Reklama

Początkowo w miasteczku zapanowała radość i duma. Jednak szybko przyszło rozczarowanie... Przed Freshers' week - otrzęsinami dla studentów pierwszego roku, trwającymi cały tydzień, wszyscy nastawiali się na świetną zabawę. W imprezie miał przecież uczestniczyć następca tronu. Lecz William nie przyszedł... I humory się zwarzyły.

Reklama

- To był wielki zawód - opowiada jeden ze studentów. - Czekaliśmy na księcia, a on zwołał w Londynie konferencję prasową i oświadczył, że chce chronić swoje życie prywatne oraz pozwolić innym bawić się w spokoju. Tydzień później policja zablokowała ulice, a na chodnikach ustawiła barierki. To przybył student William, w towarzystwie swojego ojca, księcia Karola. Przechadzali się po miasteczku, uśmiechali, pozdrawiali ludzi. Za barierkami zgromadziło się sporo ciekawskich, ale byli to wyłącznie mieszkańcy regionu. Żadnego studenta.

- My nie jesteśmy fanklubem - podsumował jeden z nich. Przez pierwszy rok studenci mieszkają w skromnym budynku. Książę wynajmował pokój za 65 funtów tygodniowo. Brał prysznic we wspólnej kabinie na piętrze, jadł w stołówce to, co wszyscy - posiłek za pół funta. Miał jednak przywilej - tylko on mógł przyjmować w pokoju gości.

Na drugim roku z trzema kolegami z Eton oraz przyjaciółką, Kate Middleton, przeniósł się do apartamentu. Studia księcia w Saint Andrews wywołały poruszenie... w Stanach Zjednoczonych. Młode mieszkanki Kalifornii zapragnęły uczyć się tam, gdzie William. Liczba podań wzrosła trzykrotnie. Każda dziewczyna ma nadzieję, że zauroczy księcia i wyjdzie za niego za mąż. - Moja mama codziennie telefonuje do mnie - wyznaje jedna z nich - i pyta, czy już może zacząć przygotowania do ślubu.

Najazd studentów z USA spowodował wzrost cen w całym mieście. Pochodzą oni z bardzo bogatych rodzin (roczne czesne dla Amerykanów wynosi 10 tysięcy funtów, dla osób z Unii Europejskiej - tysiąc), chcą mieszkać w luksusowych apartamentach. Studenci brytyjscy narzekają, że koszt wynajmu mieszkań wzrósł dwukrotnie, drożej jest również w barach. Zmieniły się też obyczaje. Kiedyś dużo się piło, szalało po mieście. Teraz wszyscy wiedzą, że są cały czas pod obserwacją. Scotland Yard zainstalował kamery na każdej ulicy. Zabawy stały się mniej huczne, a więc - jak mówią studenci - nudne.

Na uniwersytecie uczy się prawie 6 tysięcy osób. Działa 90 klubów - od miłośników psychodelicznej muzyki po wielbicieli Karola Marksa. Każdy chętnie widziałby księcia w swoich szeregach. Najbardziej snobistyczny jest Kate Kennedy Club. Nie przyjmuje się do niego kobiet i dlatego William się tam nie zapisał ? nie byłoby to poprawne politycznie. Członkowie Monarchist Dinning Clubs obradują w restauracjach. Bardziej monarchistyczni od królowej, nie zobaczą jednak Williama przy swoim stoliku.

Książę Walii nie uczestniczy w spotkaniach, które mogą kojarzyć się z polityką. Zabrania mu tego konstytucja. W Saint Andrews odbywa się też najwięcej w Wielkiej Brytanii ekskluzywnych bankietów. Tam również nikt nie spotka Williama. Mógłby w nich uczestniczyć, ale go potwornie nudzą. Wolny czas książę najchętniej spędza w knajpkach. I oczywiście, gdziekolwiek się pojawi, natychmiast otacza go wianuszek dziewcząt. Studentki z USA w dzień przesiadują w kafejce, do której książę zagląda po wykładach. Opuszczają zajęcia, palą, piją i oddają się marzeniom. Wieczorami zaś tropią Williama w pubach. Książę nie stroni od ich towarzystwa, chętnie zaprasza po cztery, pięć do swojego stolika. One chichoczą, zaglądają mu w oczy, szepczą do ucha. Dziewczyny z sąsiednich stolików patrzą z zazdrością i nadzieją, że następnym razem... Późnym wieczorem William idzie do domu. Pub natychmiast pustoszeje.

Reklama

Katarzyna Dolińska

Reklama
Reklama
Reklama