Paolo Cozza - Żona mnie zaczarowała
Kocha gorąco jak Włoch. Podaje żonie kawę i rogaliki do łóżka, powtarza, że jest piękna i mądra. I przy okazji chwali siebie: ona ma ze mną raj na ziemi!

- Naj
Dlaczego prawnik z Mediolanu wybrał życie w Polsce? Z miłości. - Przyjechałem tu wraz z kolegami 12 lat temu i zachwyciłem się. Po dwóch latach wróciłem, na stałe - mówi. Zajął się handlem akcesoriami motoryzacyjnymi. - Na targach w Poznaniu przy naszym stoisku śpiewałem, tańczyłem, uczyłem publiczność salsy. Kiedy trzeba rozmawiać o towarze, warunkach transakcji, jestem skoncentrowany, poważny, ale pięć minut później, jak mi się chce śpiewać, to śpiewam - mówi. Został włoskim biznesmenem z Warszawy, ulubieńcem polskich telewidzów. Znalazł tu żonę Iwonę, wkrótce zostanie ojcem.
- Dziwna sprawa. Przed ślubem siedem lat żyliśmy z Iwoną w kon-kubinacie. Ulubionym tematem dyskusji był wtedy podział domowych obowiązków. Bo Iwona, wi-dać pod wpływem różnych plotek o Włochach, mówiła mi, że nie da się zdominować. I nigdy nie ograniczy swojego życia do roli kury domowej. Zrozumiałem i w weekendy zacząłem zabawiać się w ku- charza. A po ślubie... wszystko się zmieniło. Gotuję już codziennie, tylko i wyłącznie ja. Gotuję i więcej jem. W efekcie od czerwca przytyłem aż cztery kilo. Ale o dziwo, żonka tak mnie zaczarowała, że dobrowolnie przejmuję kobiece obowiązki. Ona ma ze mną raj na ziemi!
Przez to gotowanie?
- Nie tylko. Ja w ogóle jestem facet do rany przyłóż. Jesteśmy pół roku po ślubie, a wciąż przynoszę jej kawę do łóżka. Nawet wtedy, gdy musi wyjechać w interesach i budzi się o szóstej rano, wstaję i parzę włoskie espresso. Ale po ślubie jej wymagania bardzo wzrosły. Oprócz kawy do łóżka - życzeniem małżonki stały się rogaliki. Staję na głowie, by je podać, bo jeśli się nie spiszę, cały dzień będę słyszał marudzenie: "Nawet mi kawy nie zrobiłeś". Chociaż już trochę się przyzwyczaiłem. Tak jest, tak będzie.
Niektórzy mówią, że małżeństwa włosko-polskie rzadko bywają udane. Nie boisz się tego?
- Nie mam czego. Wszyscy moi koledzy z Włoch zazdroszczą mi takiej żony. Blondynka z dużymi oczami - o takiej kobiecie marzy każdy Włoch. Jak mówisz do Włocha: "Moja dziewczyna ma niebieskie oczy", to znaczy, że prawdziwa z niej piękność. Iwona jest piękna, mądra, można z nią o wszystkim podyskutować. Imponuje mi też jej silna potrzeba niepoddawania się.
Ależ większość Włochów przyzwyczajona jest do kobiet uległych i bezgranicznie poświęcających się mężczyźnie!
- Niestety. Koledzy są pod wrażeniem osobowości Polek. Są silne i nie wchodzą pod pantofel, tak jak Włoszki. Ale potem śmieją się, że teraz gotuję i pomagam w domu. Mówią: brakuje ci tylko spódnicy i będziesz perfect! Teraz Włoszki też powoli się uniezależniają od mężczyzn, ale moi koledzy, faceci po czterdziestce, myślą jeszcze stereotypami. Żona ma siedzieć w domu i czekać, aż mąż wróci po pracy zmęczony. Ja łamię ten stereotyp, bo częściej bywam w domu niż moja żona. To ona wraca i jest głodna. Mam świra na punkcie tuńczyka i ostatnio często gotuję makaron z tuńczykiem. Jeżeli za często proponuję to samo danie, jestem opieprzony: "Co to za rutyna, co się dzieje, nie można tak żyć". Wiele takich sytuacji działo się na oczach moich kolegów. Dlatego teraz, kiedy dzwonią z Włoch, dobrych parę minut pytają: czy już posprzątałem, a może nie mogę rozmawiać przez telefon, bo muszę umyć kibelek?
Zdarza ci się powiedzieć w domu: i kto tu rządzi?
- Rządzimy po połowie. Umeblowanie domu, na jaki kolor pomalować ściany - zupełnie mnie nie interesuje. Nauczono mnie, że to leży w gestii żony. W moich żyłach płynie kalabryjska krew. Ojciec Pino pochodzi z Kalabrii. To bardzo specyficzny gatunek Włocha. Nawet mama mówiła za młodu: "Nigdy nie wyjdę za mąż za Calabrese!". Bo tata jest wielkim tradycjonalistą. Zgodnie z jego życzeniem, mama nigdy nie pracowała zawodowo. On utrzymuje rodzinę, ale gdy przekroczy próg domu, nie robi nic poza czekaniem: na obiad, podłączenie telefonu, uprasowane koszule. Tylko raz widziałem, żeby sobie zaparzył kawę na śniadanie. Chyba przez roztargnienie... Nam to nie grozi.
- Od lat kłócimy się o to samo: o oglądanie telewizji. Telewizor to najważniejszy sprzęt w domu. Mieszkamy we dwoje, a mamy trzy telewizory - brakuje go tylko w łazience. Jestem kibicem, kiedyś oglądałem wyłącznie stację, która całą dobę nadawała informacje na temat Interu Mediolan. Od niedawna mam nową telewizyjną pasję: oglądam TVN24. Debaty polityczne to teraz najlepszy program rozrywkowy. Tu nie ma powtórki, zawsze jest coś na żywo. Później przez skype'a łączę się z kolegami we Włoszech i opowiadam, jakie są seksafery. Choć na serio jest to przerażające.
Jak nie wytrzymasz, zabierzesz żonę, dziecko, które ma się urodzić w czerwcu, i wrócisz do Włoch?
- Nie, zostaję. Buduję dom 500 kilometrów od Warszawy, w miejscowości Iwony, Rytrze pod Nowym Sączem. Taki drewniany, góralski, żebym mógł w nim odpoczywać z rodziną w wakacje i zimowe święta. Bo mam zamiar złamać coś do tej pory nietykalnego: zostać w Polsce na święta Bożego Narodzenia. Włosi kochają spędzać je w domu. I moja mama też nie pozwala, żebym świętował z dala od niej. Więc co roku w grudniu wyjeżdżaliśmy z Iwoną do Mediolanu. Teraz snujemy ambitne plany, o których moja mama nie ma jeszcze pojęcia - żeby najbliższą gwiazdkę świętować w Polsce. Pod pretekstem budowy domu zostać tutaj.
Iwonie nie przeszkadza to, że jesteś tak bardzo po włosku przywiązany do mamusi?
- To normalne. Nikt na świecie nie denerwuje mnie tak, jak moja mama. Natomiast kiedy coś każe, ja wszystko robię - w końcu to jest moja mama. Włoski syn zawsze robi to, co mama chce. Góralka też potrafi wziąć w ryzy. Ale mama to prawdziwa siła. W moim przypadku na razie nie ma problemu teściowa-synowa, bo mieszkają zbyt daleko od siebie. Ale gdybyśmy zamieszkali we Włoszech, mogłoby być groźnie. Co chwila słyszałbym od mamy: "No co ty, pomagasz w domu? Przecież to należy do niej!"
Jesteś biznesmenem, w swojej firmie zatrudniłeś Iwonę. Kto tak naprawdę szefuje?
