Ewa Wachowicz - układam sobie świat
Jest szczęśliwa, pomimo że od jakiegoś czasu nie ma u jej boku mężczyzny. Powodzenia i sukcesów mogłaby jej pozazdrościć niejedna koleżanka.
- Naj
Spotkaliśmy się „w biegu”. Jest osobą niezależną, więc i bardzo zapracowaną. Niedawno wydała dwie książki o gotowaniu, a jej telewizyjny program kulinarny cieszy się ogromną popularnością.
[adsense]
Przez wiele lat mówiła pani, że woli stać za kamerą niż przed. Skąd więc pomysł na „Ewa gotuje”?
Ewa Wachowicz: Wyszedł od Niny Terentiew, dyrektor programowej Polsatu. Zaoferowała mi możliwość robienia własnego programu kulinarnego, ale pod warunkiem że sama go poprowadzę. Lubię wyzwania, więc skorzystałam z tej propozycji. I dobrze się czuję w tej roli, choć lepiej – jako menedżerka, producentka i organizatorka. Na szczęście przy „Ewa gotuje” mogę łączyć te funkcje. Daję sobie radę, zwłaszcza że robię coś, co kocham – gotuję.
Kuchnia zawsze była pani pasją?
Ewa Wachowicz: Od dzieciństwa. Miłość do niej wyniosłam z domu. Mama jest wspaniałą gospodynią.
W jaki sposób dba pani o figurę?
Ewa Wachowicz: Nie daję się zwariować. Jem około pięciu posiłków dziennie. W samochodzie mam zawsze zdrowe przekąski, jak migdały czy pieczywo chrupkie, pełnoziarniste. Unikam słodyczy, choć raz w tygodniu pozwalam sobie na małą przyjemność, piekąc ciasto. Staram się też żyć aktywnie, również dla zdrowia i lepszego samopoczucia. Latem – rolki, tenis i rower, zimą – narty, a skakanka o każdej porze roku!
Pani nigdy nie troszczyła się specjalnie o popularność. Świadomie?
Ewa Wachowicz: Nie była ona i nie jest moim celem. Zawsze wolałam stać trochę z boku i być samodzielna. Rodzice nauczyli mnie, że warto na siebie pracować i nie być zależną od innych. Pierwsze pieniądze zarobiłam jako 14-letnia dziewczynka: sprzedałam ziemniaki na targu. Gdy zostałam Miss Polonia, otworzyło się przede mną wiele drzwi, także finansowych. Pomyślałam: „W porządku, wykorzystam to, założę jednak własną firmę”.
Uchodzi pani nie tylko za osobę niezależną, ale i dość twarda...
Ewa Wachowicz: W sytuacjach zawodowych trzeba być czasem twardym i nieustępliwym. Nie ma innego wyjścia, nawet jeśli takie zachowanie sprawia, że wielu mężczyzn odczuwa przede mną pewien lęk. Ale w relacjach prywatnych na pewno taka nie jestem...
Nie zwierza się pani prasie z życia osobistego, nie gości też na plotkarskich portalach.
Ewa Wachowicz: Bo sprawy prywatne powinny pozostawiać prywatnymi. I tak robię mnóstwo rzeczy publicznie, choćby gotując przed kamerami we własnym domu. Otwieram swoją kuchnię, ale niekoniecznie zapraszam do sypialni. W dzisiejszych czasach łatwo wpaść w pewien wir medialny, zagubić się w świecie, który jest nieprawdziwy. Zawsze chciałam tego uniknąć. Dlatego nie chcę opowiadać ani o moim rozwodzie sprzed kilku lat, ani o tym, czy życie w pojedynkę jest lepsze od życia w związku.
To niech pani chociaż powie, jacy mężczyźni się pani podobają.
Ewa Wachowicz: Cenię głównie intelekt i poczucie humoru. Lubię mężczyzn odważnych, ale nie bezczelnych. Takich, którzy potrafią traktować kobiety z szacunkiem.
Ciężko jest pani łączyć rolę matki, osoby medialnej i bizneswoman?
Ewa Wachowicz: Bywają trudne chwile. Chcę być dobrą mamą i nie przegapiać ważnych momentów w życiu mojej dziewięcioletniej córki. Nie zawsze się to udaje. Ostatnio w szkole Oli był dzień otwarty i dzieci sprzedawały kartki świąteczne, własnoręcznie namalowane, a ja akurat musiałam nagrywać program... Było mi przykro. Mamy na szczęście swoje rytuały – wspólne poranki, niedziele. Staram się dobrze układać ten nasz świat. Poza tym bardzo pomaga mi opiekunka Oli, pani Ania. Zajmuje się nią, gdy ja nie mogę. Bez jej wsparcia byłoby znacznie trudniej.