Dorota Naruszewicz
Żartuje, że kiedyś znała dzieci tylko z reklam benettona, A pierwsze, jakie trzymała na rękach, to jej własne. Teraz gwiazda serialu "Klan" Dorota Naruszewicz po raz drugi została mamą. I mówi, że nawet gdy pada ze zmęczenia, ma ochotę obudzić malutką Nellę, przytulić i patrzeć na nią bez końca. Rozumie to doskonale nasz dziennikarz Roman Praszyński - sam świeżo upieczony tata.

Zawsze stawiała rodzinę nad karierę. Dlatego po studiach wyjechała do Ameryki, do swojego chłopaka. Wtedy myślała, że na zawsze. Wróciła i została gwiazdą "Klanu". Potem na świecie pojawiła się Nina, a kilka tygodni temu - Nella. Dorota Naruszewicz nie wyobraża sobie życia bez macierzyństwa. Dzielnie znosi trudy opieki nad dziećmi, dobrze wie, że w życiu nie ma nic za darmo. Starsza córka, trzylatka, dużo choruje, młodsza krzyczy na potęgę. Jednak mimo wszystkich kłopotów Dorota jest szczęśliwa. Śmiało kroczy ścieżką dojrzałej kobiety.
GALA: Planowałaś drugie dziecko?DOROTA NARUSZEWICZ: Zawsze planowałam dwójkę. Jestem jedynaczką, stąd ta pewność. I gdy przyszedł czas, nie zastanawiałam się.
GALA: Odważna jesteś. Taka decyzja zmienia całe życie.D.N.: Prawda. To decyzja na całe życie. Ta odwaga przychodzi jednak powoli. Dom, dzieci - idealny obrazek, ale jakże wymagający. Mogłoby się wydawać, że rodzina to koniec swobody, spontaniczności, tego wygodnego stylu życia mocno dziś lansowanego. Nawet ja, tak pewna tego, co chcę, zrobiłam przed porodem spotkanie, w żartach żegnając się z przyjaciółmi. Czas jednak pędzi. Starsza córka Nina ma już trzy lata, zaraz zacznie swoje własne przedszkolne życie.
GALA: I co ty na to?D.N.: Cieszę się.
GALA: Na pewno?D.N.: Tak, bo to mnie uczy, że mimo trudów, nieprzespanych nocy i innych "dolegliwości" początków macierzyństwa trzeba napawać się nawet tą "zmęczoną" chwilą. Takie oddanie, bezgraniczne zaufanie do rodziców już się nie powtórzy. To rzucanie się na szyję, gdy wracam do domu, nie wróci. Za tym się tęskni. Już teraz na powitanie słyszę: "Bawię się, fajnie, że jesteś, co kupiłaś?". A jeszcze miesiąc temu człowiek wydawał się niezastąpiony.
GALA: Wyjątkowy?D.N.: Dla dzieci jesteśmy wyjątkowi, obdarzają nas tak olbrzymim zaufaniem, że to stawia do pionu. Żyjąc tylko dla siebie, można było polawirować, konsekwencje nie zawsze były aż tak istotne, było się panem siebie, swojego czasu?
GALA: Jeszcze serial był twoim panem.D.N.: Nie ma porównania. Dziecko to mały cud, który pochłania bez reszty. Czasem, mimo zmęczenia, zamiast cieszyć się chwilą spokoju, bo akurat mała śpi, mam ochotę ją obudzić, wziąć na ręce, przytulić, patrzeć na nią bez końca. Brzmi banalnie, ale nie kiedy jest się rodzicem.
GALA: Życie zmieniło ci się na lepsze?D.N.: Tak. I znowu banał: dzieci ogromnie wzbogacają i dają napęd do życia. Tuż przed tym, jak zaszłam pierwszy raz w ciążę, czegoś zaczynało mi brakować, praca nie wystarczała, czułam, że już nasyciłam się wolnością, dbaniem tylko o siebie. Było już za wygodnie i jakiś rodzaj pustki zaczął się wkradać. Może dlatego, że nigdy nie oczekiwałam od życia, że będzie łatwe, gładkie i przyjemne. I że mam przekonanie, że na wszystko trzeba zasłużyć, na przyjemne chwile z dzieckiem trzeba zapracować, a w wychowanie wpisany jest trud. Mimo to nie odważyłabym się żyć tylko dla siebie.
GALA: I zmiana przyszła.D.N.: Jestem pokorna wobec etapów życia. Najpierw dzieciństwo, szkoła, wygłupy. Potem niebezpieczniejsze wygłupy w liceum.
GALA: Wódka w parku?D.N.: Pita z przypadkowymi, dziwnymi ludźmi. Jakieś kłamstwa wobec rodziców, eksperymenty.
GALA: Narkotyki?D.N.: To były inne czasy, najwyżej łagodna trawka. Ale uważam, że trzeba wszystkiego spróbować. Bo jak nie teraz, to kiedy? Przecież nie z dzieckiem przy piersi. Potem studia, czas szaleństw, potem czas na samodzielność. A wreszcie moment, żeby oddać się komuś innemu, małemu.