- W mojej firmie jest anarchia. Każdy szefuje sam swojemu działowi. Oczywiście, Iwona czuwa... Bo był czas, że nie chciało mi się już chodzić do pracy. Iwona pokazywała się w firmie częściej niż ja. Mówiła, że odkąd ona zaczęła tam pracować, ja przestałem. OK, mogę leżeć na kanapie, a moja słodka połowa niech się męczy, pracuje i ma z tego satysfakcję. Ale ostatnio znowu nabrałem entuzjazmu, bo rozszerzamy asortyment i wprowadzamy nowe akcesoria do motorów i skuterów. Coraz więcej Polaków jeździ do pracy na skuterach. Oszczędzają czas, a poza tym to świetna zabawa. Sam w Mediolanie miałem skuter. Jeździłem nim przez dwa tygodnie, a potem mi go ukradli. W Mediolanie kradzież skuterów to sport narodowy, jak piłka nożna.
Mieszkasz w Polsce już kilkanaście lat. Czy możesz powiedzieć, że czujesz się spolszczony?
- Chyba nie. Jestem i będę włoskim kogutem. Za to mam dwie lewe ręce do majsterkowania. Nie potrafię w domu niczego naprawić. Jeżeli coś się zepsuje, natychmiast interweniuje Iwona. Ona wymienia żarówki w domu, wbija gwoździe. I chociaż Polacy uważają, że to mężczyzna powinien być takim majsterklepką, ja się do tego nie nadaję. Ale jednego - szczęśliwie - nie udało mi się nauczyć od Polaków: narzekania i malkontenctwa. Szkoda, że Polacy nie wierzą, że mają w kraju świetne perspektywy. I że tutaj też można dobrze żyć.
Ewa Przybora naj@naj.pl
Polecane
„Po śmierci żony myślałem, że czeka mnie Wigilia dla samotnych. Jednak zapaliło się dla mnie jeszcze światełko nadziei”
„Kręciło mnie, że on jest tajemniczy do czasu, aż w moich drzwiach stanęła jego żona. Jak mógł mnie tak okłamać?”
Anonimowe wyznania: „Gdy żona zdradziła mnie z najlepszym przyjacielem, wiedziałem, że zemsta będzie słodka”
„Figlowałem ze szwagierką, bo żona mnie olewała. Wpadłem wprost w jej sidła jak ostatni naiwniak”
„Myślałem, że żona mnie kocha. A ona wyszła za mnie tylko dlatego, bo tak jej podpowiedział horoskop”
„Żona zrobiła ze mnie lelum polelum. Ta harpia szkoliła mnie przez lata, aż stałem się facetem bez własnego zdania”
„Żona traktuje mnie jak sprzątacza. Po pracy zamiast oglądać mecz, biegam z odkurzaczem i szoruję gary”
„W telefonie żony znalazłem romantyczne wiadomości, ale nie do mnie. Osłupiałem, gdy odkryłem, kto jest ich odbiorcą”
„Sąsiad skakał koło mnie, aż mu uległam. Gdy oznajmił żonie, że odchodzi poczułam, że ta gra jest niewarta świeczki”
„Mam dość tego, że rodzina traktuje mnie jak bankomat. Żona posłałaby mnie do diabła, gdyby odkryła, jak się relaksuję”
„Harowałem za granicą, żeby spłacić kredyt. Gdy wróciłem, żona miała dla mnie taką niespodziankę, że aż mnie zatkało”
Jerzy, 35 lat: „Sąsiedzi zaczęli szeptać o mnie po kątach. Ktoś chciał mnie sprawdzić i nie była to moja żona”
„W walentynki kupiłem żonie róże i czekoladki. Bajka się skończyła, gdy odkryłem, jaki prezent przygotowała dla mnie”
„Żona kłamała na temat naszego rozstania. Wszyscy mieli mnie za drania i nikogo nie interesowała prawda”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa