Reklama

ZJarosławem Kretem spotkaliśmy się w czasie, gdy media obiegły wieści, że wkrótce on i jego partnerka, producentka telewizyjna Małgorzata Kosturkiewicz, spodziewają się dziecka. Nie mogliśmy więc nie zacząć rozmowy od takiej nowiny…
[adsense]

Reklama
Jak skomentujesz te doniesienia?

Jarosław Kret: Nie będę komentował. Staram się moje życie prywatne trzymać pod kluczem. Kilka razy popełniłem błąd, robiąc inaczej, i nie chcę go powtórzyć.

Jeszcze rok temu czy dwa pisma plotkarskie analizowały twój związek z Agatą Młynarską...

Jarosław Kret: Nauczyłem się przy tej okazji, że trzeba chronić najbliższe osoby, bez względu na to, czy są rozpoznawalne publicznie, czy nie.

Dlaczego zadedykowałeś najnowszą książkę „Moje Indie” Agacie, skoro nie byliście juz razem?

Jarosław Kret: Bo książki zwykle dedykuje się komuś za coś, z wdzięczności, nie z wyprzedzeniem. Tak postanowiłem i nie żałuję tej decyzji.

Skąd się wzięło twoje zamiłowanie do poznawania świata?

Jarosław Kret: Mam w sobie żyłkę podróżniczą od dzieciństwa. Zawsze uwielbiałem oglądać w telewizji filmy przyrodnicze. Marzyłem, by zostać dziennikarzem jeżdżącym po świecie i kręcącym własne filmy dokumentalne. Źle się czuję, będąc w jednym miejscu. Czasem jednak muszę przystopować bo praca w telewizji zobowiązuje, a książki też się same nie napiszą. Właśnie podpisałem kontrakt na następną, tym razem o Afryce. Czeka mnie więc kolejna, fascynująca wyprawa, a potem – pisanie.

Jesteś dobrze zorganizowany?

Jarosław Kret: W pracy być muszę, inaczej nie może być przecież mowy o profesjonalizmie.

A prywatnie?

Jarosław Kret: Staram się panować nad otaczającym mnie chaosem. Muszę być choć trochę poukładany, bo inaczej bym się pogubił. Część swego życia przeniosłem więc do samochodu. Gdyby złodziej otworzył mój bagażnik, bardzo by się zdziwił. Pełno w nim kartonów, w których znajdują się różne mało znaczące, a potrzebne mi dokumenty i teksty, ale także zapasowe buty, skarpetki, koszula, marynarka czy spodnie. Wożę ze sobą całą szafę!

Czyli, domatorem nie jesteś?

Jarosław Kret: Lubię być w domu, gdy muszę nad czymś się skupić, popracować.Wiem wówczas, że nikt nie będzie mnie zaczepiał czy zagadywał o pogodę.

Nie lubisz, gdy cię o nią pytają?

Jarosław Kret: Czasem lubię, ale cenię też prywatność. Nie jestem wielkim showmanem, lecz zwykłym facetem, który czasem ma ochotę odseparować się od świata.

Żałujesz czegoś w życiu?

Jarosław Kret: Staram się nie oglądać za siebie. Każdy popełnia jakieś błędy i o nich też warto myśleć pozytywnie: życie nie może być pasmem samych sukcesów. Musi składać się z różnych przypraw, które budują jego smak. Mnie ten dzisiejszy bardzo odpowiada.

Nie zakłócają go objawy kryzysu wieku średniego?

Jarosław Kret: Przy moim trybie życia – nie. Nie nudzę się, mam pracę, która jest też moją pasją. I jeszcze jedno: ten kryzys pojawia się, gdy facet około czterdziestki nagle uświadamia sobie, że nie ma wiele do roboty, a jego dzieci wchodzą w dorosłość. Co więc robi? Szuka sensu życia i zakochuje się w dwudziestolatce. Mnie coś takiego w najbliższym czasie nie grozi.

Jesteś więc szczęśliwy?
Reklama

Zawsze uważałem się za dziecko szczęścia. I nadal tak o sobie myślę.

Reklama
Reklama
Reklama