Chciałabym znów wyjść za mąż
Wokalistka zespołu Łzy Anna Wyszkoni nie planuje już życia jak w bajce. - Kiedyś to zrobiłam i nic z tego nie wyszło. Teraz staram się cieszyć każdą chwilą - mówi.

Zespół Łzy dość hucznie obchodził swoje dziesięciolecie. Nie czujesz zmęczenia?
- Zmęczenia? Przeciwnie - mam w sobie mnóstwo energii na następne lata i to samo mogę powiedzieć o chłopakach z zespołu. Rocznicowe obchody tylko utwierdziły nas w przekonaniu, że jesteśmy ludziom potrzebni. Gdybym była zmęczona, prawdopodobnie nie rozmawiałabym teraz z tobą, tylko zajęła się pielęgnowaniem ogródka. Mamy wiele planów, zarówno na ten rok, jak i na następne, tyle że w najbliższym czasie zamierzamy skoncentrować się na graniu koncertów.
Brakuje wam pomysłów na następną płytę?
- Tu nie chodzi o brak pomysłów. W zeszłym roku ukazały się trzy albumy podsumowujące naszą karierę, więc teraz chcemy dać odpocząć od płyt naszym fanom.
Większość popularnych wokalistek w jakimś momencie decyduje się na rozpoczęcie kariery solowej. Nie kusi cię to?
Nie wykluczam takiej możliwości, choć na pewno nie jest to kwestia najbliższej przyszłości. Na karierę solową trzeba być gotową, ja póki co nie jestem. Ale nawet jeśli już zdecyduję się na solową płytę, w żadnym stopniu nie będzie to miało wpływu na pracę zespołu Łzy. Mam w głowie mnóstwo pomysłów na własne piosenki, chciałabym, by były bardzo "moje", w zupełnie innym stylu niż to, co prezentują Łzy. Dlatego nie będę żadnym zagrożeniem dla własnego zespołu. Ale teraz na wszelki wypadek wolę o tym nie mówić, żeby nie zapeszyć.
Od pięciu lat jesteś mamą. Trudno pogodzić wychowanie dziecka z pracą piosenkarki?
- Staram się o tym za bardzo nie myśleć. Spędzam z Tobiaszem dużo czasu. Czasami bywa to rzeczywiście trudne do pogodzenia, ale nie wyobrażam sobie, bym mogła rzucić śpiewanie! Czułabym się wtedy niespełniona, a mój syn na pewno zauważyłby, że jestem przygnębiona i tęsknię za czymś, co dla niego zostawiłam. Myślę, że woli widywać mamę trochę rzadziej, ale za to radosną i szczęśliwą.
Nie obawiasz się, że śpiewając w tak popularnym zespole, wciąż koncertując, prześpisz kilka ważnych momentów w jego życiu?
- Pewnie każda matka, niezależnie od wykonywanego zawodu, ma takie obawy. Ale ja wierzę, że nie prześpię żadnej ważnej chwili w życiu mojego synka. Robię wszystko, by miał poczucie, że mama jest z nim, także wtedy, gdy dzielą nas setki kilometrów. Jak do tej pory jakoś mi się to udaje - nie ukrywam, że z pomocą mojej mamy, która bardzo często zajmuje się Tobiaszem. Czasami zastanawiam się, jak to wytrzymuje (śmiech). Jak każdy pięcioletni chłopiec, miewa on swoje humory, lepsze i gorsze dni. Nie różni się pod tym względem od swoich rówieśników. Ale dla mnie jest wyjątkowy i zmienił moje życie o 180 stopni. Gdyby nie on, byłoby mi o wiele trudniej.
Czym najbardziej zaskakuje cię Tobiasz?
- Jest niesamowicie wrażliwym dzieckiem, przy tym jednak dość skrytym. Niektóre informacje trzeba z niego długo wyciągać. Ale mam z nim doskonały kontakt i udaje mi się to prawie zawsze.
Chciałabyś, by kiedyś poszedł w twoje ślady?
- Chyba za wcześnie na takie myśli. Jeśli zdecyduje się zostać muzykiem, to w porządku. Zawsze będzie miał moje pełne poparcie bez względu na zawód, jaki wybierze. Jest bardzo muzykalny: grywa na perkusji, klawiszach i flecie, zapewne niedługo weźmie się za gitarę, a do tego - podobnie jak ja - bez przerwy śpiewa. Ostatnio został fanem Jeana-Michela Jarre'a. Bardzo się cieszę, że w tak młodym wieku już uwielbia muzykę. To rozwija.
Skoro twoja mama tak dużo czasu spędza z wnukiem, nie próbuje w jakiś sposób ingerować w jego wychowanie?
- Na szczęście sprawy wychowania zostawia mnie. Czasem, oczywiście, podświadomie coś po mnie poprawia czy zrobi inaczej, ale wtedy od razu zwracam na to uwagę. Najważniejsze, że Tobiasz wie, że ostatnie słowo należy do mnie.
Czy nie jest zazdrosny o twojego nowego partnera życiowego, Macieja Durczaka?
- Na pewno jest, bo to dla niego nowa sytuacja - nagle koło jego mamy pojawił się mężczyzna, z którym musi się mną dzielić. Dlatego staram się Tobiaszowi codziennie powtarzać, że jest w moim życiu najważniejszy. Żeby nie tylko mógł to poczuć, ale także usłyszeć. To dla niego w tej chwili niezwykle ważne.
Jakie są jego relacje z ojcem, a twoim byłym mężem, Adamem?
- Dobre. Adam przebywa za granicą, a kiedy jest w kraju, widują się. Tobiasz coraz więcej rozumie i zaczyna do niego docierać, że u nas jest trochę inaczej niż w innych rodzinach, gdzie obok mamy jest także tata. Czeka mnie na pewno wiele niełatwych rozmów, ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.
W zeszłym roku zapowiadałaś, że razem z Tobiaszem przeniesiesz się do Macieja, do Wrocławia. Tymczasem dalej mieszkasz trochę na walizkach...
- Tak wyszło, ale sporo czasu spędzamy razem. Dwa, trzy razy w tygodniu gram próby z zespołem w Raciborzu, więc i tak musiałabym przyjeżdżać na Śląsk. Wykańczam tam sobie mieszkanie, by odciążyć moich rodziców od zajmowania się Tobiaszem. Do Wrocławia często dojeżdżam. Jest to trochę męczące, ale niezbędne do normalnego funkcjonowania zarówno zespołu, jak i naszego związku z Maciejem. Nawet jeśli brzmi to w tej chwili nieco skomplikowanie, zapewniam, że jakoś daje się poukładać.
Maciej jest także menedżerem zespołu Łzy. Jak wam się udaje oddzielać obowiązki zawodowe od życia prywatnego?
- To niecodzienna sytuacja, ale dajemy sobie radę. Maciek, przez swoją pracę, bardzo angażuje się w to, jak wyglądam, co mówię i robię. Jest perfekcjonistą, zawsze chce, by wszystko było idealne, a wiadomo, że nikt idealny nie jest.
Zdarza się, że coś ci narzuca?
- Zdarza się, że mamy odrębne zdania i wtedy ktoś musi pójść na kompromis. Jeśli jednak uświadamia mi coś, co mogłabym w sobie zmienić, staram się to jednak robić. To zresztą dotyczy każdej krytyki. Nieustannie nad sobą pracuję, ciągle czegoś się uczę.
Kłócicie się prywatnie o sprawy zawodowe?
- Czasem kłócimy się o różne głupstwa. Jak każda para, nie jesteśmy przecież pod tym względem wyjątkiem. Zawsze jednak się godzimy. I te chwile są wspaniałe.
I wtedy kto do kogo pierwszy wyciąga rękę?
- Winny sprzeczki. Jeśli nie da się go wskazać, inicjatywa wychodzi od nas obojga. Prawdziwa miłość jest w stanie przezwyciężyć bardzo wiele. Maciek w wielu sprawach po prostu mi pomógł. Również w tych zawodowych - nie kazał mi na przykład ubierać się inaczej, ale wpłynął na to, że tak robię.
W jaki sposób?
- Wpływając na moje życie. Ma swój wielki udział w tym, że jestem uśmiechnięta i pogodna.
No właśnie. Kiedyś byłaś ubraną na czarno mroczną rockmanką, teraz z każdym rokiem coraz bardziej promienieje z ciebie kobiecość. Ile w tym naturalnej ewolucji, a ile kalkulacji?
- Zawsze byłam szczera w tym, co robię. Gdybym dziś założyła czarne martensy i rozciągnięty sweter, czułabym się sztucznie i źle. Moja przemiana ze zbuntowanej i nieśmiałej dziewczyny w świadomą swojej wartości kobietę jest po części wynikiem wydarzeń, które nastąpiły w moim życiu prywatnym.
Wydarzeń, czyli rozwodu?
- Rozwodu także.
Życie cię nie rozpieszczało. W młodym wieku urodziłaś dziecko i rozstałaś się z mężem. Żałujesz czegoś?
- Nie żałuję ani jednego dnia. Życie toczy się przecież dalej. Na pewno wyciągnęłam wnioski z mojego małżeństwa. Widzę to choćby po sposobie kochania kolejnego partnera. To jest już inna miłość, zdecydowanie dojrzalsza, mądrzejsza. Kiedy poznałam Adama, który został potem moim mężem, miałam 18 lat. Teraz mam ich 27 i wszystko inaczej odczuwam, starając się nie popełniać dawnych błędów. Na pewno nigdy nie pozwolę sobie w taki sposób jak kiedyś otworzyć się przed mediami i opowiadać o wszystkich swoich prywatnych problemach. Wtedy byłam niedoświadczona, nie wiedziałam, jak się przed tym bronić. O pewnych sprawach mówiłam, bo chciałam je z siebie wyrzucić. Ale co się stało, to się nie odstanie. Rozwód jest rozdziałem zamkniętym w moim życiu, nie chcę już do niego wracać.
Chciałabyś za jakiś czas ponownie wyjść za maż?
- Nie wykluczam tego absolutnie. No dobrze, powiem: nawet bardzo bym chciała.
A myślisz o drugim dziecku?
- Myślę, ale teraz nie jest na to najlepszy czas. Muszę skupić się na pracy. Z drugiej strony wiem, że zawsze trudno jest wybrać taki odpowiedni moment, więc kto wie?
Jak zmienia się życie kobiety, kiedy zostaje matką?
- Zmienia się całkowicie. Tak przynajmniej było u mnie. Kiedy urodziłam Tobiasza, miałam 21 lat. Bardzo bałam się macierzyństwa. Zastanawiałam się, czy mu podołam. Po porodzie wszystko naturalnie zaczęło się układać. Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez dziecka, mój synek jest dla mnie najważniejszy. Dzięki niemu stałam się bardziej odpowiedzialna.
Nie prowadzisz już rockowego trybu życia?
- Nigdy nie byłam rozrywkową dziewczyną. Nawet dyskoteki szybko mi się znudziły. Niektórzy mówią, że jestem zbyt spokojna. Dzięki Tobiaszowi jestem ostrożniejsza. Kiedyś marzyłam o skoku na bungie, dziś nie, bo to niebezpieczne. Ostrożniej też prowadzę samochód.
Maciek ma czteroletnią córkę Oliwkę. Czy zamierzasz być dla niej drugą mamą?
- Absolutnie nie. Oliwia ma swoją mamę, która jest dla niej najważniejsza. Wolę być jej dobrą koleżanką, jeśli się uda. Tego samego spodziewam się zresztą po Maćku. Nigdy nie dążyłam do tego, by był dla mojego dziecka ojcem, bo przecież Tobiasz już ma ojca.
Dzieci się polubiły?
- Tak, wszystko jest między nimi w najlepszym porządku, świetnie się rozumiały, kiedy jakiś czas temu byliśmy na wspólnych wakacjach. Wybacz jednak, ale nie chcę o tym za dużo mówić. To są przecież dzieci. Źle by się stało, gdyby media zaczęły się nimi za bardzo interesować.
A nie przejmujesz się stwierdzeniami, że Łzy to muzyczny kicz? Krytyka jakoś nigdy nie była po waszej stronie?
- W przeciwieństwie do fanów! O wszystkich wykonawcach, którzy osiągają sukces i są przez publiczność uwielbiani, mówi się, że są kiczowaci i natychmiast podlegają oni bardzo ostrej krytyce mediów. Nigdy na siłę nie staraliśmy się nikomu przypodobać i myślę, że tym właśnie wygraliśmy miłość naszych zagorzałych wielbicieli. Nie twierdzę, że jesteśmy jakimś wyjątkowo ambitnym zespołem, który powinien zbierać genialne recenzje, ale wolimy być krytykowani, za to sprzedawać płyty i grać setki koncertów rocznie, o czym wielu wykonawców może tylko marzyć. Gramy tak, jak podpowiada nam serce. Liczba sprzedanych płyt dowodzi jednak, że ludzie potrzebują naszej muzyki. I to jest dla nas najważniejsze. Robimy swoje i mamy zamiar robić to jeszcze bardzo długo.
Jesteś szczęśliwa?
- Tak, nigdy nie byłam bardziej. Ale staram się niczego nie planować. Kiedyś zaplanowałam sobie życie z bajki, z której nic nie wyszło. Teraz cieszę się każdą chwilą.
Rozmawiał Paweł Piotrowicz naj@naj.pl
KWESTIONARIUSZ
Anna Wyszkoni
Urodziła się w 1980 r. w Tworkowie. Piosenkarka, od 10 lat wokalistka zespołu Łzy. Śpiewała od przedszkola. Ogólnopolską karierę rozpoczęła wraz ze zdobyciem w 1999 roku Grand Prix na festiwalu Gamma w Radomiu. W marcu 2000 r. wygrała w programie "Szansa na sukces". Mama pięcioletniego Tobiasza, rozwiedziona. Szczęśliwie zakochana w Macieju Durczaku, menedżerze zespołu Łzy.
Polecane
„Jako dojrzała kobieta znów chciałam wyjść za mąż. Rodzina uznała, że w moim wieku się myśli o śmierci, nie o romansach”
„Siostra miała wyjść za mąż, ale kiełkujące nasionko pokrzyżowały te plany. Szwagier coś słabo pilnował jej ogródeczka”
„Jako dojrzała kobieta znów chciałam wyjść za mąż. Rodzina uznała, że w moim wieku się myśli o śmierci, nie o romansach”
„Siostra miała wyjść za mąż, ale kiełkujące nasionko pokrzyżowały te plany. Szwagier coś słabo pilnował jej ogródeczka”
„Przez błędy rodziców mam wyjść za mąż za bogatego prostaka. Niedobrze mi, gdy pomyślę, że mam spędzić z nim życie”
„Mój niedoszły mąż tuż przed ślubem pokazał swoje prawdziwe oblicze. W tej sytuacji mogłam zrobić tylko jedno”
„Teściowa została wdową, ale szybko chciała wyjść drugi raz za mąż. Czułem, że wiąże się z tym jakaś tajemnica”
„Dzień przed ślubem do mojego życia wrócił były facet. Działał na mnie hipnotyzująco, ale przecież miałam wyjść za mąż”
„Mąż po majówce wyznał mi swój grzech, bo poczuł wyrzuty sumienia. Nigdy mu nie wybaczę tego publicznego upokorzenia”
„Teść kleił się do mnie jak lep do muchy. Mąż puszczał to płazem, ale ja miałam dość obślizgłych umizgów starucha”
„Miałam wyjść za mąż za kumpla, żeby mógł przejąć spadek po bogatej ciotce z USA. Spanikowałam przed ołtarzem”
„Ojciec zaplanował mi życie. Miałam wyjść za mąż bez miłości, bo on widział w tym małżeństwie interes”
„Podróż poślubna na Majorkę zmieniła się w koszmar, gdy odkryłam, za kogo wyszłam. Teraz chciałabym cofnąć czas”
„Mój mąż jest skąpy do granic absurdu. Ale to, co zrobił na naszej rocznicy, przeszło ludzkie pojęcie”
„W kwiecie wieku wreszcie chciałam wyjść za mąż, ale córka mnie ubiegła. Szalała z moim facetem, a ja ryczałam w wannie”
„Zaszłam w ciążę i musiałam wyjść za mąż. Ślub miał być po kosztach, a wyszedł tak tanio i mizernie jak nasz związek”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Wakacje nad morzem w Grano Hotel Solmarina – relaks, natura i słońce!
Współpraca reklamowa
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa