Agnieszka i Mateusz Kusznierewiczowie
Na oceanie miłości Pokochali się siedem lat temu, ale dopiero teraz znaleźli wolną chwilę, żeby się pobrać. W pierwszy dzień lata Agnieszka i Mateusz przysięgali sobie miłość i wierność na wieki.

Nareszcie - westchnęli z ulgą rodzice państwa młodych, którzy zaczynali się już odrobinę niecierpliwić. Trzy lata temu, podczas zimowych wakacji we Włoszech, Mateusz oficjalnie oświadczył się Agnieszce. Po pięknym dniu spędzonym w Mediolanie wyjął pierścionek, szampana, dwa kieliszki i uklęknął przed ukochaną na schodach katedry. Ale z wyznaczeniem dogodnej daty ślubu wciąż były kłopoty. Życie Mateusza i Agnieszki toczy się w czteroletnim rytmie wyznaczanym przez igrzyska olimpijskie. W raz zaplanowany terminarz niewiele da się wcisnąć. Na dodatek w lecie Mateusz nieustannie żegluje. W końcu klamka zapadła. Cały ciężar przygotowań do ślubu spadł na Agnieszkę. - To nie miało prawa się udać - powiedziała. - I pewnie by się nie udało, gdyby nie to, że Mateusz to urodzony szczęściarz. Przygotowania do uroczystości ruszyły bowiem o pół roku za późno. A trudności piętrzyły się lawinowo. Nie udało się zorganizować uroczystości w warszawskich Łazienkach. Na szczęście z odsieczą pospieszyła przyjaciółka Agnieszki Renata, która użyczyła młodym swój pensjonat Vena Romantic w Karłowie na Mazurach. Zaproszeni goście musieli wprawdzie pokonać z Warszawy ponad 300 km, ale było warto. Na miejscu zastali piękną osadę domków zbudowanych z bali. Mimo przeciwności losu w dzień ślubu wszystko było dopięte na ostatni guzik. - Nie wiem, jak poradziłabym sobie bez przyjaciół - zwierzyła się Agnieszka. O godz. 17 pod drewniany bungalow, przemieniony na tę uroczystość w kapliczkę, gdzie czekał już rozpromieniony Mateusz i goście, Agnieszka podjechała bryczką. Wtedy wszyscy, łącznie z panem młodym, po raz pierwszy zobaczyli suknię ślubną. Wewnątrz chaty przybranej tylko zielonymi gałązkami wierzby i oświetlonej nastrojowo świecami oraz płonącym kominkiem Agnieszka i Mateusz wymienili się obrączkami, ślubując sobie miłość i wierność na wieki. Po ceremonii życzenia nowożeńcom złożyli m.in. Małgorzata i Zygmunt Solorzowie, Piotr B chner z Grażyną Czarkowską, Dariusz Szpakowski z Grażyną Strachotą, Ewa Sałacka z Witoldem Kirsteinem, Małgorzata Potocka z przyjacielem Davidem Higinbothamem, Rinke Rooijens z małym Roszkiem. W prezencie ślubnym państwo młodzi dostali porcelanę firmy Villeroy&Boch i pościel. Wesele rozpoczęło się trzy godziny później w nastrojowej Karczmie Mazurskiej znajdującej się na wyspie, do której goście musieli dotrzeć przez dwa zwodzone mosty. Szczęściarze, którym już udało się przebrnąć przez mosty, bezlitośnie śmiali się z pozostałych, wciąż rozpaczliwie zmagających się z przeprawą. Niestety, powrót nad ranem tą samą drogą dla niektórych zakończył się kąpielą w stawie. Państwo młodzi przypłynęli na tratwie, całując się i tańcząc w czasie przeprawy. Na brzegu czekali na nich rodzice z chlebem i solą, orkiestra i pyszne staropolskie jadło, m.in. wędzone ryby, pieczone mięsa, wędliny własnej roboty, kapuśniak, jagnięcina z grilla i raki. Pierwszy taniec - w rytm przeboju Franka Sinatry Love and Married - należał do państwa młodych. Potem na parkiecie zrobiło się ciasno. Panie na ogół ubrane były w pastelowe, zwiewne jedwabie i lny oraz kaszmirowe szale. O północy, po oczepinach, do karczmy wjechał trzypiętrowy tort ozdobiony różami z marcepanu i czekoladowymi figurkami młodych. Szalona zabawa i tańce trwały do świtu. Po upojnej nocy niektórzy skorzystali z odkrytego basenu i zażyli kąpieli w ubraniu. Na drugi dzień na gości czekało śniadanie: 40 litrów zsiadłego mleka i gorący rosół. Popołudnie wszyscy spędzili nad basenem, popijając szampana. - Kiedy miesiąc miodowy? - pytali goście. - Dopiero po wakacjach. Ale przed kolejnymi igrzyskami. Tam, gdzie będzie ciepło - zadeklarowali Kusznierewiczowie. Magda Łuków (fot. Krzysztof Dubiel)
1 z 4

3524
2 z 4

3525
3 z 4

3526
4 z 4

3527