Reklama

RADOSŁAW PIWOWARSKI - reżyser filmowy i scenarzysta. Wielokrotnie nagradzany m.in.: ZŁOTĄ MUSZLĄ na Festiwalu Filmowym w San Sebastian w 1985 r. za YESTERDAY. Popularność i uznanie przyniosły mu takie obrazy jak: POCIĄG DO HOLLYWOOD, KOLEJNOŚĆ UCZUĆ, KOCHANKOWIE MOJEJ MAMY oraz seriale JAN SERCE i ZŁOTOPOLSCY. Od dawna nie stanowią rodziny spod jednego dachu. Ale bezsprzecznie wywodzą się z jednego pnia, tyle że z licznymi rozgałęzieniami. O tych rozgałęzionych więziach rodzinnych opowiadają ze swych dwóch punktów widzenia.

GALA: Jesteś uznanym reżyserem, ojcem trojga dzieci, a masz cudowny wdzięk chłopca z procą.
RADOSŁAW PIWOWARSKI: Bardzo długo nie szło mi w życiu. I z dziewczynami, i w filmie. Chyba przez to jakiś rodzaj naiwności czy niedojrzałości mi pozostał.
GALA: Dlaczego każdy twój film to anatomia miłości?
R.P.: Zawsze miałem kłopoty z miłością. Byłem mały, brzydki i rudy.
GALA: Ale robienie filmów chyba ci pomogło z dziewczynami?
R.P.: Nigdy nie odcinałem kuponów od tego, że jestem reżyserem. Peszyło mnie to. Na szczęście często gratulują mi, że jestem najlepszym dyrygentem w kraju. Z powodu podobieństwa do Jerzego Maksymiuka.
GALA: Dlaczego zapragnąłeś kręcić filmy?
R.P.: Miałem 12 lat i wzięli mnie do filmu ŻOŁNIERZ KRÓLOWEJ MADAGASKARU. Na planie jeździły dorożki, piękne kobiety skakały z okien, spacerowali strażacy. Patrzę, a ktoś mówi: "Akcja" i to wszystko rusza. A potem mówi: "Stop" - i wszystko zastyga. Jak Pan Bóg. Zapytałem: "Kto to jest?". "Reżyser" - odpowiedzieli. I wtedy zapragnęłem nim być.
GALA: Bohater twoich filmów zawsze kocha pięknie.
R.P.: Jestem old-schoolowy. Byłem tak wychowany, że miłość to jest coś pięknego. Nie jakieś brudy i "w ryja". Podobały mi się piosenki Czerwonych Gitar. Proste historie. Ja jestem chłopak z Grochowa.
GALA: Odkryłeś wiele aktorek: Marię Seweryn, Katarzynę Figurę, Annę Przybylską. Jak to się robi?
R.P.: To chyba jakiś dar, rodzaj natchnienia. Ale również obowiązek reżyserski. W moich scenariuszach dziewczyny mają dużo do grania. A więc muszę ich szukać. Marysię Seweryn wybrałem nie dlatego, że nazywa się Seweryn, a jej mama to Krystyna Janda, ale zobaczyłem, jak idzie i stawia śmiesznie nogi do środka. Krępuje ją, że staje się kobietą. Garbi się. Kogoś takiego szukałem do KOLEJNOŚCI UCZUĆ.
GALA: Jak nikt z reżyserów pokazałeś Polskę lat 70. i 80.
R.P.: Mało w tym zasługi artystycznej. Po prostu dobrze pamiętam te lata. Byłem bardzo młody, a wtedy odbiera się świat pełnymi porami. Wchłania się go.
GALA: Twoja twórczość to również szczególny szacunek dla miłości nastolatków?
R.P.: Ja się chyba zatrzymałem na tamtym etapie. Nie dojrzałem do końca.
GALA: Jan Serce to ty?
R.P.: Z moim przyjacielem Zbyszkiem Kamińskim w kawiarni Na Rozdrożu w Warszawie wymyślaliśmy serial. Bohaterem miał być playboy. Ale w 80. latach playboy był źle widziany. Więc powstał Jan Serce - playboy, który nie ma kobiet. Czyści kanały, a po pracy wychodzi na powierzchnię i chce wąchać kobiety, bo ładnie pachną.
GALA: Ale masz coś z Jasia Serce?
R.P.: Tak, ja też całe życie żyję z mamusią.
GALA: Jesteś chłopcem, który przeciął pępowinę?
R.P.: Tak. Teraz mamusia jest moim dzieckiem.
GALA: Co przekazała ci mama, artystka malarka?
R.P.: Najważniejsze, żeby robić w życiu to, co daje nam szczęście. Nie pieniądze, nie nagrody...
GALA: Miałeś szczęśliwe dzieciństwo?
R.P.: Mieszkaliśmy z mamą, siostrą i psem Apaczem w jednym pokoju. Jak budziłem się, moja matka stała przy sztalugach i malowała. Wstawała wcześnie, bo miała dla siebie tylko ten czas, zanim wstaną dzieci. I mówiła, że są to najpiękniejsze godziny w jej życiu.
GALA: Ojca straciłeś wcześnie?
R.P.: Nie, ojciec miał swój pokój. (śmiech) Byliśmy wychowani w wielkim szacunku dla ojca. Był rzeźbiarzem. Całe życie rzeźbił gołe baby. Wszystkie były podobne. Wyglądały jak moja mama. Dom to był jeden wielki ołtarz - hołd miłości ojca do matki.
GALA: Ale miał pokój dla siebie. Czy nie był artystą egocentrykiem?
R.P.: Kiedy ojciec wracał z pracowni rzeźbiarskiej, zamykał się w pokoju. Musiała być cisza. Psa wypuszczało się z domu. Mama pisała na drzwiach kartkę dla sąsiadów: "Proszę nie dzwonić, pan Piwowarski śpi". Kiedyś ojciec wstał wcześniej i mama nie zdążyła tej kartki zdjąć. Była awantura. Ojciec był superfacetem. W trakcie obiadu czytał na głos Słowackiego. Ale potrafił też, gdy znalazł na ulicy kawałek węgla, przynieść go do domu, żeby było cieplej.
GALA: Jak ptak do gniazda.
R.P.: Tak, do domu trzeba znosić, a nie z niego wynosić.
GALA: Po co artyście rodzina?
R.P.: Jak jestem w domu, cierpię, że nic nie mogę napisać. A jak tylko gdzieś wyjadę, żeby popracować, jestem nieszczęśliwy, że ich ze mną nie ma. Rozmawiała Zyta Rudzka KARINA PIWOWARSKA 27 lat. Córka Radosława Piwowarskiego. Absolwentka wydziału reżyserii. GALA: Czy ojciec reżyseruje twoje życie?
KARINA PIWOWARSKA: Mam do niego zaufanie. Zbyt rzadko przebywamy ze sobą, żebym się jeżyła na to, co on powie.
GALA: Ale tata chce znaleźć ci mężczyznę.
K.P.: Próbuje się mnie pozbyć.
GALA: Jesteś dzieckiem miłości.
K.P.: Ojciec w czasie studiów przyjechał do Krakowa na Festiwal Filmów Krótkometrażowych. Słyszał, że króluje tu czarnowłosa dziewczyna po architekturze i szybko jeździ motorem. Spotkali się niby przypadkowo w kinie Kijów. Jak teraz tam jestem, to czuję się jak w wielkim łonie.
GALA: Czy historia między twoimi rodzicami to historia z happy endem?
K.P.: Mama jest silną osobowością, tak jak i tata. Wielka miłość trwała trzy lata, a potem uciekli od siebie. Nie pamiętam, jak byli razem - epoka prenatalna.
GALA: Czy czułaś się pokrzywdzona przez to, że ojciec nie mieszka z wami?
K.P.: Dziecko myśli, że w przyszłości będzie królem, a rodzice powinni być razem. W pewnym momencie widzi, że coś jest nie tak. I to jest "pierwsze zdziwienie". Dobrze pamiętam ten moment.
GALA: Wynagradzał ci swoją nieobecność? Jakieś prezenty, drobne przekupstwa?
K.P.: To nie w jego stylu. Ojciec jest zbyt wielkim indywidualistą, myśli o swoich filmach. Kobiety i dzieci mu wtedy przeszkadzają. Siedzi sam w lesie pod drzewem z ołówkiem i mrówkami, i myśli.
GALA: Posiadanie rodziny przeszkadza artyście czy pomaga?
K.P.: Jak świat światem, artyści mieli powikłane życie. Powikłanie to konieczność.
GALA: Czy dlatego rozgrzeszasz ojca z wielu rzeczy?
K.P.: Jedyne krytyczne uczucia, jakie mam, to szacunek i niedosyt.
GALA: Ojciec dodawał ci sił czy krytykował?
K.P.: Tata kojarzy mi się z samymi dobrymi rzeczami. Ludzie biorą od niego autografy, rządzi na planie filmowym. Mieszka w Warszawie. U mnie w Krakowie jest ciasno i duszno. Człowiek chodzi zaułkami i cierpi (śmiech). W Warszawie nabieram optymizmu i szerszego spojrzenia.
GALA: Czy ojciec z matką utrzymują kontakt?
K.P.: Ostatni raz widzieli się cztery lata temu na premierze CIEMNEJ STRONY WENUS. Porozumiewają się jednak telepatycznie. Jak mama coś powie złego czy dobrego, to tata zaraz dzwoni. Tacie sprawia przyjemność, jak mama się czymś zachwyci w jego filmach. Zawsze to jakiś rodzaj uczuć.
GALA: Masz dwóch przyrodnich braci ze strony ojca. Czy twoja mama jest w nowym związku?
K.P.: Moja mama jest w związku ze mną.
GALA: Twój ojciec jest obdarzony silną energią.
K.P.: Tata ma impet, ale chroni mnie przed tym trzysta kilometrów.
GALA: Wybrałaś reżyserię po ojcu?
K.P.: Nie, przez przypadek.
GALA: Tata pochwalał reżyserię?
K.P.: Jak mu powiedziałam, że się dostałam na PWST, to popatrzył na mnie z szacunkiem, co się rzadko zdarza.
GALA: Pozycja ojca w zawodzie nie przeraża cię?
K.P.: Dla każdego dziecka rodzice są dwojgiem sędziów. Ma się wobec nich niepisaną obietnicę, że coś się osiągnie w życiu.
GALA: Jesteś krucha. Czy nadajesz się do kierowania zespołem na planie?
K.P.: W autobusie mówią do mnie na ty, ale mam diabelski charakter.
GALA: Jak ci się podobają filmy ojca?
K.P.: Tata dobrze, z sentymentem ujmuje czasy młodości swego pokolenia. Żaden polski reżyser o tym nie opowiadał.
GALA: Ale czy interesuje cię temat poszukiwania miłości w filmie, tak jak ojca?
K.P.: Kompletnie nie. Lubię materiał literacki bez akcji, abstrakcyjny, podporządkowany formie, np. jak u Nabokowa.
GALA: Twój ojciec sprawia wrażenie, jakby się kierował wyłącznie uczuciami.
K.P.: Nasza rodzinka to nie są intelektualiści ani dyplomaci. Jesteśmy bardzo emocjonalni. Szybko robimy burze, a potem trzeba się z tego godzinami wycofywać.
GALA: W waszej rodzinie jest wielu artystów.
K.P.: Najwspanialszą osobą jest mama ojca - Monika Przybyszewska-Piwowarska. Skoligacona ze Stanisławem Przybyszewskim. O czwartej rano tłucze kotlety, a potem maluje swoje abstrakcje. Nie wiadomo, ile ma lat. Dokumenty pożarła rewolucja w Rosji. Łączy całą rodzinę w magiczny sposób. Mieszka obok ojca na Żoliborzu, a ja jestem z blokowiska i czuję się przy niej jak proletariat.
GALA: Czego nie lubisz w ojcu?
K.P.: Robienia z nim zakupów. Zawsze wybiera mi buty. Muszę się kompletnie poddać, bo jest nerwowa atmosfera. Ale może tego nie mówić, bo mi więcej butów nie kupi. Rozmawiała Zyta Rudzka (fot. K. Dubiel)

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama