Kocham całą sobą
Mówi, że warto żyć na sto procent. Walczyć o swoje racje i zaprzyjaźnić się z łobuziakiem, który w każdym z nas drzemie. ALEKSANDRA NIEŚPIELAK chce iść do przodu - niedługo wystąpi z własnym recitalem. To dla aktorki nowe, trudne wyzwanie. Ale trzymają za nią kciuki jej najlepsi kibice: mąż Maciek i syn Mateusz.

Ludzie bezbłędnie rozpoznają jej twarz. Ola Nieśpielak ma całkiem pokaźny dorobek filmowych, serialowych i teatralnych ról. Mimo to nadal czuje się jak debiutantka i ocenia, że ciągle jest na początku swojej zawodowej ścieżki. I chociaż z uśmiechem dodaje, że to dobry i zdrowy stan, bo w przeciwnym razie nie miałaby na co czekać, to widać w niej pewien niedosyt. Dlatego, wychodząc naprzeciw swojemu artystycznemu apetytowi, postanowiła zmierzyć się z twórczością Przybory i Wasowskiego, zamykając całość w recitalową formę. Wie, że stoi przed nią ogromne wyzwanie, ale mówi, że tym projektem sprawiła samej sobie ogromną przyjemność. Chce spróbować, bo wierzy, że warto. A jeżeli się nie uda? Zawsze ma dokąd wrócić. - W moich chłopakach, mężu i synku, mam wielkie oparcie. To oni dają mi siłę.
GALA: Czujesz, że rolę swojego życia masz do zagrania raczej w domu, jako matka i żona, czy na ekranie, w znakomitym i wymarzonym wcieleniu?
ALEKSANDRA NIEŚPIELAK: Jestem pazerna na życie i tak jak mój syn mówię: chcę mieć jedno i drugie!
GALA: Warto być zachłannym na życie?A.N.: Nie wiem, czy warto, bo płacimy za to wysoką cenę, ale ja jestem. Dla mojego syna spanie jest karą, bo wtedy nie może działać. Też taka byłam i nadal lubię łapczywie zaczerpnąć powietrze, wykąpać się w lodowatym morzu. Całą sobą kochać moją rodzinę. Tak samo jest z pracą. Lubię, kiedy wszystko jest na sto procent.
GALA: Ale takie sytuacje w życiu nie zdarzają się często i trzeba włożyć w nie wiele wysiłku. Potrafisz o siebie walczyć?A.N.: Potrafię walczyć o miłość, to na pewno. Bo warto, za wszelką cenę. A o pracę? Warto, ale na godnych warunkach. Ja przyznam, że miewałam z tym kłopot. A teraz zaczynam się tego uczyć, bo mam wrażenie, że dotąd byłam taką przysłowiową sierotą.
GALA: Sierotą?A.N.: Nie chcę powiedzieć, że nie umiałam się pchać, ale trochę o to chodzi. Na pewno nie umiałam przekonać do własnych argumentów. Szybko się poddawałam. A teraz potrafię tłumaczyć swoje zdanie i walczyć o swoje racje. I to jest chyba nawet bardziej doceniane. Poza tym warto dlatego, że wtedy aktor ma szansę być prawdziwszy, a prawda jest w tym zawodzie bardzo ważna i cenna.
GALA: Co sprawia, że kobieta zaczyna mieć odwagę, aby walczyć o swoje racje?A.N.: Pewnie dorasta się do pewnych rzeczy. Dzisiaj już nie boję się tak bardzo o to, że mogę coś stracić, upierając się przy swoim zdaniu. Kiedyś koniecznie chciałam być "correct". A czas pokazał, że to właśnie na tym mogę stracić. I że czasem warto być tym łobuzem, którego mam gdzieś głęboko w sobie, warto zdjąć uniform grzeczności i dyplomacji, w który opakowali mnie rodzice. Pamiętam, jak kiedyś na zajęciach profesor powiedziała mi: "Ola, spróbuj powiedzieć: gówno". To wbrew pozorom nie było dla mnie takie łatwe. Dzisiaj już potrafię. I wiem, że należy słuchać siebie, jeżeli ma się wizję, w którą się wierzy, należy przy niej trwać. A poza tym dzisiaj to, co najważniejsze, i do zyskania, i do stracenia, jest w moim domu.
GALA: Czyli pojawienie się na świecie syna przewartościowało twój świat?
A.N.: Myślę, że troszkę na pewno, ale chyba nie przewróciło go do góry nogami. Nie uważam, że kobieta, mając dziecko, powinna rezygnować z siebie, wręcz przeciwnie. Moje dziecko bardzo lubi moją pracę. Lubi oglądać mnie na ekranie. Potrafi powiedzieć, że ładnie wyglądam. Widzę, że pracując, niczego mu nie odbieram. Kobieta powinna się realizować zawodowo, tak jak dziecko powinno spędzać czas z rówieśnikami. Fajnie jest potem do siebie wracać. Jestem stęskniona, tak samo jak Mateusz, i wtedy naprawdę potrafimy razem szaleć. Dziecko nie musi być non stop uwieszone na mojej szyi, żebyśmy czuli silną więź i mieli ze sobą dobry kontakt. Kiedy idę do fryzjera czy do kosmetyczki, nie mam poczucia winy, bo Mateusz został z nianią. Wiem, że robię to tak samo dla niego, jak i dla siebie, bo będę wypoczęta, zrelaksowana, silniejsza i bardziej cierpliwa.
GALA: Nie jesteś stworzona do bycia kobietą wyłącznie domową?A.N.: Zdecydowanie nie. Zresztą nie wiem, o czym miałabym wtedy opowiadać mojemu dziecku (śmiech). On pyta: "Mamo, to gdzie ty masz w końcu tę pracę?". Odpowiadam, że czasami na planie, czasami w teatrze. Teraz na przykład Mateusz jest recenzentem piosenek, które przygotowuję do recitalu. Słucha mnie i oryginału i mówi: "Mamo, to zaśpiewałaś lepiej". Ale jest i taka, którą mój syn zdecydowanie woli w wykonaniu Kraftówny. Nie wiem, czy w związku z tym z niej nie zrezygnuję. Często doradza mi też, którą sukienkę mam założyć, jak gdzieś się szykuję. Pytam go o zdanie, staram się, żeby wiedział, że ma wpływ, że jego opinia jest dla mnie ważna. Zresztą często traktuję Mateusza, oczywiście w ramach rozsądku, jak równorzędnego partnera.
GALA: Jaki jest Mateusz? Widzisz w nim siebie?A.N.: Tak. Jest silny, uparty i konsekwentny, ale nie jest typowym synkiem mamusi, bo to kumpel taty. Mają swoje sprawy: sport, samochody i ja czasem zwyczajnie im przeszkadzam (śmiech).
GALA: Wychowujesz syna bezstresowo? Czy są zasady, które muszą być przestrzegane?A.N.: On jest dosyć grzecznym dzieckiem. Jest bardzo otwarty i szczery, czasami nawet za bardzo. Na przykład kiedy zobaczył na sesji zdjęciowej, że mam czesane włosy, w nawiązaniu do tematu zwierzył się całej ekipie, że jemu właśnie rosną włosy na rękach, na nogach, plecach i że niedługo będzie miał je wszędzie, tak jak jego tata. Poczucie zawstydzenia jest mu kompletnie obce, z nawiązywaniem kontaktu też nie ma problemów.
GALA: Okazywanie uczuć jest ważne? Jak buduje się bliskość?A.N.: Mój syn potrafi przyjść do mnie i powiedzieć: "Kocham cię, mamo". Ma idealne wyczucie chwili. Zazwyczaj wybiera moment, kiedy czuję, że nic lepszego nie mogło mi się w danej chwili przytrafić. Wiem, że umie to powiedzieć, bo sam często to słyszy. Uważam, że okazywanie emocji pozytywnych, ale również tych negatywnych, jest bardzo ważne. Staram się nie ukrywać przed Mateuszem ani łez, ani gniewu. On wie, że mama potrafi się zdenerwować. Ukrywanie przed dziećmi naszych słabości nie ma sensu. One są wyjątkowo wyczulone na udawanie. Czują napięcie, dlatego czasem lepiej pokłócić się przy dziecku, niż dusić w sobie złe emocje. W moim domu też nigdy nie było dulszczyzny. Dziecko wie, że są gorsze i lepsze dni. Najważniejsze, żeby czuło miłość. Bliskość buduje się codziennie naturalnością i otwartością. A zacząć można już od wspólnego śniadania.
GALA: I wtedy jest czas na uczenie zasad?A.N.: Ostatnio pani w przedszkolu powiedziała mi, że była bardzo zaskoczona, bo Mateusz, siadając przy stole, odsunął koleżance krzesło i powiedział: "Proszę". Nikt go tego nie uczył. On po prostu obserwuje. Widział, że Maciek odsuwa mi krzesło, więc uznał, że tak należy. Byłam naprawdę dumna i wzruszona.
GALA: Masz w domu dwóch kochających cię dżentelmenów. Musisz czuć się spełniona.A.N.: Jako kobieta na pewno, jako aktorka zdecydowanie nie.
GALA: Czyżbyś miała wrażenie, że jesteś niedoceniana?A.N.: Tak, ale to bardziej wynika z mojego niedosytu i takiej tęsknoty za fajnymi, artystycznymi projektami. Mam i zawsze miałam dużo komercyjnych propozycji. Od pewnego czasu, kiedy zaczęłam trochę przebierać i wybierać to, co mi bardziej pasuje, co wymaga więcej wysiłku ode mnie samej, mam wrażenie, że dostaję po nosie. Okazuje się, że kiedy robi się rzeczy mniej ambitne, to cały świat staje otworem, pomijając już same kwestie materialne, wszyscy cię dostrzegają, wzbudzasz zainteresowanie. A jeżeli wybierasz mniej popularną drogę, to na każdym kroku piętrzą się przed tobą trudności. Podziwiam ludzi, którzy mają siłę na tę prawdziwą sztukę, i nie robią tego, na co jest popyt, tego, co rynek przyjmie zawsze.
GALA: Powiedziałaś: "Od kiedy zaczęłam wybierać...". To znaczy, że wcześniej byłaś zdania, że nie należy marudzić i trzeba przyjmować to, co ci się proponuje?A.N.: Tak chyba nie myślałam. Po prostu dostawałam więcej propozycji i więcej było wśród nich ciekawych pomysłów. Nie musiałam się nad tym zastanawiać. To się jakoś samo działo, samo kręciło. A potem przyszedł moment stagnacji, nie tylko dla mnie. Zaczęłam się zastanawiać nad zrobieniem sobie wakacji od bycia aktorką. Przestraszyłam się jednak, że przez taką przerwę mogę zupełnie wypaść z zawodu.
GALA: Przychodzi taki moment, kiedy aktorka czuje, że sprawdziła się już na tyle, że od teraz będzie grała tylko to, co jej rzeczywiście pasuje i odpowiada?A.N.: Ja sobie nawet kiedyś coś takiego powiedziałam, ale opiekunka mojego roku uśmiechnęła się tylko i powiedziała: "Chciałabyś grać to, co ci pasuje, i do tego mieć jeszcze komfort pracy" Zapomnij. Masz bardzo duże wymagania?. I taka jest prawda. Nawet kiedy pracuje się nad fajnym, dobrym projektem, to ten zawód zawsze będzie wymagał od aktora jakiegoś kompromisu. To jest praca zbiorowa. I gdzieś po drodze gusty, upodobania i oczekiwania twórców muszą się ścierać.
GALA: Dlatego, w oczekiwaniu na ciekawe propozycje, postanowiłaś zrobić coś, co od początku do końca będzie wyłącznie twoje? Przygotowujesz recital z piosenkami Wasowskiego i Przybory. Skąd taki pomysł?A.N.: Te utwory towarzyszyły mi od zawsze. Wychowałam się na tym poczuciu humoru. To jest dowcip, który uwielbiam, a do tego jeszcze rodzaj sentymentalizmu, który jest mi bliski. To jest takie "moje". I mam wrażenie, że jestem w tym bardzo prawdziwa.
GALA: Nie boisz się? To ogromne wyzwanie. Zmierzysz się z legendą. Ludzie kochają te piosenki i pewnie przekonanie ich do zupełnie nowych aranżacji nie będzie łatwe.A.N.: Boję się, ale ja boję się każdego nowego projektu. To zawsze jest ryzyko. Nigdy nie wiadomo, co uda się osiągnąć. Dlatego staram się nie myśleć o efekcie, to może być zgubne. Po prostu szperam i szukam w każdej z tych piosenek nowych wartości, tych jeszcze nieodkrytych. Nie kopiuję, zresztą kto miałby szansę rywalizować z Kaliną Jędrusik? Traktuję to jak rodzaj poszukiwania siebie. A ryzyko jest w to szukanie wkalkulowane.
GALA: Kto cię wspiera w podejmowaniu ryzyka?A.N.: Na pewno mój mąż. Patrzę na to co prawda z przymrużeniem oka, bo wiem, że on jest wobec mnie bezkrytyczny, więc liczę się z subiektywnością jego ocen, ale pomijając już merytoryczne szczegóły, Maciek mówi zawsze, że jeżeli już coś zaczęłam, to przynajmniej należy doprowadzić to do końca. Wiem, że mi kibicuje. Wsparcie moich najbliższych jest dla mnie ważne.
GALA: Mówiłaś, że syn słucha z zapałem, jak przygotowujesz się do recitalu. Dziecko pomaga w spełnieniu zawodowym czy raczej spycha je na dalszy plan? A.N.: Pomaga! Momentami czuję, że nawet bardziej zależy mi na pracy. Dzisiaj mam więcej do powiedzenia, do pokazania, bo mam więcej doświadczeń. Nie mając dziecka, człowiek ma taki jednotorowy sposób widzenia świata i siebie samego. Kiedy pojawia się mały człowiek, czujemy, że nie żyjemy wyłącznie dla siebie, że każdy z nas po trochu należy do swoich najbliższych. To daje zupełnie nową perspektywę i pozwala w samym sobie znaleźć kompletnie nieznane obszary. Dla aktora takie doświadczenie to kopalnia. Praca jest dla mnie dzisiaj ważna, ale też bardziej zaczyna mi zależeć na jej jakości. Mam dziecko, które wymaga uwagi, więc wyjście z domu musi być uzasadnione.
GALA: Może być uzasadnione podwójnie? Myślisz o kolejnym dziecku?A.N.: Mam dwóch braci i siostrę, więc z własnego doświadczenia wiem, że dobrze jest mieć rodzeństwo?
1 z 3

niespielak2
2 z 3

niespielak3
3 z 3

min3_wlasciwaaa