Monika Belucci
Jej elektryzująca uroda i niepokojąca zmysłowość sprawiają, że jest prawdziwym symbolem seksu naszych czasów. Niedawno zagrała Królową Luster w "Nieustraszonych braciach Grimm", a już od 2 czerwca będziemy ją oglądać w roli zakochanej prostytutki. Séverine Pierron

- glamour
"Za ile mnie pokochasz" - jest filmem o miłości?
Kiedy Bertrand Blier (reżyser filmu) po raz pierwszy opowiadał mi o roli, powiedział: "Napisałem ją z myślą o tobie. Zagrasz dziwkę". Byłam zaskoczona, zastanawiałam się, jak mam to odebrać. Obrazić się czy potraktować jak komplement? A później opowiedział mi historię miłości tak silnej, że nie myślało się już o tym, że główna bohaterka jest prostytutką. Daniela oddaje swoje ciało, ale dusza należy do niej. Kiedy Bernard Campan obejmuje ją na początku filmu, robi to w taki sposób, w jaki trzyma się w objęciach ukochaną kobietę. I ona jest wzruszona. Bertrand Blier mówi: "To miłość czyni ludzi wrażliwymi". I ma rację. Każda kobieta może bać się kochać i być kochaną.
Daniela ma wszystkich mężczyzn u swoich stóp... Tak, przede wszystkim Gérarda Depardieu, który gra jej alfonsa, mężczyzn z ulicy, a także Edouarda Baera. Daniela jest przede wszystkim uwodzicielką, to tkwi w jej naturze. Jest bardzo zmysłowa i prawie macierzyńska. Jest odzwierciedleniem męskiej fantazji: matka i dziwka w jednym ciele. Blier przez swoje filmy stara się przede wszystkim zrozumieć tajemniczą istotę, jaką jest kobieta. Często był oskarżany o niechęć do kobiet, ale to one właśnie fascynują go najbardziej.
Występuje pani w filmie nago. Czy był to dla pani problem? Mam tam tylko dwie rozbierane sceny! Jestem przede wszystkim aktorką, a ciało ma swój własny język. Film jest zmysłowy, a nie erotyczny. Miejscami jest także romantyczny. Najtrudniejsze były dla mnie intymne sceny z Bernardem Campanem, którego nie znałam. I niekoniecznie sceny seksu, ale sceny tęsknoty, czułości.
Jest pani uosobieniem fantazji erotycznej milionów mężczyzn... O, i jeszcze to! Jestem teraz matką rodziny, nie żadną Lolitą! Komplementy mnie bawią, ale pytam samą siebie: "Ile czasu to jeszcze będzie trwało?". Uroda nie jest ani bronią, ani ciężarem. Nie jest także tym, co myślą o tobie inni. Uroda to głównie to, jak ty sama się czujesz w relacjach z innymi ludźmi. Być piękną wcale nie znaczy czuć się piękną. Jeśli miałaś szczęśliwe dzieciństwo i dorastałaś w miłości, czujesz się piękna, ponieważ nabrałaś poczucia własnej wartości. Mówienie, że uroda nie pomaga, jest też hipokryzją. Oczywiście, pomaga. Ale jeśli za urodą nic nie stoi, to niczemu ona nie służy. Poznawanie siebie odbywa się na innych płaszczyznach.
Jest pani z siebie zadowolona? Nie boję się spoglądać w lustro, ale ciężko mieć obiektywne spojrzenie na siebie samą. Rzadko mi się zdarza być stuprocentowo zadowoloną z siebie w filmie, który oglądam na premierze. Jestem za to bardzo zdecydowana w poglądach, szczególnie na mój własny temat. Jeśli robię coś, co mi się podoba, można mi mówić, co się chce. Podoba mi się to i zdania nie zmienię. Tak samo w drugą stronę.
Z Vincentem Casselem jesteście parą publiczną. Jak radzicie sobie z ludzką ciekawością?
Chcielibyśmy bardzo oboje kręcić filmy, a potem znikać. Promocja, gazety, telewizja to łączność między moją pracą a publicznością. I ja to rozumiem. Ale boli mnie, jeśli moje życie prywatne staje się sprawą publiczną. To przeszkadza, ale muszę z tym jakoś żyć.
Czy dziecko coś zmienia w życiu? Bycie matką zmienia całkowicie punkt widzenia. To wyzwolenie. Moja córka jest przyszłością, a ja w stosunku do niej jestem przeszłością. Jest dla mnie najważniejsza. Urodziłam ją późno, ale wcześniej nie byłam na to gotowa. Żeby być matką, trzeba rozwiązać swoje problemy i nabrać doświadczenia życiowego. Ja byłam egoistką, chciałam podróżować, wciąż przeżywać nowe rzeczy. Kilka lat temu nie byłabym dobrą matką. Nie potrafiłabym dać dziecku tego, czego ono potrzebuje. Nie miałabym cierpliwości. A później nastąpił przełom. Poczułam fizyczną i psychiczną potrzebę posiadania dziecka. Na pewno chcę mieć jeszcze jedno, ale nie wiem kiedy, zobaczymy.
Jak godzi pani bycie aktorką z byciem matką? To jest trochę skomplikowane. W 2004 r. nie pracowałam w ogóle, ale nagle okazało się, że mam pewne zobowiązania i muszę zagrać w dwóch filmach. Ostatnio grałam w Mongolii. Moja córka wszędzie mi towarzyszy - raz lepiej, raz gorzej, ale jakoś wychodzi. Ciągle dostaję nowe propozycje w dużych komercyjnych produkcjach, ale to mnie nie interesuje. Nie mogę pracować tylko po to, żeby pracować. Czy w ciągu pięciu lat będę miała ochotę kręcić trzy filmy rocznie? Nie sądzę i nie jest to dla mnie najważniejsze od pewnego czasu.
Będzie pani gotowa zrobić sobie dwa lata wakacji?
Nie będę się z tym ociągać! Jestem leniuchem, na przykład nie chodzę za często na siłownię, najwyżej raz na dwa tygodnie.
Prognozy na przyszłość? Widzę się w pięknym domu nad brzegiem morza, z dziećmi, z przyjaciółmi. Nie pracowałabym częściej niż raz na rok, nad czymś, co by mnie ekscytowało. Nie boję się starości, jej świadomość jest nawet odprężająca, można sobie powiedzieć: "OK, teraz niech inni biegają". Chciałabym być taką staruszką, po której widać, że dużo w życiu widziała.