckiej. Scena na desce miała trwać kilkanaście sekund. Chciałem się nauczyć efektownego triku.
GALA: Nie lepiej było skorzystać z pomocy kaskadera?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Przemek lubi rywalizować, nie chciałby, żeby ktoś go wyręczał. Trzyma formę, już w podstawówce biegał na długie dystanse.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Wymyśliłem sobie obrót żaglem o 360 stopni, tak zwany „helikopterek”. Na wytrenowanie tego manewru został mi ostatni dzień. Kilkadziesiąt razy wpadałem do wody, miałem ponaciągane ścięgna. A cała ekipa mówiła tylko o „helikopterku”...
GALA: I udało się?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Nagrywaliśmy tę scenę podczas zachodu słońca. Nie było czasu na duble. Sprężyłem się i wyszło. Cieszyłem się jak dziecko. Potem idę, oglądam zmontowany film. Mojej sceny nie ma. Wycięli ją. Na pocieszenie usłyszałem, że zostanie dodana do wersji DVD.
GALA: Byłeś rozczarowany?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Lubię od razu widzieć rezultaty. W przeciwieństwie do Marzeny, która potrafi czekać na efekt całymi latami. Na szczęście wynieśliśmy z domu nierealistyczny optymizm, którym zaraziła nas mama.
GALA: Nierealistyczny optymizm?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Marzena napisała o tym doktorat.
MARZENA CYPRYAŃSKA: Taki był punkt wyjścia. Potem zrobiło się bardzo teoretyczne. W każdym razie nasza mama rzeczywiście jest niepoprawną optymistką. Już sam fakt, że ma sześcioro dzieci, o tym świadczy (śmiech). Potrafiła przekonywać do rzeczy wręcz niemożliwych. „To, że jesteśmy biedni, nie znaczy, że masz być nikim”, powtarzała.
GALA: Mieliście szczęśliwe dzieciństwo?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Kto opowiada? (śmiech) Bo nasze opowieści mogą się bardzo różnić. Dzieciństwo wspominam jako bardzo szczęśliwe, choć nie czułam się rozpieszczana. Nasi rodzice byli bardzo pracowici i ja przez długi czas nie wiedziałam, że istnieje zmęczenie. W domu nie używało się tego słowa. Musieliśmy im dużo pomagać. Przemek dorastał w czasie, kiedy my starsi zaczęliśmy się przeciwko temu buntować. Jako rodzeństwo trzymaliśmy się razem, a on był synkiem mamusi. Wiedzieliśmy, że jak coś się zdarzy, to na pewno wygada. Aż wreszcie znaleźliśmy na niego sposób.
GALA: Jaki?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Mały szantaż. Pewnego razu Przemek podpalił dom...
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Chciałem pokazać, że umiem strzelać zapałkami. Strzelałem, a tu zapaliły się jakieś kartony i wybuchł pożar w korytarzu.
MARZENA CYPRYAŃSKA: Przybiegł do nas przerażony, więc ruszyliśmy na pomoc i ugasiliśmy ogień. Rodzice nic o tym nie wiedzieli. W ten sposób zdobyliśmy na niego haka. A do niego dotarło, że jednak powinien trzymać z nami.
GALA: Młodszy brat to utrapienie?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Nie dla mnie. Lubiliśmy rozmawiać. Przemek znał moich znajomych, lubił ich zabawiać. W Marzeninie nie ma wielu możliwości spędzania wolnego czasu. Jest tylko klub szachowy. Wszyscy graliśmy, także na turniejach.
GALA: Musiałeś być dobry, skoro rozgrywałeś partię z kardynałem Glempem.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: To było na rozpoczęciu Międzynarodowego Turnieju Szachowego im. ks. bp. Jerzego Dąbrowskiego, który od lat odbywa się w naszym rodzinnym mieście. Partia zakończyła się remisem.
GALA: Byłeś najmniejszym i najmłodszym ministrantem w Marzeninie. Wszyscy zachwycali się, że wyglądasz jak aniołek.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Mój starszy brat był ministrantem i chodził po kolędzie. Pewnego razu mama dla zabawy ubrała mnie w komżę. Kiedy zobaczył mnie ksiądz, zaproponował, żebym i ja służył w kościele. Miałem wtedy trzy i pół roku! Ręce cały czas trzymałem złożone jak do modlitwy, bo myślałem, że nie wolno ich opuścić. Ministrantem byłem przez 17 lat i nawet chciałem zostać księdzem.
GALA: To czemu nim nie jesteś?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Bo zaczęły mi się podobać dziewczyny i uznałem, że celibat to nie dla mnie.
GALA: Ale nie masz partnerki. Choć fanki podejrzewają, że ją po prostu ukrywasz.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Nie mam. Nie chcę się jeszcze z nikim wiązać na stałe. Chcę się nacieszyć niezależnością. Podoba mi się, że odpowiadam tylko za siebie. Mogę pojechać do warsztatu, gdzie czekają na mnie dwa ukochane cacka – corvetta z 1974 roku i garbus z 1979 roku. I pojeździć, gdzie chcę i jak długo chcę.
GALA: Dziewczyny, z którymi się umawiasz, są tym zawiedzione?
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Często słyszę, że jestem niedojrzały. Zgadzam się i mówię: „To prawda, jestem absolutnie niedojrzały do tego, żeby teraz zakładać rodzinę”. A one się denerwują, myślą, że się z nimi droczę albo że coś kręcę. Czasem odwiedzam znajomych, którzy mają dzieci. Po trzech godzinach z ulgą wracam do siebie. Ja nawet psa nie mam, bo jak wyobrażę sobie, że o szóstej rano musiałbym iść z nim na spacer... Nie! Jeszcze nie teraz.
MARZENA CYPRYAŃSKA: Przemek jest uczciwy. Nikogo nie zwodzi. Wierzę, że przyjdzie na niego czas i wtedy pomyśli o rodzinie.
GALA: A ty masz rodzinę?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Jeszcze nie.
GALA: Jesteście singlami z wyboru. Może oboje musicie odreagować nadmiar obowiązków z dzieciństwa?
MARZENA CYPRYAŃSKA: Nasza sytuacja stopniowo się poprawiała. Najpierw przeprowadziliśmy się do dwupokojowego mieszkania. Od pół roku mieszkamy oddzielnie. Lepiej nam się wiedzie finansowo. Pozwalamy sobie na więcej przyjemności: wspólne wypady do kina czy do restauracji. Był czas, gdy czułam się za Przemka odpowiedzialna. Teraz to on bardziej troszczy się o mnie. Nawet mam wrażenie, że jest moim starszym bratem.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: To prawda. Zmieniłem się, ale ciągle myślę: co możesz zrobić jutro, zrób jutro (śmiech).
MARZENA CYPRYAŃSKA: Mnie się wydaje, że stałeś się bardziej asertywny.
PRZEMYSŁAW CYPRYAŃSKI: Tego nauczyłem się w Warszawie. Jak wielu innych rzeczy.
MARZENA CYPRYAŃSKA: (do Przemka) Wiesz, że bardzo dużo mówisz? Mnie się wydawało, że to ja szybko i dużo mówię, jak nasza mama, ale ty mnie w tym bijesz na głowę.
Polecane
„Moje małżeństwo to fikcja, a razem trzyma nas tylko dziecko. Zrozumiałam, że tak naprawdę kocham przyjaciela sprzed lat”
Horoskop na jutro 18 grudnia 2024 dla Skorpiona. Warto, by trzymali się nadziei na lepsze jutro
„Mam 65 lat i chciałam ten ostatni raz pójść w tango. Dzieci mnie ostrzegały, ale mleko się rozlało”
„Kocham naprawiać auta i jestem w tym świetna. Moja mama się mnie wstydzi i za każdym razem wbija szpileczkę”
Wskazano 3 znaki zodiaku, których pech się nie trzyma. Wszechświat zawsze działa na ich korzyść
„Piorę mężowi gacie i podaję obiadki pod nos, a on figluje na boku. Nawet teściowa trzyma moją stronę”
„Przed 70-tką zapisałam się na jogę i poczułam, że żyję. Wdowa na emeryturze nie musi od razu kłaść się do trumny”
„Połączyła nas miłość do książek i antyków. Gdy zobaczyłam, co mój chłopak trzyma w domu, z wrażenia o mało nie padłam”
„Na Dzień Kobiet już 2 razy dostałam perfumy pachnące kościołem. Mąż myślał, że do 3 razy sztuka, ale miarka się przebrała”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa