Reklama

Nowy album podpisał imieniem i nazwiskiem. Twierdzi, że w wieku 32 lat czuje się dorosły. Nie chce już być Piaskiem - idolem nastolatek. Krzywi się, kiedy proponuję mu spotkanie w jednym z najmodniejszych lokali w stolicy. Nie chce, żeby kojarzono go z warszawką demonstrującą swoją przynależność do towarzyskiej elity. Umawiamy się więc w zacisznej kawiarni. Wypatruję kolorowego luzaka. Zamiast tego przysiada się do mnie elegancki, stylowo nieogolony pan w wypastowanych butach i kremowym płaszczu. Strzepując krople deszczu z parasola, zamawia kanapkę z mozarellą i mocną kawę. - Jestem wkurzony, bo radio nie chce grać mojego nowego singla - rzuca na wstępie. - Ludzie nie wierzą, że mogłem wydorośleć. Chociaż już dawno przekroczyłem trzydziestkę, nadal jestem posądzany o piosenki dla 15-latków. Uśmiechnięty krasnal
- Ten powrót na scenę po dwóch latach milczenia był mi potrzebny - zagaja Piasek, pardon, Andrzej Piaseczny, uprzedzając moje pytanie. - Nowa płyta stała się moją własną psychoanalizą. Nawet wobec najbliższych nie bywam taki bezpośredni. Na jednej z imprez puściłem znajomym kilka nowych piosenek i po paru minutach nie wytrzymałem - uciekłem z pokoju. Usłyszałem: "Co jest, wstydzisz się własnych uczuć?". Czułem się tak, jakbym zdjął gacie przed przyjaciółmi. W takich momentach bywam emocjonalnym tchórzem - mówi Andrzej. I dodaje: - Jestem takim samym kompleksiarzem jak zwykli ludzie. Mam małą wiarę w siebie. Na pierwszy rzut oka jestem kimś bardzo przebojowym, takim wiecznie uśmiechniętym krasnalem. Ale pod tą sceniczną gębą sprzed lat jest dziś całkiem inny facet. Piasek nie chce już wracać do przeszłości. - Będziesz mnie pytał o Eurowizję? - niepokoi się. - Bo wiesz, mam już dosyć tego tematu, ciągłego przepraszania. Rzeczywiście, ta przegrana strasznie go przytłoczyła. Starał się zachowywać naturalnie, ale nie przychodziło mu to łatwo. Kiedy czekał na wyniki głosowania i nie dostawał punktów, z minuty na minutę robił się coraz mniejszy. Noc po koncercie była ciężka. Nawet nie chciało mu się upić. Smak zalewajki
Co się stało z Piaskiem po Eurowizji? - Osiadłem na dłużej w moim domu w Kielcach i wcale się nie nudziłem - mówi. Kiedy Mirka, jego ówczesna partnerka, zaczęła pracować, nie musiał już nikogo wyganiać z domu, żeby móc pisać. Ale co z tego, kiedy nic się napisać nie chciało. - Czasami brakowało kasy - stwierdza Andrzej. - Nie pochodzę z bogatej rodziny, więc nie umarła we mnie umiejętność niewystawnego życia. Wystarczy zalewajka. To taka zupa, która w momentach ogromnej biedy pozwalała przeżyć. Idol udomowiony
Rozmawiając z Piaskiem, ma się wrażenie, że jest facetem pełnym sprzeczności. Z jednej strony podkreśla, że chce być maksymalnie prawdziwy jako człowiek i artysta, z drugiej - uparcie broni swojej prywatności. - Są granice, których przekraczać nie wolno. Poczułem to na własnej skórze, kiedy parę lat temu pokazaliśmy się z Mirką i jej dziećmi w jednej z gazet - tłumaczy. Zdjęcia Piaska w towarzystwie tajemniczej partnerki i dwóch prawie dorosłych chłopaków zaskoczyły wszystkich. - Ludziom nie mieściła się w głowie prosta prawda, że ktoś taki jak ja może żyć w związku ze starszą od siebie kobietą i w dodatku wychowywać z nią dzieci - zżyma się Piaseczny. - Szukali jakiegoś klucza do tej zagadki. Pojawiły się nawet stwierdzenia, że Mirka to tylko przykrywka. A niech gadają
Z kim właściwie sypia Piasek? Deklaruje, że kocha kobiety, ale może bardziej pociągają go mężczyźni? Przez ostatnie lata podobne pytania pozostawały w sferze tabu. Dziś były członek Mafii swobodnie rozmawia na ten temat: - Nigdy nie odczuwałem potrzeby jednoznacznego kategoryzowania swoich osobistych spraw, opowiadania się po jakiejkolwiek ze stron. Zwolennicy tezy, że Piasek jest gejem, prześcigali się w wynajdywaniu argumentów na jej potwierdzenie. - Jako koronny dowód mojej "winy" wyciągano nawet to, że byłem współwłaścicielem gejowskiej knajpy - mówi artysta. - W ogóle myślenie o preferencjach seksualnych w kategoriach winy - to dopiero głupota. Dziś mam do tego tematu duży dystans. Wręcz zacząłem odczuwać przyjemność w bawieniu się własnym wizerunkiem. Została nam tylko przyjaźń
Spekulacje z pewnością nie ucichną po informacji, że Piasek niedawno rozstał się z Mirką. Co zburzyło ich wieloletni związek? - Głupie konflikty w rodzaju "kto ma wynieść śmieci" z czasem się nawarstwiają - słyszę w odpowiedzi. Napięcia zaczynają narastać, dochodzą do tego poważniejsze problemy, zaczyna się widzieć coraz więcej dziur w całości. - Znów będę się biczował, ale wiele błędów było po mojej stronie - ciągnie Andrzej. - W końcu powiedziałem: "Usiądźmy i pogadajmy, jeśli nadal będziemy sobie podstawiać nogi, to w którymś momencie ktoś kogoś zabije". Wtedy zdecydowaliśmy, że musimy od siebie odpocząć. Ja od roku siedzę w Warszawie, a ona mieszka w Niemczech. A co z dziećmi? Przez ostatnie lata synowie Mirki, dziś dorośli ludzie, w Andrzeju Piasecznym widzieli ojca. Niewiele starszego od nich samych. - Czujesz, że zerwanie miłosnych więzów nie zwalnia cię z obowiązku bycia ojcem? - pytam. - Oczywiście, deklaruje 32-letni tata 25- i 21-latka. - Może to zabrzmi patetycznie, ale męski honor nie pozwoli mi, żebym dał zrobić krzywdę Mirce i dzieciakom. Co dalej?
Na razie oparcie przyda się jemu samemu. Co będzie, jeśli publiczność nie uwierzy w jego nowe wcielenie? - Zastanawiałem się nad tym - zamyśla się Piasek. - Boję się o to, z czego będę żył, jeśli przestanę śpiewać. Nie widzę dla siebie alternatywy poza sceną. Dlatego dopóki nie wstydzę się swojego odbicia w lustrze, będę robił to, co potrafię najlepiej. Marcin Prokop

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama