Faceci z ikrą
Leszcze. Jak przystało na narybek słodkowodny... pochodzą z Trójmiasta. Z muzeum muzyki rozrywkowej wyjęli pojęcie "dansing". I w atmosferze radosnego kiczu porywają naród w tany.

Nawet na wywiad stawiają się w liczbie mnogiej. Stają przede mną w szarmanckich pozach i szurają nóżkami:
Maciej Miecznikowski - wokal, Bartek Staniszewski - gitara. Za Maćkiem oglądają się wszystkie kobiety w kawiarni. Nic dziwnego: trwa przecież sezon na Leszcze. Lada dzień ukaże się ich trzecia płyta, kalendarz pęka od zaplanowanych koncertów. Ku mojemu rozczarowaniu Leszcze wydają się odporni na pokusy show-biznesu. Czują się w nim jak ryby w wodzie. GALA: Co jest pociągającego w rzeczywistości dansingowej? Maciek Miecznikowski: To piękne, gdy ludzie tańczą razem. Muzyka z lat 70. kojarzy mi się z tym, jak moi rodzice umieli się bawić. Pamiętam wspaniałe imprezy, na których cała rodzina i znajomi śpiewali i tańcowali w parach. Potem pojechałem do NRD. Tam poszedłem na dyskotekę i wszyscy tańczyli osobno. Co za rozczarowanie. Ledwo co odrywali nogi od ziemi. GALA: Leszcze sprawiają, że nogi ludziom odrywają się od podłogi. M.M.: Oczywiście. Brakowało tej radosnej twórczości: niech facet założy na siebie coś śmiesznego, niech kobieta się pięknie umaluje i pójdą w szalony tan! Niech się w tańcu dotykają! Niech śpiewają, bo to radość dla całego ciała. Bartek Staniszewski: Nasza muzyka trochę ewoluuje, co słychać na nowej płycie, ale cel jest ten sam: dobra zabawa. Dla wszystkich. Bo na nasze koncerty przychodzą różne pokolenia. GALA: A co ty robiłeś w latach 70.? B.S.: Nie mogłem robić wiele, bo urodziłem się w roku 1980. Ale uważam, że trzeba krzewić dobre tradycje. Pod tym względem jestem trochę staroświecki. GALA: Jak trafiliście do Leszczy? M.M.: Po znajomości. Mnie zaprosił Maciek Łyszkiewicz, tak jak i innych swoich kolegów z Akademii Muzycznej. On studiował kompozycję, ja - śpiew operowy. Ale zacznijmy od tego, że Leszcze to wcale nie miał być zespół. Zebraliśmy się, żeby nagrać płytę WOLNE MIASTO DANCING. W projekcie wzięło udział pięciu wokalistów. Dopiero jak przyszło do zagrania pierwszego koncertu, okazało się, że z tych pięciu jeden jest chory, drugi się wstydzi, trzeci wyjechał, czwarty zrobił to tylko dla jaj, więc na placu boju zostałem ja. GALA: Biedactwo... M.M.: No. Ale wyszło nam to na dobre, bo od razu ustaliliśmy, o co chodzi w naszym przekazie: ma być wspólna zabawa, silny kontakt z publicznością. GALA: Jest was w zespole siedmiu. Łatwo o angaż z taką chmarą muzyków? B.S.: Pierwotny skład liczył pięć osób, potem doszły "dęciaki". Nie chcieliśmy żadnych kompromisów, jeśli chodzi o jakość wykonania. Z angażami na razie problemu nie ma, bo mamy już zaklepane następne 20 koncertów. M.M.: Wolimy mniej zarobić, ale chcemy, aby wszystko fajnie brzmiało. GALA: Da się z tego żyć? M.M.: Da, ale widzisz, jak wyglądamy... GALA: Kim jest "ta dziewczyna, która kroi twoje serce jak ser?" M.M.: No, nie wiem, czy to jakaś konkretna dama... Ogólnie alegoria kobiety. GALA: Pytam cię o sprawy osobiste, jeśli nie zauważyłeś. M.M.: Jakiś mało spostrzegawczy dzisiaj jestem. W tej piosence jest dokładnie odwrotnie niż w moim życiu. Spotkałem kobietę, Agnieszkę, która w ogóle serca mego nie kroi, wręcz przeciwnie: scala je i zabliźnia rany. Spodziewamy się dziecka w listopadzie... Jestem zakochany... GALA: Już słyszę te tłumy łkających fanek. M.M.: O których my nic nie wiemy! GALA: Niby nie macie wielbicielek. Tak? M.M.: Mamy, ale one nie łkają. To miłe, radosne kobiety, które czatują z nami na naszej stronie internetowej i na nas po występie. Ale ja jestem uczuciowo zajęty, więc nawet gdy się pojawiają jakieś podteksty, to obracam je w żart. Jednak są w naszym zespole osoby wolne. GALA: Zareklamuj, pomożesz kolegom. M.M.: Piotrek. Gra na klawiszach. B.S.: Serdecznie polecamy. GALA: Jak to jest z tymi pokusami show- -biznesu: narkotyki, alkohol, wierność wystawiona na próbę? M.M.: Mogę zmyślić jakąś historię, jeśli chcesz, bo prawda jest nudna. Większość kobiet od razu "odbija się" o nasze poczucie humoru. Boją się ośmieszenia. Myślą, że jak my jesteśmy naprawdę tacy jajcarze, to one "wymiękają". No, połowa z nich. A ta druga połowa, co zostaje, to dzieci. B.S.: Ale na jednym z ostatnich koncertów nie mogliśmy wyjść z samochodu, bo tłum zablokował przejście. Musiał stanąć szpaler ochroniarzy. M.M.: To swego rodzaju część przedstawienia, teatralna umowa: oni czują, że powinni takie rzeczy robić, a my - że musimy się oganiać. Show, nic więcej. GALA: A używki? B.S.: Nie ma na to czasu. Plan jest tak intensywny, że nie ma kiedy balangować. W wolnych chwilach, jasne, różne rzeczy się zdarzają. M.M.: Ja muszę dbać o głos, więc nawet gdy koledzy idą na piwo, to ja idę spać. Bo wokal regeneruje się najlepiej podczas snu. My zawsze gramy na żywo, nie ma miejsca na niedoróbki. GALA: Gracie na weselach? B.S.: Mieliśmy taką propozycję... M.M.: Ale kobieta się przestraszyła, bo za mną chodzi legenda, że jak raz zagraliśmy, to uciekłem z panną młodą. Więc pan młody powiedział, że albo on, albo Leszcze. GALA: Porzucicie Trójmiasto dla Warszawy? B.S.: W Warszawie trzeba być, bo tu się ciągle coś dzieje: spotkania, załatwianie spraw itd. Ale na razie mieszkamy praktycznie w naszym leszczobusie... M.M.: Ja żyję w rozkroku pomiędzy Mazowszem a Wybrzeżem. Moja pani mieszka tu, ja mam mieszkanie w Gdańsku. Zobaczymy. GALA: Czym różni się trójmiejskie środowisko muzyczne od warszawskiego? M.M.: W Trójmieście tzw. środowisko jest mocno zintegrowane. Wielka w tym zasługa Jarka Janiszewskiego, który co roku robi Wigilię dla wszystkich zainteresowanych. Dzieją się tam rzeczy szalone. B.S.: Jest bardziej spontanicznie niż w środkowym biegu Wisły. Więcej świeżości. GALA: Maćku, z wykształcenia jesteś śpiewakiem operowym. Pracowałeś kiedyś w zawodzie? M.M.: Jasne, śpiewałem w szkolnych operach, w Teatrze Wybrzeże. Startowałem w Warszawie w Konkursie Moniuszkowskim. Ale kiedy zobaczyłem, jak przyjechało chyba 80 basów z Rosji, każdy wielki jak góra, to pomyślałem: co ja tu robię? GALA: Więc przestawiłeś się na dansing? M.M.: Nie tylko. Ja się szybko nudzę. Kiedyś śpiewałem w kapelach punkowych, takich jak Bagnet na Broń czy Buty Orgazmu, miałem zespół swingujący, wygrałem prawie wszystkie polskie festiwale bluesowe, miałem zespół jazzowy, teraz są Leszcze. GALA: A wydawałoby się, że od Butów Orgazmu do Mozarta droga daleka... M.M.: Opera jest wspaniała i absurdalna zarazem. Ta koncepcja, że wszystko trzeba wyrazić śpiewem, jest niesamowita. Czysta forma i abstrakcja na starcie. Amantki rozmiarów fortepianu i maleńcy, zakochani w nich tenorzy. Albo goście, którzy umierają przez cały akt. Cudowna sprawa. GALA: Nie myślisz o powrocie do opery? M.M.: Ten zawód nie pozostawia dużo swobody. Rzadko wystawia się nowe opery. Miałem sobie robić sznyty na ręce i liczyć, ile razy zaśpiewałem Straszny dwór? Może gdybym był tenorem... A my, basy, zawsze mamy do śpiewania partie dziadków, starych ojców albo generałów. Czy ja wyglądam na generała? Rozmawiała Zuzanna O'Brien (fot. eRBe)
1 z 1

3518
Polecane
„Wolę cierpieć z miłości, niż tkwić w związku bez przyszłości. Wszyscy faceci to oszuści, bałaganiarze lub maminsynki”
„Jestem singielka, bo faceci na mnie nie zasługują. Gardzą mną, bo nie jestem trzpiotką na jeden numerek”
„Wolę cierpieć z miłości, niż tkwić w związku bez przyszłości. Wszyscy faceci to oszuści, bałaganiarze lub maminsynki”
Faceci spod tych 3 znaków zodiaku kochają jak nikt inny na świecie. Życie z nimi to prawdziwa bajka
„Jestem singielka, bo faceci na mnie nie zasługują. Gardzą mną, bo nie jestem trzpiotką na jeden numerek”
„Wspólnie z przyjaciółką wychowuję jej dziecko. Wszyscy faceci, z naszego życia, do niczego się nie nadawali”
„Tegoroczny Dzień Kobiet nie miał sobie równych. Całe szczęście, że nasi faceci nie wiedzieli, co tam się działo”
„Myślałam, że wreszcie spotkałam tego jedynego. Ale wszyscy faceci mają swoje brudne tajemnice”
„Faceci nie są warci nawet odrobiny zaufania. Bez znaczenia, czy Polak, czy obcokrajowiec, każdy to egoista”
„Uważałam, że mój mąż jest wyjątkowy. Gdy odkryłam, że ma kochankę, zrozumiałam, że faceci to prymitywny gatunek”
„Po odejściu męża sądziła, że faceci to zło wcielone. Narzeczony córki sprawił, że na nowo doceniłam tę część populacji”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa