Reklama

Blue Caf to nie tylko Tatiana Okupnik. Ja jestem liderem zespołu - podkreśla Paweł Rurak-Sokal. To dzięki jego uporowi Blue Caf zostało zauważone. Dziś o grupie z Łodzi wiedzą wszyscy, którzy mają uszy szeroko otwarte. Odnieśli sukces, choć lider z wokalistką różnią się jak ogień i woda. GALA: Tatiano, chciałaś zostać baletnicą, zrezygnowałaś ze szkoły baletowej? TATIANA OKUPNIK: Byłam tam przez trzy lata. Zrezygnowałam. Nieustannie miałam nogi w gipsie. Powiedziałam sobie, że nie chcę być 10. w 40. rzędzie. GALA: I nie jesteś. Paweł, jaki byłby los Blue Caf , gdyby Tatiana wybrała nagle karierę solową? PAWEŁ rurak-SOKAL: Jeśli Tatiana będzie chciała, odejdzie. Wiem, jak kończą wokalistki, które odchodzą z zespołu. Zresztą muzyka jest tak napisana, że nawet kiedy nie ma wokalu, ona brzmi. A na razie wyciągam z Tatiany każdy dźwięk. Dopóki nie otrzymam tej barwy głosu, o który mi chodzi, nie wypuszczam jej ze studia. GALA: Bestio, doprowadzasz ją do łez? P.R.-S.: Poświęcam Tatianie wiele czasu, nawet wbrew jej samej. T.O.: Paweł doprowadza mnie do porządku, ale ja jego też. Bez względu na to, co mówi, jesteśmy filarami Blue Caf . Istnieje między nami silna relacja. Szef - podwładna, ale też przyjaciel - przyjaciółka. GALA: Tatiano, jesteś naturszczykiem. Myślisz o profesjonalnym szkoleniu głosu? T.O.: Robię to cały czas w Blue Caf . Paweł nie jest wokalistą, lecz skrzypkiem, ale on jeden potrafił dotrzeć do mnie. Niektórym specjalistom przeszkadzała moja barwa głosu. Mam taką charakterystyczną chrypkę. Prawdopodobnie zakwalifikowano by go do leczenia. Paweł pisze utwory tak, aby każdy kolejny był dla mnie etapem edukacji. I pomimo bardzo różnych osobowości, temperamentów, jest między nami coś niezwykłego. Zaufanie. GALA: W zespole jest 8 osób. Kłócicie się? T.O.: Pewnie, że tak. Ale to są starcia kreatywne. W tak dużej grupie nie ma możliwości, żeby było cały czas słodko. Mamy pewne zasady dotyczące zachowania, np. przed koncertem. Wiele zespołów pije, bierze narkotyki. To powszechnie wiadome. U nas panuje taka reguła: gramy na trzeźwo. Jeśli wychodzimy do publiczności, to szanujemy i ją, i muzykę. GALA: Tatiana mówi, że wy dwoje jesteście najważniejsi w Blue Caf . P.R.-S.: Tatiana jest najbardziej widoczna. Jako wokalistka jest na "przedzie". Liderem jestem ja. GALA: Jesteś przygotowany na to, że to ona coraz częściej będzie skupiać na sobie zainteresowanie? P.R.-S.: Ja decyduję o wszystkim. GALA: Powiedziałeś, że chcesz zburzyć panujący w Polsce stereotyp, że zespół to dwie gitary, perkusja i wokal. P.R.-S.: I jeszcze jeden. Ludzie widzą tylko wokalistkę. A Blue Caf to osiem osób. GALA: To cię złości? P.R.-S.: To mnie wkurza. Wszyscy widzą seksowną panienkę i zaraz sypią się propozycje: sesja w Maximie, Playboyu. GALA: Czy masz świadomość, jak bardzo możesz narzucać swoje zdanie? P.R.-S.: Mam, ale to nie wynika z chęci niszczenia kogokolwiek, jak w programie, gdzie ludzie słyszą: "Jesteś śmieć". Nie dołuję, wymagam. Kiedy widzę, że splendor uderza komuś do głowy, od razu rozmawiamy. GALA: Nie cieszycie się sukcesem? P.R.-S.: Sukces nie jest dla wszystkich. Bywa niebezpieczny, jeśli ktoś nie wyrobił sobie jeszcze systemu wartości. W wieku dwudziestu kilku lat dopiero się go buduje. Dziś możemy przeżyć z muzyki. Ale ciągle pamiętam, jaką kiedyś klepałem biedę. Zmieniałem muzyków, którzy nie mieli motywacji. Sukcesu nie osiąga się w ciągu miesiąca. Czasem nie przychodzi nigdy. Nam się akurat udało. GALA: Zespół powstał cztery lata temu, głośno jest o was dopiero dziś. T.O.: Cały czas pracowaliśmy. Chociaż w firmach fonograficznych powtarzano: "Dajcie sobie spokój. Nikt w Polsce nie będzie słuchał takiej muzyki. Osiem osób to duże koszty, kto wam będzie płacił za koncerty?". I wtedy spotkaliśmy na swojej drodze człowieka, który stwierdził, że w nas zainwestuje. GALA: Kto to jest? T.O.: Nasz dobry duszek. Nie chce się ujawniać. Dostaliśmy od niego pieniądze na pierwszą płytę. Z gotowym materiałem poszliśmy do Pomatonu. To był przełom. GALA: Udało się za sprawą tajemniczego człowieka, który wyciągnął pieniądze z kieszeni? P.R.-S.: Dlatego, że ja nie zwątpiłem. Wiele razy upadałem, ale wierzyłem, że to, co robię, ma sens. Oczywiście musiały się pojawić pieniądze. GALA: Czujesz teraz satysfakcję? P.R.-S.: Ogromną. Przewidywałem sukces. I dziś "kochają" mnie nawet te osoby, które kładły mi kłody pod nogi. To obłudne. GALA: Nie jesteś lubiany? P.R.-S.: Tak, dowiaduję się, że jestem tyranem, despotą. Mam trochę niedzisiejsze podejście do życia. Nie znoszę internetu, komórek, choć muszę z nich korzystać. Wiem swoje. Zespoły rozpadają się przez alkoholizm, pieniądze, zawiść. Tylko ciężka praca jest drogą do sukcesu. Nasz zespół jest tego świadomy. GALA: Blue Caf jest produktem komercyjnym. Mówisz: "Internet jest okropny, SMS-y są obrzydliwe, piszmy listy". Odcinasz się? P.R.-S.: Nie akceptuję tej kultury. GALA: Ale płyniesz z jej prądem P.R.-S.: Wiem, w co wszedłem. Mam świadomość, że tkwię w bezdusznej maszynie i tylko dlatego potrafię funkcjonować. Kiedy wróciłem parę lat temu do Polski, do pustego, wynajętego domu, nie miałem nic. Poszedłem na piwo i tam usłyszałem Tatianę. Bała się mnie na początku, chociaż wyglądałem schludniej niż dziś. Miała jakieś inne propozycje śpiewania, ale powiedziałem jej: "Słuchaj, poprowadzę cię na sam czubek góry". GALA: Jesteście już na tym czubku? P.R.-S.: Bardzo wysoko, ale to jeszcze nie jest czubek. Całe szczęście, że jestem starszy od reszty członków zespołu. Inaczej by ich zjedli. Mnie trudniej wcisnąć kit. GALA: Blue Caf . Czy to Paweł wymyślił nazwę? T.O.: Oboje z Pawłem. Początkowo śpiewałam tylko po angielsku i francusku. Spotykaliśmy się w pofabrycznej hali wyłożonej pojemnikami od jajek. Mówiliśmy na nią jajcarnia. Było tak zimno, że chłopcy grali w rękawiczkach z obciętymi palcami. Kiedyś na próbie szukaliśmy dźwięcznej, pasującej nazwy, myśleliśmy: Violet Blue, Violet Caf , zostało Blue Caf . GALA: Dziś śpiewasz po francusku, hiszpańsku, angielsku, polsku i...? T.O.: Śmieję się, że jeszcze łacina dojdzie. Sprawia mi wielką przyjemność nauka języków. Jestem na czwartym roku romanistyki. Wróciłam po dwóch latach przerwy. Te lata oddałam Blue Caf . GALA: Występowałaś w sukienkach do kostek. Dziś nosisz lateksowe spodnie i gorsety. Zyskałaś miano najseksowniejszej łodzianki. Ktoś ci podpowiedział tę zmianę? T.O.: Pierwsze stroje to były bluzki z dwóch związanych na biuście chustek. Doszłam do tego, w czym dobrze się czuję. Nasza muzyka jest tak energetyczna, że w spódnicy pewnie bym się zaplątała. GALA: Tatiano, jak traktują cię twoi chłopcy z zespołu? T.O.: Tak się przyzwyczaili, że mówią do mnie: "stary". GALA: Potrafisz się jeszcze po babsku wypłakać? T.O.: Pewnie, że tak. Nie jestem typem płaczliwym, ale płaczę z bezsilności. Zdarzają się momenty bardzo kobiece, kiedy mówię po prostu: "Przytul mnie". Gdy czuję zmęczenie, uciekam za miasto posiedzieć na polu. GALA: Czy Paweł zawsze patrzy przez przymknięte powieki? T.O.: To jest jego sposób na kobiety. Uważaj... Rozmawiała Monika Berkowska fot. eRBe

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama