Reklama

Cztery kostiumy kąpielowe, w tym tak zwana skóra rekina, czyli superlekki (150 g) kostium z nogawkami, dwa czepki - biały i czerwony, dwie pary okularów pływackich, szkła kontaktowe i zdjęcia z narzeczonym Maćkiem (ulubione pochodzą z sesji dla Gali!). To wszystko wylądowało na dnie walizki, którą Otylia zabiera do Aten. 21-letnia mistrzyni świata jedzie tam spełnić kolejne marzenie. Zdobyć medal, jakiego nie ma jeszcze w kolekcji - olimpijskie złoto. Ma na to wielkie szanse. Rywalki deklasuje od 6. roku życia, kiedy dystans 25 metrów na basenie w Rudzie Śląskiej przepłynęła dużo szybciej od innych dzieci. Tak zdobyła kartę "Już pływam". - Na początku bałam się wody. Nie chciałam wchodzić do basenu bez mamy - mówi Otylia, która jako ośmiolatka przywiozła do domu swój pierwszy puchar. Tymczasem próbowała także szermierki i marzyła o tańcu towarzyskim. Niestety, partnerzy sięgali jej do ramion. Za duża urosła. Wybrała pływanie. Dziś w kieszeni ma dwa najważniejsze tytuły: mistrzostwo świata i Europy. Przepłynęła 15 tysięcy kilometrów i osiągnęła najlepszy wynik próbnych zawodów na olimpijskim basenie w Atenach. - Sukces uzależnia - przyznaje. - Wygrywam i chcę więcej. Zwycięstwo mobilizuje. Ale jak ktoś mnie zna, wie, że porażka także. Wielką siłę daje Otylii pierścionek zaręczynowy, który dostała od ukochanego Maćka tuż przed wyjazdem. - Ślub dopiero po pracy magisterskiej - przyznaje mistrzyni. Na razie liczą się igrzyska. Otylia bardzo wierzy, że uda jej się zdobyć medal. My wierzymy, że złoty, a może nawet dwa. GALA: Twój trener Paweł Słomiński zapowiedział, że przywieziesz dwa złote medale.
OTYLIA JĘDRZEJCZAK: O tak, słyszałam nawet, że tak jak Irena Szewińska mam zdobyć trzy. Tylko że ja startuję w dwóch konkurencjach: 200 metrów motylkiem i prawdopodobnie 400 metrów stylem dowolnym. A mój trener nic takiego nie powiedział, to przekłamanie w prasie. Medali nie można zagwarantować. Ja nawet głośno nie wypowiadam marzeń. Jeśli popłynę słabo, mam plan awaryjny. Pojadę do rodziców i będę mogła w końcu poimprezować. A potem to się chyba pójdę powiesić. Maciek zaręcza, że pójdzie ze mną, bo nie może beze mnie żyć. GALA: Zaręczyliście się?!
OTYLIA: Tak! Bardzo romantycznie. Byłam w czerwcu w Gorzowie. Wieczorem mieliśmy się spotkać na imprezie u koleżanki. Zerwało mi się ramiączko w sukience. Chciałam jechać do pasmanterii po agrafkę, ale przyjaciółka zaproponowała: wpadnijmy do domu Maćka. Jego nie ma, ale przecież świetnie znam się z jego rodziną. Kiedy weszłam do mieszkania, było ciemno. Coś mi nie pasowało. Paliły się świece, usłyszałam naszą ulubioną piosenkę. I wtedy pojawił się Maciek. Niezwykle przejęty, w garniturze. Na stole stało wielkie pudło. W nim mniejsze i jeszcze mniejsze. W ostatnim znalazłam pierścionek z białego złota z pięcioma brylantami. Popłakałam się ze wzruszenia. GALA: Poznaliście się oczywiście na basenie, a wasz związek zaczął się 9 lipca. Od pierwszego pocałunku.
OTYLIA: I to bardzo zaniepokoiło mojego trenera. Bo zdarzyło się tuż przed mistrzostwami świata. Miałam trenować, a nie myśleć o chłopakach. GALA: A jednak miłość przyniosła ci szczęście.
OTYLIA: Zdobyłam mistrzostwo świata. A zaraz potem Maciek wyznał mi miłość. Tym razem oświadczył się przed startami. Nie chciał, żeby ludzie komentowali, że zaręczył się, bo wygrałam lub przegrałam. GALA: Dlaczego w takim razie teraz nie jedzie wspierać cię w Atenach?
OTYLIA: Tak się umówiliśmy. Wolę, żeby na olimpiadę nie jechali ani rodzice, ani Maciek. Głowę miałabym zajętą, czy wszystko u nich w porządku. Wystarczy mi świadomość, że Maciek i rodzina we mnie wierzą. Najbardziej pomaga mi, kiedy na ekranie telefonu widzę SMS-a od Maćka: "Motylku, wierzę w ciebie! Wszystko się uda". GALA: Potrafisz przegrywać?
OTYLIA: Nauczyłam się tego trzy lata temu w trakcie mistrzostw świata w Japonii. Podczas eliminacji zachłysnęłam się wodą, stanęłam w miejscu. Kiedy ruszyłam, rywalki płynęły już w drugą stronę. Dopłynęłam ostatnia. Ale potem w innej konkurencji i tak zdobyłam wicemistrzostwo świata. GALA: Kogo najbardziej obawiasz się w Atenach?
OTYLIA: Mam kilka rywalek. Przede wszystkim starszą o siedem lat Australijkę Petre Thomas. Jest też świetna Węgierka i jak zawsze Amerykanki. Z niektórymi dziewczynami naprawdę się lubię. Po zawodach spędzamy razem czas. W końcu mamy wspólne tematy. GALA: Masz jakiś rytuał, który odprawiasz zawsze przed zawodami?
OTYLIA: Przed każdym skokiem do wody: czy na treningu, czy na zawodach, muszę się przeżegnać. Przed wyjazdem na olimpiadę byłam w moim ukochanym sanktuarium w Licheniu. A przesądy? Owszem, mam jeden. Biały czepek zakładam na poranne wyścigi. Po południu tylko czerwony. Dlatego firma, która przygotowała dla mnie stroje, otrzymała wytyczne i dostałam odpowiednie czepki. GALA: Jak wygląda ostatnie piętnaście minut przed startem?
OTYLIA: Zawsze boli mnie brzuch. Staram się skoncentrować, więc słucham muzyki. Ostatnio są to składanki. Głównie polski hip hop, Szymon Wydra i Kayah. Bardzo mnie motywuje. Stres zamieniam w wolę walki. Jestem nabuzowana, co pomaga w dobrym starcie. GALA: Dziennie przepływasz około 15 kilometrów. O czym myślisz w basenie? Nie nudzi ci się pod wodą?
OTYLIA: Czasami śpiewam piosenki, które chodzą mi po głowie. Jak mam ciężkie zadanie, to wolę szybszą, energetyzującą muzykę, wtedy przyspieszam na nawrotach. Wymyślam własne słowa do piosenek. A czasem sobie tak filozofuję o życiu. Inaczej jest na zawodach. Tam mam jedną myśl: aby jak najszybciej od ściany do ściany. GALA: Kiedy płyniesz, jesteś jak cyborg, ale na mecie pokazujesz emocje.
OTYLIA: Gdy dotykam ściany, nie czuję zmęczenia. Śmieję się, czasem płaczę jednocześnie. Niektórzy twierdzą, że kiedy mam zły wynik, przeklinam, co widać po ruchu moich ust. Ale ja tego nie pamiętam. Będziesz mogła zobaczyć to w Atenach. Start wywołuje tak silny stres, że dopiero po 5-10 minutach po finiszu dociera do mnie, że ledwo stoję i cała drżę. Kiedy czekałam na dekorację na mistrzostwach Europy, nogi miałam jak z waty. W nocy nie mogłam spać ze zmęczenia. Teraz będzie podobnie. GALA: Przyśniła ci się kiedyś olimpiada?
OTYLIA: Nigdy. Ale Maciek mówi, że pływam podczas snu. W nocy potrafię gwałtownie się rzucać. Przebierać nogami, machać rękami. To skurcze mięśni podczas odpoczynku. Zdarza się każdemu sportowcowi. Nieraz było mi głupio. Kiedyś zasnęłam w pociągu. W przedziale osiem osób, a mnie się śniło, że skaczę ze słupka. Odbiłam się naprawdę, tylko że od pasażera naprzeciwko. Tak wierzgnęłam nogami, że ze wstydu udawałam, że nadal głęboko śpię. GALA: W Atenach zabraknie Maćka, najbliższy będzie ci trener Paweł Słomiński?
OTYLIA: Jest dla mnie jak drugi ojciec. Wesprze, skarci, kiedy trzeba. Czasem jesteśmy jak małżeństwo. Rozumiemy się bez słów, kłócimy. Trener najlepiej zna moje słabości, dzielnie znosi humory. Jak się zatnę, chodzi za mną jak cień, dopóki sama się nie odezwę: "Ico?!". Potrafi wszystko ze mnie wyciągnąć. Jest najbardziej zaufaną osobą. To on podczas startów będzie miał na palcu mój pierścionek zaręczynowy. Bałabym się, że zgubię go w wodzie. GALA: Ile można zarobić na olimpiadzie?
OTYLIA: PKOl przyznaje pieniądze za miejsca od 1. do 8. Za pierwsze fiat stilo i 120 tysięcy. Mam stypendium od sponsora, firmy Bausch & Lomb, które przeznaczam na codzienne wydatki. Dodatkowe pieniądze mama odkłada na przyszłość. Niedawno zrobiłam prawo jazdy. I kupiłam pierwszy w życiu samochód. Moim nissanem primerą zrobiłam już sześć tysięcy kilometrów. Podobno zapowiadam się na dobrego kierowcę, choć na razie jeżdżę zbyt gwałtownie. GALA: Po olimpiadzie zrobisz sobie półroczny urlop. To antywodna kuracja?
OTYLIA: Od czterech lat nie byłam na wakacjach. Zaraz po olimpiadzie planujemy z Maćkiem wyjazd na tydzień do Rio de Janeiro. Po powrocie ostro wezmę się za nadrabianie zaległości na uczelni. I będę odpoczywać od intensywnych treningów. GALA: W towarzystwie Maćka oczywiście. Postanowiliście razem zamieszkać?
OTYLIA: Choć marzymy o parterowym domu poza miastem, na razie wprowadzimy się do akademika na warszawskim AWF-ie. Mam tam pokój z kuchenką, udało mi się za dopłatą wynająć drugi pokój. To będzie nasze pierwsze mieszkanie. Dorobiliśmy się już nawet zmywarki do naczyń, którą wygrałam na zawodach. Brakuje tylko białego labradora. GALA: Nie boisz się, że przez przerwę stracisz formę?
OTYLIA: Maciek, który sam zakończył karierę sportową (był piłkarzem wodnym), już mi zapowiedział, że przypilnuje, żebym nie utyła. Będziemy biegać. A ja i tak długo nie wytrzymam bez wody. Rozmawiała MARTA BEDNARSKA
Zdjęcia SZYMON SZCZEŚNIAK

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Loading...
Loading...