GALA: I to dosłownie, oddajesz nawet swoje ciało. Jak to jest? Nie bardzo sobie wyobrażam.D.N.: Ja też nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Mam koleżankę, która wystarczyło, że pomyślała o dzieciaczku, i już mleko tryskało jej z piersi. Dla mnie to było? przerażające, nienaturalne. Nie miałam silnie rozwiniętego instynktu macierzyńskiego. Dzieci znałam jedynie z reklam Benettona, a pierwsze, które miałam na rękach, to moje własne. Na szczęście ciąża nie trwa jeden dzień, natura wszystko mądrze obmyśliła i w trakcie ciąży nawet z przyjemnością patrzyłam na rosnący brzuch.
"trendi".
GALA: A potem kobiety cierpią z pociętym brzuchem przy pieluchach.D.N.: Nie myślą, co dalej, a przy tym poród to pikuś.
GALA: Śmiałe stwierdzenie.D.N.: O cierpieniu zapomina się natychmiast, a za to zaczyna się bieganie, noszenie, karmienie, całkowite oddanie. Plus cudowne emocje, którym towarzyszy przemiana w matce, związku, życiu, we wszystkim.
GALA: I nie krzyczałaś: "Już nie mogę!"D.N.: Nie. Jestem introwertyczką - nawet na porodówce. Przy znieczuleniu też boli, ale nie krzyczałam.
GALA: Nie bałaś się drugiego porodu? D.N.: Bałam się rozczarowania, ponieważ pierwszy poród wspominam cudownie. To metafizyczne przeżycie. Ból, radość, szczęście, mały człowiek. To wszystko jest cudem. Jak o tym mówić? Narodziny to zwykła rzecz, która jest nie do pojęcia.
GALA: Mnie też przed miesiącem urodziła się córka. Towarzyszyłem przy porodzie. Wielki szacunek dla kobiet za ból i odwagę.D.N.: Ja martwiłam się o partnera. Jak on się czuje? Moja rola była konkretna. Zmagałam się z bólem, wykonywałam polecenia, koncentrowałam się, ale myślałam też: "Boże, co ten Tomek ma robić?".
GALA: Gdzie był?D.N. Razem ze mną. Niesłychanie się sprawdził. Znowu banał: to zacieśnia związek. Na co dzień nie mamy do czynienia z tak silnymi emocjami. Niepowtarzalna okazja, żeby zobaczyć swojego faceta z tak czystą twarzą, z tak czystym spojrzeniem, bez żadnego przekłamania. Maska spada, mam go jak na dłoni.
GALA: Bliskość?D.N.: Ogromna bliskość. Tęsknię za tymi chwilami. Trudno o tym mówić, bo to silne przeżycie, budujące i scalające. Bardzo osobiste i szkoda, że już za mną...
GALA: Szukasz takich emocji?D.N.: Na dłuższą metę ciężko byłoby żyć w takim zakręceniu. Ale oczywiście nie należy przed nimi uciekać. Nawet zwykłe oglądanie filmu może stworzyć taką możliwość. Ostatnio "Prosta historia" Lyncha dla mnie okazała się prostą histerią, ponieważ postanowiłam wyjątkowo wyjść ze skorupy. Bardzo oczyszczające? katharsis?
GALA: Prowokujesz awantury?D.N.: Czasem... Bardzo rzadko.
GALA: Mocne słowa latają?D.N.: Dosadne, których się boję. Akurat po 10 latach związku, w pierwszych tygodniach po narodzinach Niny, przechodziliśmy takie typowe załamanie. Padały naprawdę mocne słowa w stylu mi kompletnie obcym. Zazwyczaj jestem powściągliwa, co uważam za cechę pozytywną, ale... właśnie wtedy ta ostra wymiana podziałała oczyszczająco i niemal terapeutycznie.
GALA: Dziecko dodaje kobiecie sił?D.N.: Bardzo dużo. Przez to, że żyje się dla kogoś innego, łatwiej podejmuje się decyzje - bo łatwiej być czyimś menedżerem niż własnym. Jeśli ktoś mówi, że chce się rozwijać wewnętrznie i jedzie do Katmandu, zdobywa Mount Everest - ja to bardzo szanuję. Ale myślę, że małe dziecko to też co najmniej ośmiotysięcznik. Chętnie odnotowuje się rekordy w Himalajach, a nie docenia codziennych trudów "matki alpinistki".
GALA: Wierzysz, że córka wybrała właśnie ciebie?D.N.: Może na tym polega jej przewaga. Przecież niemożliwe, żeby była tylko zygota i fizjologia. Ona wybrała to miejsce, a reszta należy do nas.
GALA: A jak reaguje starsza siostra na małego przybysza?D.N.: Na początku była euforia, bo poszliśmy wybrać zabawkę dla Nelli, gdy ta była jeszcze w brzuszku. Wcześniej wręczyliśmy Ninie prezent od małej siostry. W ten sposób próbowaliśmy materializować siostrę dla starszej córeczki. Bardzo polecam! Teraz Nina nie jest specjalnie zachwycona. Ale nie ma w niej na szczęście agresji. Staramy się właśnie starszej poświęcać więcej uwagi, choć to trudne. Dla niej to rewolucja. To tak, jakby mój mąż przyprowadził drugą żonę do domu i powiedział do mnie: "Ty jesteś tu dłużej, oprowadź ją po domu, dbaj i kochaj".
GALA: Wzięliście w końcu ślub?D.N.: Cywilny, w zeszłym roku.
GALA: Nie spieszyliście się. D.N.: Nic na siłę. Nie chcieliśmy brać ślubu tylko dlatego, że tak wypada. To nie ślub był istotny, chcieliśmy uczcić z przyjaciółmi i rodziną nasze osobiste szczęście. Radość, że mija 12. rok wspólnego życia, że jest z nami Nina. Zasłużyliśmy sobie na publiczne wyznanie, że jest dobrze.
GALA: Dojrzewacie do ślubu kościelnego?D.N.: Myślę, że tam nie dojdziemy. Jestem katoliczką niepraktykującą. Szanuję wiarę i Kościół, ale nie chciałam kościelnego ślubu. Jestem za bardzo oddalona, żeby stanąć przed ołtarzem i przejść przez cały katolicki obrządek.
GALA: A dzieci? Co im powiesz o Bogu?D.N.: To spory problem dla mnie. Nie chcę ich pozbawiać kontaktu z religią. Muszę znaleźć odpowiednią formę i przygotować się. Na co dzień nie rozmawiam o Panu Bogu. Sama muszę sobie pewne rzeczy wytłumaczyć, ponazywać. Moja starsza córka ostatnio bardzo chce do kościoła. Uważa, że w kościele się tańczy i śpiewa. Oczywiście wybierzemy się tam. Trudniej będzie rozmawiać o wierze.
GALA: A co z serialem? Wracasz?D.N.: Powoli tak. Był już jeden dzień zdjęciowy, szykują się następne. Tęsknię już za pracą, za spotkaniem z ludźmi. Mam nadzieję, że jakoś się zorganizuję, bo dużo pracy mnie czeka.
GALA: Rola w serialu to znakomita praca dla matki.D.N.: Z praktycznego punktu widzenia, tak. Sprawdziła się, gdy Nina miała problemy zdrowotne. Zapalenie płuc, oskrzeli, uszu, duszności to była norma. Nie znałam dnia ani godziny, kiedy mogła znaleźć się w szpitalu. Przez całe tygodnie musieliśmy robić jej inhalacje, często co trzy godziny. Nie dałabym rady opiekować się nią i pracować na etacie.
GALA: Czuję, że masz spory dystans do swojej pracy.
D.N.: W tym kraju, z tak małą ilością produkcji, trzeba mieć dystans. Zresztą może nie tylko w tym kraju. Trzeba być odważnym, żyjąc z nastawieniem, że uprawia się tylko ten zawód, i licząc na nieustanne zapotrzebowanie na swoją osobę. Bez żadnego planu zapasowego w zanadrzu to strach.
GALA: A co ty masz w zanadrzu?D.N.: Dwójkę pięknych dzieci. Ale serio. Przyznam się do słabości. Nie potrafię robić dobrze dwóch rzeczy naraz. Pogubiłabym się, wychowując córki i przygotowując spektakl. Ponieważ angażuję się na sto procent, coś musiałoby ucierpieć. Zazdroszczę tym, którzy potrafią łączyć pracę i wychowanie. Ja działam w mniejszym zakresie. Dlatego, gdy dzieci podrosną, a to już moment, na pewno wrócę w pełni zaangażowana. Zawodowo udało mi się wyrosnąć ponad ziemię i to jest wartość. Ta roślinka jest widoczna, ale dość chwiejna, muszę popracować nad jej korzeniami, po prostu je wzmocnić.
1 z 1

narusz_normal
Polecane
„Ciotka Dorota była starą jędzą, która uprzykrzała mi życie. Kiedy zachorowała, odpłaciłam się jej za wszystko”
„Na wyjeździe integracyjnym w górach wygarnęłam szefowej prawdę. Jedno zdanie zmieniło moje życie o 180 stopni”
„Ciotka Dorota była starą jędzą, która uprzykrzała mi życie. Kiedy zachorowała, odpłaciłam się jej za wszystko”
Dorota Szelągowska przeprowadziła metamorfozę swojego mieszkania. Jak wam się podoba?
Adam Sztaba unieważnił ślub kościelny z Dorotą Szelągowską. Jakie są relacje byłych małżonków?
Dorota Szelągowska skrytykowana przez obserwatorkę: "Pańciowy wizerunek ci nie pasuje". Cięta riposta dekoratorki wnętrz!
Wiosenna kurtka w stylu Doroty Gardias. Gdzie znajdziesz najmodniejsze modele na nowy sezon?
Dorota Szelągowska zamieściła ogłoszenie o pracę. Zgadnijcie, ile można zarobić, pracując z projektantką?
Dorota Szelągowska niedawno zapowiedziała ogromną metamorfozę. Teraz szokuje fanów nową fryzurą: "Co sobie pani zrobiła na głowie?"
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa