Michał Żebrowski - nikt nie mówi: fajnym pajacem jesteś
Można dziś nazwać go ojcem projektów: ma syna, rodzinę, teatr, dom na Podhalu. Michał Żebrowski wreszcie czuje się nie tylko popularny, ale też potrzebny. I choć częściej się uśmiecha, rezerwa pozostaje.

Rok temu założył Pan razem z Eugeniuszem Korinem Teatr 6. Piętro. Jest Pan zadowolony czy rozczarowany?
Michał Żebrowski: Za wcześnie, by odtrąbić sukces lub mówić: jestem zmęczony. Drugi sezon będzie dla nas prawdziwym sprawdzianem. Na początku zawsze działa efekt świeżości i naturalnej ciekawości widzów. Ten mamy już za sobą. Szturmują nasze kasy, ale mamy świadomość, że musimy ich zaskoczyć czymś nowym. Szykujemy 4 premiery oraz cykl wakacyjny „Wyższy poziom muzyki”.
Długo namawiał Pan Kubę Wojewódzkiego, by wystąpił w „Zagraj to jeszcze raz, Sam”?
Michał Żebrowski: Dwa miesiące.
Recenzenci źle ocenili i jego, i cały spektakl. Jeden nazwał sztukę „cyrkiem celebrytów”. Trudniej przyjmuje się krytykę na temat „swojego dziecka”?
Michał Żebrowski: To nieprawda. Otrzymaliśmy kilka bardzo pochlebnych ocen. Szczególnie dotyczących Kuby. Tekstu, o którym Pani mówi, nie traktuję jako krytyki, tylko jako gówniarski wybryk recenzenta rozżalonego tym, że nie został zaproszony na premierę.
Śpi Pan spokojnie? Teatr prywatny to sport ekstremalny?
Michał Żebrowski: Zdecydowanie tak. Za każdy błąd musimy z Eugeniuszem Korinem płacić własnymi pieniędzmi. Ze snem jest najgorzej przed premierami.
Tak bardzo nie podobało się Panu w teatrach państwowych, że postanowił zrobić własny?
Michał Żebrowski: Kiedy wiele lat temu na własne życzenie odchodziłem z teatru państwowego, pamiętam argument dyrektora: „Niech pan nie odchodzi, bo naprawdę warto dla tych 345 zł przyjechać z Ursynowa raz w miesiącu do kasy”. Ręce mi opadły. Bo ja byłem gotowy grać za darmo. Poczułem się dotknięty brakiem kontaktu intelektualno-emocjonalnego.
Umie się Pan pogodzić z faktem, gdy coś nie wyjdzie?
Michał Żebrowski: Bardzo nie lubię, jak mi się coś nie udaje. Na szczęście, coraz mniej upieram się przy swoim zdaniu. Uważam, że istotą spokoju ducha jest pogodzenie się z tym, że człowiekowi coś nie wyszło. Przyznanie się przed sobą: przegrałem.
A ostatnio?
Michał Żebrowski: Ostatnio to mi się udało schudnąć. W ciągu 2 miesięcy 10 kilogramów. To było postanowienie noworoczne.
Robi Pan teatr komercyjny. Nie kłóci się to z tzw. sztuką?
Michał Żebrowski: Ja bym określił nasz teatr jako prywatny. Prywatny, do którego przychodzi mnóstwo widzów. Dla nas istotą teatru jest spotkanie z widzem: zainteresowanie go, czasem wzruszenie, rozśmieszenie, sprowokowanie do myślenia. My po prostu robimy teatr taki, jaki sami chcielibyśmy oglądać.
I faktycznie to, co Pan robi, podoba się Panu?
M.Ż.: Kiedy sięgnie pani do wspomnień Stanisławskiego czy Moliera, to okaże się, że oni też mieli parę klap. Mimo iż byli geniuszami i mieli pieniądze.
Żyje Pan w dwóch światach: Warszawa i Podhale. To taki zdrowy płodozmian: pięć dni pracy, potem na weekend do domu, w góry.
Michał Żebrowski: Tak reguluję czas, by intensywnie pracować w Warszawie, a potem intensywnie wypoczywać. Bardzo lubię powroty w góry.
Warszawa jest do zarabiania pieniędzy?
Michał Żebrowski: Bez przesady, ale wolę Podhale, mimo że jestem warszawianinem. Chłopakiem ze Starówki. Od 3. roku życia spędzałem na Podhalu każde wakacje. Ale w przeciwieństwie do dzieci, które uciekały od prac polowych, ja się do nich garnąłem, i tym zaskarbiłem sobie sympatię górali. I wiążą mnie z nimi niemalże więzy rodzinne.
Macie sąsiedzkie układy? Wpada do Pana gaździna z chałupy obok?
Michał Żebrowski: Jak najbardziej…
Nie traktują Pana jako „tego wielkiego Żebrowskiego”?
Michał Żebrowski: Nie, w górach „wielkie” są tylko góry.
Czy to z Podhala pochodzi Pana żona Aleksandra? Przez lata był Pan przyjacielem jej rodziny.
Michał Żebrowski: Skąd ta informacja? Pierwsze słyszę.
A czym Pana ujęła? Powiedział Pan kiedyś: „Lubię rozmawiać z kobietą, przy której chcę być lepszy, niż jestem w rzeczywistości”.
Michał Żebrowski: O, bardzo ładna definicja!
Co daje rodzina osobie z duszą artysty?
Michał Żebrowski: Są różni artyści. Niektórym nic, a innym daje poczucie, że jest się potrzebnym.
Wcześniej nie miał Pan tego uczucia?
Michał Żebrowski: No, często nie miałem.
A wtedy...?
Michał Żebrowski: Uciekałem w góry. To się działo, kiedy mi coś nie wyszło w życiu i chciałem być tylko ze sobą.
A jak się nie jest potrzebnym, to popełnia się głupoty?
Michał Żebrowski: Człowiek jest potrzebny. Ale jeśli mu się wydaje, że nie jest, to popełnia straszne głupoty. A szczególnie wielkie popełniają ludzie ambitni. Myślą sobie tak: jest źle, to niech będzie jeszcze gorzej. Kiedy człowiek czuje się potrzebny, przestaje się przejmować sobą. I jest mu łatwiej. Prościej.
A w górach jest Pan tak „na sto procent” sobą?
Michał Żebrowski: Czuję się tam po prostu zrelaksowany…
Pragnie Pan mieć azyl czy prowadzić dom otwarty?
Michał Żebrowski: Jest grupa ludzi, dla których mój dom stoi otworem. Nie jestem żadnym wyjątkowym człowiekiem. Żyję jak każdy.
A czuje Pan, że jest odbierany jako ktoś szczególny?
Michał Żebrowski: Czuję, że podchodzą do mnie z rezerwą. Ale jak poznają bliżej, to zawsze mówią: „Jaki ty jesteś normalny, wyluzowany gość”.
Szczerze? W wywiadach wypada Pan sztywno, wyniośle.
Michał Żebrowski: W gruncie rzeczy jestem zadowolony z tego, jak mnie ludzie odbierają. Nikt mnie w sklepie nocnym nie poklepuje po twarzy, nie mówi: „A, kolego, fajnym jesteś pajacem”.
Dom rodzinny to miejsce, do którego chętnie Pan wracał?
Michał Żebrowski: Zawsze uwielbiałem być na podwórku. Wyciągała mnie z domu zabawa w wojnę i piłka nożna.
Przewodził Pan?
Michał Żebrowski: Nie, miałem silniejszych od siebie. Trzeba było zasłużyć, żeby należeć do bandy.
Usłyszał Pan od rodziców jakieś rzeczy do dziś ważne?
Michał Żebrowski: Pamiętam parę takich rozmów, np. żeby żyć na miarę swoich możliwości. Żeby nie udawać.
Obowiązki, odpowiedzialność – to trzyma w pionie? Przyjemności sprowadzają na manowce?
Michał Żebrowski: Nie lubię słowa „przyjemnie”. Człowiekowi ma być dobrze. Bo przyjemnie to brzmi tak bardzo hedonistycznie. Powiedziałbym nawet: płytko. Powierzchownie.
A tak dawniej Pan żył? Życie kawalerskie to był okres uderzenia wody sodowej?
Michał Żebrowski: Oczywiście! Nie ma kariery bez tzw. sodówy. Człowiekowi się wydaje, że coś mu się należy. Bardziej niż innym. Takich sytuacji miałem dziesiątki.
Wiek dyscyplinuje, jest wyzwaniem?
Michał Żebrowski: Jestem dość późnym ojcem. Parę rzeczy jest do nadrobienia.
A pragnienia? Potrafi je Pan nazwać?
Michał Żebrowski: Szczęśliwy człowiek to ten, który niczego nie pragnie. Może to jest moje pragnienie?
Polecane
„Koleżanka chciała awansować na moich plecach. Nie dałam się okraść i wyjawiłam prawdę, ale nikt mi nawet nie zaklaskał”
„Mam żal do syna, że nie dokłada się do domowego budżetu. Mówi, że nie ma kasy, ale jakoś stać go na drogie gadżety”
Ola Żebrowska jest już gotowa na poród, a Michał? Mina aktora mówi sama za siebie [ZOBACZ ZDJĘCIA]
Aleksandra Żebrowska: jedna z najpopularniejszych "insta matek", szczera do bólu, mama czwórki dzieci i żona Michała Żebrowskiego
„Koleżanka chciała awansować na moich plecach. Nie dałam się okraść i wyjawiłam prawdę, ale nikt mi nawet nie zaklaskał”
„Mam żal do syna, że nie dokłada się do domowego budżetu. Mówi, że nie ma kasy, ale jakoś stać go na drogie gadżety”
Fajne życzenia świąteczne. Jak wyrazić radość i miłość w tym magicznym czasie
„Koleżanka z pracy urządziła urodziny i wystawiła każdemu rachunek. Po tym, co zrobiłam, nikt mnie już nie zaprosi”
„Co tydzień gotuję rosół dla całej rodziny, ale nikt nie przychodzi. Czekam, bo co innego mi zostało na emeryturze?”
„Całe życie harowałem dla dzieci, ale na starość zostałem zupełnie sam. Codziennie czekam na telefon, ale nikt nie dzwoni”
„W podkarpackiej wsi nikt nie tolerował bezdzietnej rozwódki. Miarka się przebrała, gdy ksiądz upokorzył mnie z ambony”
„Kochałam Michała, ale on mną wzgardził. Przez jedno głupie pytanie zgniję jako stara panna”
Ola Żebrowska pokazała dwie kreski na teście... ciążowym! Michał Żebrowski będzie miał czwartego syna?
„Nie chciałam tego dziecka i Bóg mnie ukarał. Córka mieszka w Warszawie i nie chce mnie znać. Nikt się jej nie dziwi”
Majowa pełnia w Skorpionie wyciąga emocje na powierzchnię. Nikt nie ucieknie przed prawdą
„Odstawiłem moralną szopkę w pracy i wyznałem prawdę, ale nikt mi nie zaklaskał. Byłem dla nich zakałą i donosicielem”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa