Reklama

Podobno zdetronizowała Joannę Brodzik. Choć ta opinia ją irytuje. Jednak to ona ma teraz swoje pięć minut i to dzięki serialom, którymi kiedyś gardziła. Podbiła nasze serca rolą Mariolki w "Na dobre i na złe". Teraz uwodzi nas urokiem "Niani". Prymuska łódzkiej Filmówki, dziewczyna z podwarszawskich Janek, nie od razu wspięła się na szczyt. Najpierw były epizody, potem zagrała w "Na dobre i na złe". Potem przyszła kolej na twardzielkę w "Fali zbrodni". I nagle aktorka, dotychczas średnio popularna, spogląda na nas z plakatów w całej Polsce, niczym bohaterowie kampanii prezydenckiej. W ciągu miesiąca pojawiła się na kilku okładkach, w kilkunastu artykułach.
Ring wolny, pierwsze starcie
GALA: Paparazzi. Lubić ich czy nie? Natalia Kukulska żartuje, że odkąd w jej sąsiedztwie zamieszkała Mandaryna, straciła fotografów czających się pod jej domem. Pytanie jest ważne: zrobiłaś się sławna czy polubiłaś paparazzich?
AGNIESZKA DYGANT: Nie znam żadnych paparazzich. Może gdybym któregoś poznała, tobym polubiła.
GALA: Dziennikarze mówią, że jesteś trudna we współpracy.
A.D.: Z powodu "Niani" ostatnio zagęściło się wokół mnie. Muszę uważać na to, co mówię. Przez to pewnie jestem trudna podczas wywiadów. Media to żywioł, nad którym ciężko mieć kontrolę. Chciałabym jednak uniknąć etykietki, którą bardzo łatwo przykleić, za to znacznie trudniej z nią później przez całe lata żyć.
GALA: Jaką etykietkę przyczepiono tobie?
A.D.: Temperamentnej kobiety, z którą zawsze jest wesoło i bezproblemowo. A ja ani nie jestem specjalnie towarzyska, ani tak rozrywkowa, na jaką wyglądam.
GALA: Dlaczego tak drapieżnie bronisz życia prywatnego?
A.D.: Pucowanie się ze wszystkiego czy autoanaliza na łamach gazet są sprzeczne z moją naturą i szkodliwe dla zawodu. Zdecydowanie wolę, żeby widz nie postrzegał mnie przez pryzmat tego, czy staram się o dziecko, czy na razie tylko o pralkę.
GALA: Widz wie, że jesteś popularna, chce wiedzieć, jaka jesteś prywatnie.
A.D.: Gwiazda prywatnie jest bardzo sympatyczna (śmiech).
GALA: Michał Wiśniewski sprzedał swoją prywatność za duże pieniądze.
A.D.: Widocznie dawali mu więcej niż mnie (śmiech).
GALA: "Playboy" już dzwonił z ofertą rozkładówki?
A.D.: Kiedyś. Ale odmówiłam.
GALA: Czujesz, że jesteś na szczycie?
A.D.: Gram w sitcomie. Jeśli miałabym teraz być na szczycie, to gdzie u diabła jest Meryl Streep? Chyba opuściła Układ Słoneczny (śmiech). Doceniam to, co się wokół mnie dzieje. To jakaś część tego zawodu. Na szczęście ta popularność nie przyszła w jedną noc, jak w "Big Brotherze".
GALA: Co czujesz po latach chudych, bez pracy, kiedy teraz patrzysz na billboardy ze swoim wizerunkiem?
A.D.: Bez przesady z tymi chudymi latami. Zawsze coś tam grałam. To prawda, że nie miałam spektakularnego debiutu. Ale nie jestem w zawodzie od czasu zagrania Mariolki. A co do bill- boardu, to patrząc na niego, czuję się jakoś łyso. Zawsze będę mogła opowiedzieć wnukom, że babcia była na billboardzie.
GALA: Zdarzyło ci się zagrać w szmirze? Wstydzisz się czegoś?
A.D.: Nie. Wybieram role, które coś mi dają.
GALA: Jesteś pyskata na planie, kłócisz się o swoją wizję postaci?
A.D.: Pyskata to nieładne słowo. Czasami dyskutuję.
GALA: Brałaś lekcje u antyterrorystów, przygotowując się do "Fali zbrodni". Jak przymierzasz się do roli w praktyce? Podglądałaś salowe, byłaś na porodówce, kiedy grałaś ciężarną, opiekowałaś się dziećmi znajomych przed "Nianią"?
A.D.: Tak to wygląda w Hollywood. W Polsce nie mamy tyle czasu, żeby przez rok szykować się do roli. Odchudzać się albo przytyć, zapuścić włosy, potrenować boks. U nas jest prosty komunikat: Dostajecie kasę na film i zaczynacie od razu albo nici. W serialu "Niania" profesja mojej bohaterki nie jest ważna. Bardziej liczy się, jaka Frania jest, niż to, czym się zajmuje. Jak trzymać broń w "Fali zbrodni" pokazał mi pierwszy Mirek Baka. Potem trafiłam na poligon.
GALA: Jak reagujesz, gdy słyszysz: "Zdetronizowała Joannę Brodzik".
A.D.: Za rok ktoś napisze: Pani X zdetronizowała panią Dygant. Dzisiejsze gazety wyściełają jutrzejsze kubły na śmieci - to adekwatny tekst z filmu "Notting Hill". W narożniku Agnieszka im bardziej jest popularna, tym bardziej zamknięta. Miła, ale trudno się z nią rozmawia. Twierdzi, że wszystko, co chciała powiedzieć, już opowiedziała.
GALA: Co było dla ciebie najtrudniejszą lekcją dojrzałości w życiu?
A.D.: Bardzo dobre pytanie. Proszę o następne.
GALA: A może najtrudniej jest ci teraz, kiedy stałaś się popularna. Straciłaś przyjaciół, zawiodłaś się na kimś?
A.D.: Nie, dlaczego? Mam grono sprawdzonych przyjaciół.
GALA: Bez osobistych wynurzeń, czysto teoretycznie. Miłość to według Agnieszki Dygant pełna akceptacja czy pasmo kompromisów?
A.D.: Miłość to miłość.
GALA: A gdybyś miała podywagować?
A.D.: Nie umiem na ten temat dywagować.
GALA: W "Niani" zajmujesz się trójką dzieciaków. Chciałabyś mieć dziecko?
A.D.: Pewnie.
GALA: Mówisz, że kobietom jest ciężej w życiu, marzyłabyś o córce czy synu?
A.D.: Jak to się mówi, "byleby zdrowe było".
GALA: Stałaś się osobą majętną?
A.D.: Majętny to jest doktor Kulczyk.
GALA: Choć powiedz, czy pozwalasz sobie na szaleństwa?
A.D.: Nie. Nie jestem rozrzutna. Testosteron Pisano o niej feministka, bo nie przyjaźni się z mężczyznami i uważa, że kobiety bywają dyskryminowane. Nie zaprzeczała. Nazywano ją radykalną femme fatale. Śmiała się z tej etykietki. Doszukiwano się śladów jej młodzieńczego buntu. Żartowała: "Jedyne, co mi zostało z punkowskich czasów, to bezpowrotnie utracona niewinność". Dziś zdecydowanie czuje się dorosła.
GALA: Masz za sobą trzy lata intensywnych zmian w życiu zawodowym. Przez ten czas na pewno nie stałaś w miejscu. Rozwijałaś się warsztatowo. Skończyłaś trzydzieści lat. To cię zmieniło?
A.D.: Mam już za sobą tzw. młodzieńczą niezborność umysłową. Kiedyś we mnie kipiało. Byłam znacznie bardziej spontaniczna. Jak coś nie było po mojej myśli, od razu chciałam to zmieniać. Niecierpliwiłam się. Złościłam.
GALA: Kiedy patrzysz na Agnieszkę sprzed 10 lat, widzisz...
A.D.: ...widzę świat czarno-biało. Był albo dobry, albo zły. Bardzo łatwo przychodziła mi krytyka innych. Trochę później zorientowałam się, że nie wszystko jest takie proste i jednoznaczne.
GALA: Wyniosłaś z domu przekonanie, że mężczyźni odchodzą, a rodzina zostaje, bo to kobiety nadają jej ton. To przekłada się na twoje życie?
A.D.: Po prostu więcej było w moim życiu wyrazistych kobiet.
GALA: Chodziłaś kiedyś z ojczymem na walki bokserskie. Sporo tam agresji. Uważasz, że testosteron jest sprawcą zła, jak śpiewa Kayah?
A.D.: Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się aż tak wnikliwie nad naturą testosteronu. To chyba dobra rzecz. Co prawda wojna, walka też kojarzy się z testosteronem, ale ten hormon napędza nas życiowo. Zapewnia również parę innych atrakcji (śmiech).
GALA: A w tobie jest wiele testosteronu? Bywasz facetem w związku?
A.D.: Zawsze czuję się kobietą.
GALA: Nawet kiedy byłaś zbuntowaną punkówą?
A.D.: Fajnie, że to się zdarzyło, dało mi szlif, byłam ostrą babką, chodziłam w glanach i śpiewałam piosenki o samotności w zespole Dekolt. Chciałam się wyróżnić, zamanifestować swoje poglądy. A może nie było tam ideologii, tylko ciągnęło mnie do ciekawych ludzi.
GALA: Mama się o ciebie nie bała?
A.D.: Wierzyła, że nie chcę zniszczyć sobie życia. Oprócz tego, że chodziłam na punkowe koncerty, to uczęszczałam do ogniska teatralnego. A tam nie można było zejść na złą drogę. Dawałam sobie radę w szkole, choć, delikatnie mówiąc, ten okres dzieli się na fascynację szkołą i na jej brak. Mama czuwała nade mną, ale nie była nadopiekuńcza. Mam z nią fajny układ. Poza tym mamy podobny rodzaj poczucia humoru. Najbardziej lubię, kiedy mama zaczyna opowiadać dowcip. Jeszcze nigdy nie udało jej się dobrnąć do końca, bo zawsze przed puentą kona ze śmiechu. A ja nie śmieję się z dowcipu, tylko z mamy, że znowu nie jest w stanie go opowiedzieć (śmiech).
GALA: Gdybyś mogła jak bohater filmu "Zakochany bez pamięci" wyrzucić z mózgu pewne wspomnienia, a inne zapisać w folderze "najważniejsze przeżycia", to co byś skasowała, a co zostawiła?
A.D.: Na pewno chciałabym się wymazać z kilku zdjęć z podstawówki. W latach 80. młodzież nie wyglądała szczególnie urodziwie, ale ja biłam rekordy - fryzura "na Limahla", mało błyskotliwy wyraz twarzy, spodnie zwężające się przeraźliwie ku dołowi. Oglądanie tych zdjęć do dziś stanowi jedno z większych upokorzeń w życiu (śmiech). A w folderze "pod specjalnym nadzorem" zostawiłabym wszystko, co związane z moją 16-letnią siostrą. Cudownym, normalnym, poważnie traktującym życie człowiekiem. Jej pojawienie się w moim życiu było bardzo dziwnym wydarzeniem, myślałam, że nigdy nie będę miała rodzeństwa. Długo nie mogłam się przyzwyczaić, że jeszcze ktoś do mojej mamy mówi "mamo".
GALA: Od lat powstaje o tobie film. Nagranie różnych momentów twojego życia. Ani ty, ani reżyser Jacek Filipiak nie widzieliście jeszcze efektów. Co się dzieje z tym filmem? Dziś, kiedy wzbudzasz takie zainteresowanie, nie bałabyś się, że ten film zbyt cię obnaży?
A.D.: Kilka tygodni temu rozmawiałam z Jackiem. Oboje doszliśmy zgodnie do wniosku, że premiera filmu odbędzie się najwcześniej za jakieś trzydzieści lat. Być może uświetni pierwszą komunię świętą moich wnuków (śmiech). Myślę, że wtedy będę miała wystarczająco dużo dystansu, żeby to przełknąć. Choć liczę się oczywiście z tym, że w 2035 roku film dokumentalny o Agnieszce Dygant może nie wzbudzać większego zainteresowania. A może właśnie o to chodzi...

Reklama
Reklama
Reklama