DARIA TRAFANKOWSKA
Umrę otoczona miłościąI tak się stało. Odchodziła, czując, że jest kochana. Spełniona jako kobieta, matka i aktorka. O swoich spotkaniach i pożegnaniu z Darią Trafankowską opowiada Dorota Wellman.

DARIA TRAFANKOWSKA zmarła w piątek, 9 kwietnia. Miała 50 lat. Była cenioną aktorką teatralną i filmową. Ale miłość i uznanie widzów przyniosła jej rola siostry Danusi w serialu Na dobre i na złe. Daria znaczy "utrzymująca dobro". Kiedy ją poznałam, zrozumiałam, jak to wyjątkowe imię do niej pasuje. Ona sama przyznawała publicznie: "Mam niemal ewangeliczną potrzebę, żeby wszystkich godzić i uczyć, by potrafili dostrzegać to, co w innych dobre". Daria. Dla przyjaciół: Dusia. Spotkanie pierwsze Umówiona z Duśką na pierwszy wywiad, wspinałam się po schodach starej kamienicy w śródmieściu Warszawy. Daria mieszkała na strychu. Mało miejsca, pełno książek - tak zapamiętałam jej mieszkanie. Jakieś takie wąskie i długie. Ona je kochała. Niefunkcjonalną rurkę uważała za raj na ziemi. Dopiero niedawno zaczęła wspominać coś o domu, ogrodzie, przestrzeni. Duśka była minimalistką. Nie potrzebowała wiele, nie otaczała się rzeczami, nie dążyła do luksusu. O pieniądzach mawiała, że są jej potrzebne "dla spokoju duszy". Choć spotkałyśmy się pierwszy raz w życiu, poczułam, że ją znam od dawna. Powalała jej otwartość i bezpośredni sposób bycia: "Czegoś się napijesz? Nie mam specjalnego wyboru. Może być herbata?". Nagrywałam dla radia rozmowy o książkach ze znanymi ludźmi. Daria była "czytaczem". Miała pięć książek rozpoczętych jednocześnie, pięć na oku do przeczytania natychmiast. Klasykę i kryminały, babskie powieści i książki naukowe. "Najmilszą rzeczą, jaka może mi się zdarzyć, jest leżenie w łóżku i czytanie. Nie ma większej rozkoszy" - mówiła wtedy. Z rozmowy o książkach przeszłyśmy gładko do wątków o życiu. Daria Trafankowska nie była wówczas na topie, pracowała w Teatrze Powszechnym, mieszkała sama z synem i musiała sobie dawać radę. Po latach wyznawała szczerze: "Bywało, że nie miałam na chleb i idąc ulicą, modliłam się, aby znaleźć pieniądze". Ale wtedy nie narzekała, nie biadoliła. Wspomniała, że ma jakieś długi, że musi od jednych pożyczyć, żeby oddać drugim. "Ale inni to dopiero mają prawdziwe kłopoty" - podkreślała. Uśmiechnięta, zaradna. Przy niej nie bałabym się niczego. Spotkanie drugie Umówiłyśmy się w programie Klub Radia Zet. Daria przyszła razem z Renatą Berger opowiedzieć o swojej agencji "Axis & Plot", czyli Oś i Intryga. Obie panie założyły agencję, która na początku miała być agencją scenariuszową, a potem przemieniła się w jedną z pierwszych w Polsce agencji fotograficznych. Daria bez żenady opowiadała o swoim zainteresowaniu wiedzą ezoteryczną, o wizytach u wróżek i astrologów. To właśnie numerolog podpowiedział, ile liter ma mieć nazwa agencji, jakie litery muszą się tam koniecznie znaleźć, żeby przedsięwzięcie miało zapewniony sukces. I tak od fotografii doszłyśmy do widzenia przyszłości. Daria wierzyła w przepowiednie, które zresztą wiele razy się jej spełniały. Mówiła, że choć nie jest przesądna, ma w domu różne talizmany, na szczęście. Wiem, że w czasie choroby nosiła na szyi medalik i serduszko od ukochanego. Już chora mówiła: - W 1998 roku zaprzyjaźniony wróż powiedział mi: "W 49. roku życia osiągniesz niesamowitą popularność, będzie koło ciebie mnóstwo pieniędzy i będzie się to wiązało z wyjazdem za granicę. Będziesz też otoczona taką miłością, że wielu ci będzie zazdrościć". I to się spełniło - tylko że w innym kontekście, niż myślałam. Mam 49 lat, pieniądze, które ludzie zebrali na moje leczenie. Jestem otoczona miłością. I nigdy nie byłam tak popularna jak dziś...?. Spotkania Spotykałyśmy się potem wiele razy. Nie odmawiała udziału w kolejnych audycjach i programach. Potrafiła mówić na różne tematy. Była wymarzonym gościem dla każdego dziennikarza. Kiedy producentka programu Kalina Kuriata-Białek zapraszała ją do rozmowy o odchudzaniu, a nie chciała urazić aktorki bezpośrednim pytaniem o diety i wagę, usłyszała: "Niech się pani nie krępuje. Chodzi o odchudzanie, tak? Pewnie, że przyjdę, odchudzam się całe życie i dopiero teraz mi się udało. Jest się czym chwalić?. Na planie serialu Na dobre i na złe prezentowała mi z dumą swoje 18 kilo mniej i kpiła z siebie: "Osiemnaście kilo mniej, a ja niczyja. Kto z tego skorzysta?". Daria była zupełnie nieskażona gwiazdorstwem. Nie pasowała do środowiska aktorskiego, które wysokim mniemaniem o sobie przewyższa nawet największe hollywoodzkie gwiazdy. Kiedyś przyszła na wywiad, a dziennikarz był mocno "pod wpływem". Duśka przez całą rozmowę starała się mu pomóc. Ani przez chwilę nie okazała zniecierpliwienia. Ktoś inny na jej miejscu dawno zrobiłby awanturę. Miała klasę i całe pokłady dobroci. Jej przezwisko Matka Boska Trafankowska nie jest przypadkowe. Kiedyś Daria przyszła do programu i miała dziwny naszyjnik. Jakieś sznurki i kawałeczki bursztynu. Nie była to piękna biżuteria. Na nasze zdziwione spojrzenia wyjaśniła, że jest to prezent od byłej narzeczonej syna. Nosi go, bo lubiła tę dziewczynę i trochę żałuje, że dzieci się rozstały. A że nie jest ładny, nie ma żadnego znaczenia. Cała Daria: nic na pokaz. Ostatnie spotkanie W zeszłym roku Daria została zaproszona do programu Pytanie na śniadanie. Zadzwoniła i bardzo przepraszała, że nie może przyjść. Jest w szpitalu, ma krwotok. Po kilku tygodniach dowiedzieliśmy się, że jest chora na raka. Umówiłyśmy się na rozmowę. Dusia kilka razy nie mogła się ze mną spotkać. W grudniu zeszłego roku ośmieliłam się z nią porozmawiać: - Jak się czujesz? - Przed chwilą dzwoniły jakieś dwie gazety i pytały mnie o zdrowie. Jestem po terapii immunologicznej. Ale mam dość rozmów o chorobie. Porozmawiajmy o czymś przyjemniejszym. - A o czym byś chciała? - O miłości - odpowiedziała szybko. - Jestem kochana i kocham. Umrę otoczona miłością. - Przestań! Nawet tak nie mów. Podobno byłaś kochliwa? - Miałam w swoim życiu kilka miłości. Kilku fajnych narzeczonych. Nie podoba mi się, kiedy ludzie mówią, że kochali tylko raz. Kocha się raz, potem drugi i trzeci. Ale czasami kocha się tak bardzo, jak ja dzisiaj. - Jaki jest Jan? - Jasiek? Wspaniały, czuły, odpowiedzialny i tak dalej, i tak dalej. Rozmawiałyśmy o miłości, o jej synu Wicie, o marzeniach. Daria była bardzo dzielna w chorobie. Nie narzekała, nie zajmowała innych swoimi dolegliwościami. Na koncert w Teatrze Powszechnym, który miał wspomóc jej leczenie, przyszli nawet ci, którzy nigdy nie chodzą do teatru, a Darię Trafankowską znali jako siostrę oddziałową ze szpitala w Leśnej Górze. Dlaczego los jest taki wredny? Kiedy Duśka odniosła sukces zawodowy, została doceniona, znalazła miłość - przyszła choroba. Pożegnanie Postanowiłyśmy razem z Agatą Młynarską zaprosić Duśkę na telewizyjną Wigilię 2003. Stworzyłyśmy wyjątkowy stół. Mieli przy nim zasiąść Krystyna Kofta, świeżo poślubieni Dorota Chotecka-Pazura i Radek Pazura oraz Dusia. Krystyna wygrała z rakiem. Pazurowie kiedyś otarli się o śmierć, a niedawno przeżywali jego poważny wypadek. Duśka walczyła dzielnie z chorobą. Ten stół miał przynieść pociechę i nadzieję chorym. Czekaliśmy na Duśkę. Wyszliśmy na korytarz przed studiem. W końcu rozpoczęliśmy bez niej. W połowie programu dostałyśmy wiadomość, że Dusia czuje się gorzej i jest w szpitalu. Dla naszych gości miałyśmy w prezencie po zielonym kamieniu na szczęście... Zielony kamień dla Duśki już na zawsze spocznie w mojej torbie. DOROTA WELLMAN
1 z 1

4837