Joanna Brodzik: Zamykali przede mną lodówkę na klucz
Bardzo szybko stała się gwiazdą, symbolem polskich trzydziestolatek. Nowoczesnych, pięknych, na luzie... Zawdzięcza to talentowi, urodzie, serialowej Kasi, ale i ciężkiej pracy.

Piąta rano. W sypialni Joanny Brodzik głośno dzwoni budzik. Czy na pewno trzeba wstawać, zamiast choćby jeszcze dwie minutki poleżeć pod ciepłą kołdrą? W końcu poczucie obowiązku bierze górę. Aktorka kąpie się, parzy kawę, robi ćwiczenia oddechowe, przegląda plany na dziś i biegnie do pracy.
O szóstej już jest w drodze na plan filmowy. Spędza tam cały dzień, przynajmniej do ósmej wieczorem. Pracowitość się opłaciła. Ta, która nie tak dawno grała małe rólki w serialach, dziś jest gwiazdą. Prawdziwym symbolem trzydziestoletniej kobiety sukcesu. Jej życie pędzi w zawrotnym tempie, wszystko się ciągle zmienia. - Ja również cały czas się zmieniam - przyznaje. - Na lepsze czy gorsze? Nie mnie chyba to oceniać.
Kiedy się urodziła, jej mama i tata byli... licealistami. Niedługo potem rozpadła się ich nastoletnia miłość. Choć każde założyło swoją rodzinę, Joannie nie zabrakło ciepła i miłości. Wychowywały ją dwie kobiety - mama i babcia, z którą miała najlepszy kontakt. To przy niej, waląc w kuchenne garnki, ćwiczyła grę na perkusji. - Mama pracowała, a babcia była na emeryturze, więc zawsze miała dla mnie czas - opowiada z ciepłym uśmiechem. - Wracając ze szkoły, wiedziałam, że czeka na mnie z obiadem, ciekawa, co przydarzyło mi się tego dnia. I nigdy nie zabraniała realizowania moich pomysłów. Bardzo starała się wyrobić we mnie poczucie własnej wartości. To mi dało siłę.
Dziś nie obawiam się porażek, wiem, że raz bywa lepiej, raz gorzej. To najcenniejsza rzecz, jaką babcia mogła mi zapewnić.
Brzydkie kaczątko
Wspomnienia z dzieciństwa? Stara kamienica w Lubsku, potem małe mieszkanko w Zielonej Górze, wieczory spędzane z "Anią z Zielonego Wzgórza", szalone zabawy z młodszym rodzeństwem, Radkiem i Pauliną, a zarazem wielkie poczucie odpowiedzialności za nich. Już w szkole zainteresował ją teatr. - Brałam udział w zajęciach parateatralnych, mających pomagać osobom walczącym z uzależnieniem od narkotyków. Świadomość, że mogę komuś pomóc, ułatwiała mi przejście przez bardzo trudny okres dojrzewania. Joanna dziś bez wstydu mówi o tej chwili, kiedy stojąc przed lustrem, po raz pierwszy zauważyła, że staje się kobietą. Przez kilka godzin nie wychodziła wtedy z kąta i do nikogo się nie odzywała. - Byłam bardzo okrągłą nastolatką. W liceum tak wstydziłam się swojego ciała, że uciekałam z lekcji WF-u. To był dla mnie wielki stres. Odreagowywałam go, jedząc. Doszło do tego, że mama zamykała przede mną lodówkę na klucz. Dosłownie, bo mieliśmy lodówkę starego typu, z kluczykiem - wspomina i zaraz dodaje, jak bardzo jest wdzięczna mamie za to, że zaprowadziła ją wtedy do lekarza.
Pod fachową opieką chudnięcie nie było koszmarem. Z miesiąca na miesiąc gubiła po jednym kilogramie. W sumie straciła ich 20! I stała się piękną kobietą. Aktorka nie bawi się w super-diety ani głodówki. - Podchodzę do mojego ciała z szacunkiem i pozytywną energią - mówi. - Latem jem więcej owoców, zimą więcej tłustych rzeczy. Niewiele, ale regularnie i często. Najważniejsze, by słuchać, co mówi organizm! Lepiej mieć parę kilogramów więcej i cieszyć się życiem, niż umartwiać się dla rozmiaru 36. Ale jeśli ktoś źle się ze sobą czuje, może nad tym popracować. Pod opieką specjalisty!
Ach, ta uroda!
Wystarczy jedno spojrzenie na Joannę Brodzik, by wiedzieć, że jest pogodzona ze sobą, z tym, jak wygląda. - Oczywiście mam milion kompleksów, ale nie spędzają mi one snu z powiek - uśmiecha się. - Zdarza się, że wychodzę po zakupy bez makijażu, z mokrymi włosami. A gdy mam gorszy dzień, pozwalam sobie na relaks w dresie. Czasem receptą na jesienny dołek jest dla niej zamiana tego dresu na ładną sukienkę, buty na obcasie i staranny makijaż. Dobrze wie, że nic tak kobiecie nie poprawia humoru, jak ładny wygląd. Lubi więc spędzić cały dzień w salonie piękności albo zrobić sobie maseczkę wieczorem w domu, oglądając romantyczną komedię. Czyżby sekretem jej uroku było to, że umie wsłuchiwać się w siebie i nie boi się zmian nawyków ani stylu?
O zmianach koloru jej włosów krążą niemal legendy. Kobiety zaczepiają ją na ulicy i pytają, czy mogą sobie zrobić kolor a la Brodzik. Aktorka traktuje to jako wspaniały komplement. Tylko co to tak naprawdę jest kolor a la Brodzik? W dzieciństwie narzekała, że jej włosy są nijakie. Gdy już dostała od mamy zgodę, by kolor lekko poprawić, wybrała... ognistą czerwień, co nie spodobało się nauczycielom. Karierę aktorską zaczynała w kolorze granatowoczarnym, dla roli w "Kasi i Tomku" przefarbowała się na blond. - Fryzjer bardzo się napracował, zanim mu się udało. Ale wyszło dobrze. Jasne włosy złagodziły mój wygląd i wewnętrznie też poczułam się miększa. Teraz mogłabym zmieniać kolor nawet codziennie, w zależności od nastroju i potrzeb - śmieje się.
Nie tylko z powodu włosów Joanna Brodzik trafia na okładki pism. Gdy była początkującą aktorką, bez wahania opowiadała o swoim związku z aktorem Bartkiem Świderskim. Potem miała czego żałować. Rozstali się. Dziś grają razem w serialu "Magda M." i na pytania, co ich łączy, zdawkowo mówią o układzie koleżeńskim.
Nauka dyskrecji
W zeszłym roku gazety rozpisywały się, że "Kasia i Tomek", czyli Joanna Brodzik i Paweł Wilczak, przenieśli uczucie z filmu na życie. Nie zaprzeczała ani nie potwierdzała. Znosiła cierpliwie te plotki, aż do czasu publikacji w jednym z dzienników jej zdjęć zrobionych pod domem. Oddała sprawę do sądu i wygrała! -Są takie słowa, które potrafią ranić jak ostrze noża - pisała potem w felietonie. "Ze złych intencji, podłości i głupoty rośnie obrzydliwy twór o malutkich rozbieganych oczkach i cuchnącym oddechu". Wtedy czuła się bezradna. Dziś tak już nie jest. Zmieniła strategię.
Na swojej stronie internetowej, pod hasłem "paranoje", cytuje najdziwaczniejsze plotki o sobie i naśmiewa się z nich. O miłości również chętnie się wypowiada. Tyle że bez szczegółów. - Lubię mówić o uczuciach, bo wierzę, że pozytywne mogą czynić cuda - podkreśla. Ale zapytana wprost, czy kogoś ma, od razu ucina temat: - Wyciągam wnioski z przeszłości i uczę się dyskrecji.
Zgrywanie twardzielki
Dziś może przebierać w propozycjach. Wybiera role pomagające w rozwoju. Nawet jeśli nie dostaje za nie ani grosza, jak za film "Siedem grzechów pop cooltury". Na planie nie kaprysi. W serialu "Magda M.", choć ma alergię na koty, dzielnie występuje ze swoim filmowym kocim pupilem. Bierze leki i gra! We własnym programie "Ona, czyli ja" w TVN Style podaje sposoby na rozwój i relaks. Odpowiedzialna za to, co robi, wszystkie testuje na sobie! Boi się przyznawać do zmęczenia i słabości. Mówi, że to właśnie jest jej słabością największą. - Żyję w zawrotnym tempie, ale nie daję się zwariować. Cenię sobie małe rzeczy, które dają mi szczęście: poranną kawę, rozmowę z przyjaciółmi, gotowanie dla nich. Mam wokół siebie ludzi, którzy mnie wspierają. Takich jak na przykład babcia - cieszy się. Ciągle "nadodpowiedzialna", nawet babci i przyjaciółkom nie mówi o wszystkim, co ją trapi. Ale powoli zmienia to. Bo kobieta zmienną jest, a Joanna jak nikt inny potrafi z tej cechy korzystać!
Agnieszka Borkowska
1 z 2

1761
2 z 2

1762