Reklama

Wygrali festiwal w Opolu, mają na koncie Złote i Platynowe Płyty, mimo że media długo o nich milczały. Konsekwentnie zdobywali cały kraj, w myśl zasady: kropla drąży skałę. Głosem Łez jest 22-letnia Ania Wyszkoni. GALA: Zdarza ci się lać łzy? Anna Wyszkoni: Tak, czasem z bólu, czasem, bo mam psychicznego doła. Płaczę albo piszę teksty i wtedy czuję ulgę. Ale ostatnio coraz częściej zdarza mi się płakać... ze szczęścia, bo jesteśmy tak lubiani i popularni. GALA: Teksty waszych piosenek opowiadają często o dramatycznych historiach, jak ten o dziewczynie zgwałconej przez ojca. Czy to tematy z życia wzięte? A.W.: Bywa, że usłyszymy taką historię, ale ostatnio częściej piszemy piosenki inspirowane naszym życiem. GALA: Miałaś trudne dzieciństwo? A.W.: Osobiście nie dotknęły mnie te drastyczne sprawy, o których śpiewam. Mój dom jest bardzo szczęśliwy. Rodzice kochani i wyrozumiali. GALA: Zespół Łzy powstał w Pszowie. Stamtąd pochodzisz? A.W.: Jestem z Tworkowa, wioski oddalonej od Pszowa o 17 kilometrów. Mieszka tam około trzech tysięcy osób. GALA: W małych miejscowościach widać, jak młodzież wałęsa się bez celu. Spędzałaś tak czas? A.W.: O, tak. Na dyskoteki chodziliśmy kilka kilometrów do sąsiedniej wioski. Wracaliśmy w nocy. Patrzyliśmy w gwiazdy, kładliśmy się na szosie. W piątek po południu chodziliśmy "na bułki". Pod budką, w której sprzedawano pieczywo, spotykała się cała brygada z wioski. GALA: O czym marzyła Ania, kiedy kładła się na asfalcie i patrzyła w gwiazdy? A.W.: Od dziecka marzyłam o śpiewaniu... GALA: ... i wyrwaniu się z Tworkowa? A.W.: Miałam taki moment, kiedy chciałam uciec do Warszawy. Teraz przeszło mi, skoro tu też można rozwijać karierę. Do dziś mieszkam z rodzicami. Wprawdzie ciągnie mnie już na swoje, ale nie wyniosę się z tamtych okolic. GALA: Jaka była twoja pierwsza miłość? A.W.: To było typowe szkolne zauroczenie. On miał na imię Dawid. Nasze uczucie trwało bardzo długo, bo z przerwami jakieś trzy lata. W tej chwili Dawid wyjechał za granicę i tam pracuje. GALA: Dużo młodych ludzi z twoich terenów szuka pracy za granicą? A.W.: Tak, większość. Wyjeżdżają do Holandii, Niemiec... Nawet knajpy świecą teraz pustkami. GALA: Jak rówieśnicy widzą twój sukces? A.W.: Między nami zrodził się dystans. Myślałam, że to zazdrość. Jednak po prostu nasze drogi się rozeszły. Kiedy zaczęłam wyjeżdżać, oni wciąż razem chodzili na prywatki i do dyskoteki. Żyjemy już innymi sprawami. Najbliższych przyjaciół znalazłam teraz w zespole. GALA: To dość dziwna kompania, ich pięciu i ty jedna. Nie rywalizują o ciebie? A.W.: A gdzie! Jak przyszłam do zespołu, byłam zachwycona. Sami chłopcy, długie włosy, mój typ. Myślałam, że zwariuję - jeden ładniejszy od drugiego. Ale kiedy jakiś czas później koleżanka spytała, czy któryś z nich mi się podoba, odpowiedziałam zaskoczona: "Co, podoba mi się?! Chyba oszalałaś". Nie patrzę na nich jak na facetów, raczej jak na braci. GALA: Jesteś mamą. A.W.: Mam syna. Tobiasz ma rok i pięć miesięcy. Jest naprawdę cudowny. Zmienił mnie totalnie. Kiedyś byłam negatywnie nastawiona do życia. Miałam ciągłego doła. Jak się pojawił Tobiasz, nabrałam energii, wszystko zaczęło być piękniejsze, bardziej kolorowe. Żałuję tylko, że poświęcam mu bardzo mało czasu. Na szczęście mam cudowną mamę, która się nim opiekuje. GALA: Rozumiem, że taty przy nim nie ma? A.W.: Niestety, nie ułożyło mi się z jego ojcem. Już nie żyjemy ze sobą. Sprawa jest jednak jeszcze zbyt świeża, abym chciała o niej opowiadać ze szczegółami. Powiem tylko jedno: nie udało się. Wierzę, że już wkrótce i do mnie uśmiechnie się szczęście i będę miała u swojego boku kogoś, kogo będę bardzo kochać. Oczywiście z wzajemnością! GALA: Kariera zespołu Łzy rozpoczęła się od podboju prowincji. A.W.: To nie była strategia, ale konieczność. Dość szybko nagraliśmy płytę, tylko nikt nie chciał jej grać w radiu. Zaczęliśmy od występów w naszej okolicy, potem w większych miastach. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy na stronie internetowej zespołu umieściliśmy piosenkę Agnieszka. Szczególnie refren "Agnieszka już tu nie mieszka" wyraźnie spodobał się studentom. Zaczęły do nas dzwonić kluby studenckie i rozpoczęło się prawdziwe szaleństwo. Zaproszenia napływały z całej Polski, tylko nie z Warszawy. Tutaj długo nas nie chciano. GALA: Zapewne większość waszych fanów to dziewczyny? A.W.: No, zdarzają się też faceci. Ci bardziej wrażliwi reagują również na teksty. Po koncertach często przychodzą do mnie dziewczyny, chcą pogadać, czasem poradzić się. Unikam tego, bo nie jestem Bogiem. Mam swoje problemy i nie posiadam recepty na życie. Raz podszedł do mnie chłopak, opowiedział mi o swoich kłopotach z dziewczyną. Chodziło o miłość. Oceniłam sytuację z boku, ale nie doradzałam mu, co ma zrobić. GALA: Jesteś idolem nastolatków, a czy sama kiedyś przypinałaś nad łóżkiem zdjęcia gwiazd? A.W.: Uwielbiałam Sandrę. Później przerzuciłam się na rocka i szczerze pokochałam Closterkeller i Anję Orthodox. Teraz polskich wykonawców nie słucham. GALA: Jak wyglądają twoje fanki? A.W.: Zwykle ubierają się na czarno i noszą martensy. Jak my do niedawna. Ale ostatnio kupiłam buty na szpilkach! GALA: Auuuu! Jak się noszą? A.W.: Ciężko (śmiech). Założyłam je podczas kręcenia teledysku do piosenki OCZY SZEROKO ZAMKNIĘTE. Kiedy wieczorem je zdjęłam, poczułam wielką ulgę. Teraz trochę się już przyzwyczaiłam. Lubię mieszać styl awangardowy z eleganckim. Podobają mi się bojówki i do tego właśnie szpilki. Jeżeli chodzi o perfumy, to bardzo lubię J'adore. GALA: Na początku czerwca ukazał się wasz czwarty album zatytułowany Nie czekaj na jutro. I już odniósł sukces. A.W.: Jestem bardzo zadowolona z tej płyty. Śpiewam na niej kilka własnych tekstów i w pełni się z nimi identyfikuję. Najbardziej lubię piosenkę Twoja, ot tak. Kiedy ją wykonuję na scenie, ogarnia mnie prawdziwy dreszcz emocji. Tekst brzmi tak: "Jestem twoją rozkoszą / jestem twoim kłamstwem / jestem twoim grzechem / Jestem pożądaniem / Nie twoją miłością". W refrenie dodaję jeszcze: "I tak cię jednak kocham / mimo wszystko". W ostatniej zwrotce zmieniam w przytoczonej linijce "jestem" na "byłam" i kończę piosenkę słowami: "Dziś jestem wolnością!". Rozmawiał Grzegorz Brzozowicz

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama