Marta Komoda-Przyborowska, 29 lat

Przyznaję, że lubię ubrania – uśmiecha się Marta. – No dobrze, można nawet powiedzieć, że wręcz rzucam się na to, co jest modne. – Marta nie ukrywa też, że wygląd był i jest dla niej bardzo ważny. – Zawszę starałam się tak na 100 procent. Pełny makijaż, ułożona fryzura, idealnie dobrane dodatki. Wszystko dopracowane i zgodne z najnowszymi trendami. Zarazem jednak czułam, że w tym wszystkim gubię gdzieś siebie i często sięgam po ubrania, które po prostu do mnie nie pasują.

– Susannah bacznie przyglądała się Marcie: – Marta na pierwszy rzut oka wydaje się twardą, ba, wręcz zołzowatą dziewczyną – uśmiecha się. – Tymczasem jest delikatna, bezpretensjonalna i słodka. Fajnie, że lubi ubrania, często jednak w nich ginie, najpierw widać strój, a potem ją. Jej ubrania są bardziej wyraziste niż ona. Takie osoby często określamy mianem fashion victim, czyli ofiary mody.

Moda to sztuka wyboru

Pierwsza podstawowa rada: czasem warto pozwolić sobie na luz i dystans. – Naprawdę warto odpuścić. Nie zawsze trzeba błyszczeć, mieć wszystko to, co właśnie pojawiło się w sklepach, czy torebkę perfekcyjnie dobraną do butów – mówi Susannah. – Tak zgrabna i piękna dziewczyna może nosić wszystko. Tylko po co? Moda to przecież sztuka wyboru. Równie ważne jest znalezienie swojego stylu. Chciałabym mieć przywilej nauczenia Marty tych brakujących 10 procent dobrego stylu.

Marta dowiedziała się, że ma urodę stworzoną do ubrań o prostych, wręcz minimalistycznych fasonach. Doskonale wygląda w bieli, pastelach, oranżach, różach, granatach. Lepiej natomiast, żeby unikała agresywnych wzorów, panterek, kwiecistych deseni, bo ją przytłaczają. Znacznie korzystniej jej we wszelkich gładkościach. Zgrabną figurę dobrze podkreślą sukienki, pozornie skromne, ale z modowym kopem. Wygląda w nich jak elf. Marta świetnie też czuje się w nowej fryzurze. – Zawsze byłam blondynką. Sama bym się na to nie odważyła.