Reklama

Trudno go dopaść. Albo pracuje, albo zajmuje się dziećmi i chce mieć wtedy święty spokój. "O czym będziemy rozmawiać?" - pyta przez telefon. "O tym, co podobno najważniejsze w życiu mężczyzny. O twoich synach i o tym, jakim jesteś tatą". W odpowiedzi zamiast propozycji terminu odległego w czasie usłyszałam: "O dzieciach - zawsze!". Właśnie wrócił z urlopu, który spędzał ze starszym synem, sześcioletnim Maksem. Umawiamy się w cichej kafejce na Pradze. Urlop dobrze mu zrobił. W jasnozielonej kurtce i świetnie skrojonych dżinsach nie wygląda na faceta, który wiek chrystusowy ma już dawno za sobą.
Gdzie byliście z Maksem?
Spędziliśmy tydzień w Juracie, tylko we dwóch - był to typowo męski wyjazd. Robiliśmy mnóstwo fajnych rzeczy. Wymyśliliśmy zabawę w policjantów burzowych.
Czym zajmują się policjanci burzowi?
Policjant burzowy pracuje nocą. Im później, tym lepiej. Siedzi na tarasie w hotelu, który znajduje się tuż przy plaży. Zaopatrzony jest w lornetkę, telefon komórkowy (z powodzeniem może być to atrapa) i obserwuje niebo. Jeśli pojawi się błyskawica, a po niej grzmot, wychodzi na taras i ostrzega turystów, krzycząc w niebogłosy: "Proszę pana, niech pan natychmiast zejdzie z plaży. Burza idzie!".
To mali policjanci burzowi nie śpią w nocy?Niektórzy, tak jak mój Maks, przechodzą fazę zasypiania o późnej porze. Najlepiej, żeby w ogóle nie trzeba było kłaść się spać. Na to jednak tata policjanta burzowego nie pozwala. Ale gdy ma się wolne, to można trochę przedłużyć dzień.
Co robią policjanci burzowi, gdy schodzą z posterunku?
Jeżdżą na wycieczki rowerowe, chodzą na siłownię. W Juracie byliśmy tylko we dwóch, więc Maks towarzyszył mi we wszystkich zajęciach. Ćwiczył nóżki na bieżni, gdy ja podnosiłem ciężary. Kultura fizyczna i sport - dla chłopców to ważne sprawy. Staram się zaszczepiać mu męskie wzorce.
Są efekty?- Są. Maks najpierw chciał zostać akrobatą - chodził po poręczach - to był dość niebezpieczny okres, ale uważam, że chłopiec ma prawo do podejmowania ryzyka. Ja zawsze stoję gdzieś obok i asekuruję go. Potem syn chciał być szermierzem - lubi walczyć, chętnie chodzi na karate. Teraz marzy o tym, by wykreować się na gwiazdę rocka. I to mnie trochę martwi... (śmiech).
Martwi? Kiedyś, występując w programie "Show Time", śpiewałem piosenkę "Idź precz!". Nauczyłem tego przeboju Maksa, gdy jechaliśmy we dwóch samochodem. Teraz Maksio na każdym kroku śpiewa to kolegom i nauczycielom: "Idź precz!" (śmiech). Nie ma złych intencji, ale może być to różnie odbierane.
Rozmawiała: Joanna Knap knap.j@naj.pl
Jak Krzysztof Ibisz godzi nadmiar pracy i miłość do spędzania czasu z synami, czytaj w Naj 43/44.06

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama