Reklama

Ona to ma szczęście.
Z czystym sumieniem może śpiewać: "Miałam 10 lat, gdy usłyszał o mnie świat...". Początek wielkiego przeboju AUTOBIOGRAFIA brzmi jak fragment - kto wie, czy nie najważniejszy - biografii Kai Paschalskiej. Chociaż nie cały świat, to jednak usłyszały o niej miliony. Miała 10 lat, gdy w polskiej telewizji wystartował KLAN. Została Olą Lubicz. A przedtem zaklinała świętego Mikołaja, żeby coś się wydarzyło... Dziwne życzenie, jak na małą dziewczynkę. Kaja przypomina swoje rówieśnice, tyle że nie te z podwórka, lecz z książek Makuszyńskiego. Jest jak współczesna "panna z mokrą głową", wokół której zawsze było wiele zamieszania. Dawno temu, chyba w piaskownicy, ktoś powiedział do Kai: - Moje ty ciasteczko. Dziś trudno byłoby powiedzieć o niej "słodka szesnastka". Sama się zresztą zarzeka, że romantyczną nastolatką nie jest. Raczej dziewczyną niesforną jak jej rude, poskręcane włosy. Nigdy nie wiadomo, kiedy - zupełnie jak jej loki - Kaja zacznie się burzyć... Bo ona jest z tych, które lubią być na zakręcie. Z prostych dróg zbacza z premedytacją. Dwa lata temu zaryzykowała, pokazując się w roli piosenkarki. Do dziś nie może zapomnieć swego pierwszego wyjścia na scenę opolskiego festiwalu: - To się nazywa wyzwanie - mówi z zadowoleniem. Była najmłodszą uczestniczką DEBIUTÓW i zwyciężyła. Nagrała dwie płyty: w 2001 r., zatytułowaną po prostu KAJA PASCHALSKA. O drugiej płycie KAJA 2, która na rynku jest od dwóch tygodni, mówi: - Jest dojrzalsza i bardziej moja. Ale to nie koniec: Kaja pracuje już nad trzecim krążkiem: - Będą tam także moje kompozycje. Najchętniej sama pisałabym wszystkie piosenki i została producentem albumu. To kolejny krok w kierunku własnego stylu - mówi jednym tchem. 17-letnia Kaja zmienia się w seksowną kobietę. Nosi wysokie obcasy i prostuje włosy. Czy zostanie aktorką? - Nie, chcę śpiewać - nieoczekiwanie oznajmia w rozmowie z GALĄ. Pytana o serial, odpowiada: - To przygoda. Jeżeli teraz miałabym grać, to tylko w ambitnym filmie. Mało kto osiąga sukces w tak młodym wieku. A jeśli już, to słono go opłaca i to bynajmniej nie tylko w Hollywood. Czy za publicznym wizerunkiem Kai, tryskającej radością, nie kryje się dramat utraconego dzieciństwa? - Mama wytłumaczyła mi, że w życiu trzeba wybierać. Coś za coś, więc przestałam się mazać i żałować - mówiła w jednym z wywiadów. Zamiast mazgajstwa był bunt. Niedawno, jakieś dwa lata temu. W glanach i wojskowej kurtce zarywała noce na imprezach, wagarowała. Było, minęło. Kaja oddaliła się od rówieśników. Uważa, że do nich nie pasuje, bo pracuje jak dorosła. Robi wszystko, by być partnerem dla innych aktorów. Co miesiąc kilkanaście dni spędza na planie KLANU. Czy dobrze jej z popularnością? Już nie. Przynajmniej nie tak jak wtedy, gdy - do czego się przyznaje - "chodziła dumna jak paw". Przed fotografami i łowcami autografów może schować się za plecami Maćka. Jej chłopak jest spoza branży i takie sytuacje go stresują. - A ja się uśmiecham, choć chętnie odwróciłabym się plecami - mówi Kaja. I tylko starsze panie, uparcie zwracające się do niej "Oleńko", nie przestają jej rozbrajać. Marta Wołkowycka, Anita Zuchora

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama