Katarzyna Walter: Dokładnie znam swoje potrzeby. Wiem, co mogę zaoferować jako kobieta i jako człowiek. Dojrzałość przyniosła nową jakość w jej życiu. – Był taki moment, gdy musiałam ze sobą ostro pogadać, pogodzić się z tym, że się starzeję. Wtedy wydawałam się sobie stara i brzydka... W niektórych kobietach po 50. roku życia wzmaga się potrzeba doznań seksualnych, co wiąże się ze zmianami hormonalnymi. Pojawia się wtedy myślenie, że bogate doświadczenia erotyczne przedłużą naszą atrakcyjność, seksapil, będą ich wyznacznikiem i odmłodzą. To bzdura! – twierdzi aktorka. Ale przyznaje, że jeszcze 3, 4 lata temu też tak myślała. Zrobiła jednak w głowie remanent. – Ważny jest świadomy seks, kiedy naprawdę daje się i naprawdę bierze – aktorka uśmiecha się lekko. – Oczywiście, życie seksualne jest ważne, bo to sprawy bliskości, wydzielania endorfin... I prawidłowego krążenia!

Miałam powodzenie wśród mężczyzn i miałam też wielu partnerów. Nadal czuję, że wzbudzam zainteresowanie, ale teraz nie decyduję się na przypadkowe związki. Jestem kobietą szczęśliwą. Bardzo bym chciała jeszcze się zakochać, przytulić do kogoś. Może tak się zdarzy, ale teraz mogę sobie pozwolić na to, aby od „mężczyzny przy boku” nie uzależniać poczucia, że jestem wciąż kobieca i atrakcyjna. Nie muszę za wszelką cenę mieć partnera tylko po to, by błysnąć nim w towarzystwie i pochwalić się koleżance. Jednocześnie wiem, co mogę zaoferować jako kobieta i jako człowiek. Jestem na etapie życia, w którym osiągnęłam już tę dojrzałość. To świetne, wyzwalające uczucie. I dzięki takiemu podejściu nie grozi mi to, co niektórym dojrzałym paniom potrafiącym wydać ostatnie pieniądze, by zatrzymać czas, ale w „plastikowy” sposób. Dbam o siebie, bo każda kobieta powinna, ale nie histerycznie! – zapewnia.

Podobają się jej słowa Stefanii Grodzieńskiej. – Ta piękna kobieta powiedziała kiedyś: „Jestem zachwycona, że jestem stara, bo już niczego nie muszę, a jedynie mogę”. Miała rację! Nie muszę stawać na paluszkach przed facetami, kokietować. Wszystko robię dla siebie. Co wcale nie znaczy, że myśląc w ten sposób, jest się samotnym jak palec. Trzeba uświadomić sobie, co jest teraz ważne w życiu. A jest to: „ja wśród ludzi”. Trzeba otaczać się tymi właściwymi. Mam wielu przyjaciół, znajomych, którzy mnie dobrze rozumieją, wspierają. Bo istotny jest balans w dawaniu i braniu. Przez 30 lat „obsługiwałam” dzieci, swoich mężów, ewentualnie kochanka. Teraz jestem sama (tak, nie boję się do tego przyznawać) i wolna. Moje dorosłe już dzieci poszły w świat. Fakt, że sama je wychowywałam, ma tu znaczenie. Kochamy się, ale na co dzień moje potrzeby są równie ważne, co ich.

Kiedyś dzieci były stawiane na pierwszym miejscu. W tej chwili to ja decyduję o wszystkim. Jest mi z tym niesamowicie dobrze! Mentalnie jestem niezależna. Mogę żyć według własnego rytmu. To dało mi poczucie własnej wartości. Mam wewnętrzny spokój, przynajmniej wobec pewnych spraw, które dotknęłam, a śmiem twierdzić, że było tego dużo. To dało mi łagodność i dystans do świata. A jednocześnie nadal pozostałam szalona w pewnych sytuacjach. I lubię to w sobie.

Kluczem piękna dojrzałego jest zrozumienie praw fizjologii kobiecego organizmu. – Błysk w oku, wygląd zależą w pierwszym rzędzie od kondycji naszego ciała. Być wymalowaną, naciągniętą, modnie ubraną, ale cierpiącą jak staruszka nie jest seksowne. Trzeba coś konkretnego w tym kierunku zrobić, a nie ogłaszać całemu światu, że jest się kaleką. Uważam na dietę, dbam, by nie utyć. Przede wszystkim dużo się ruszam. Maszeruję po kilka kilometrów dziennie. To zbawienne: oczyszcza organizm, wietrzy głowę, dodaje wigoru.

W zawodzie Katarzyna Walter nie jest też zakładnikiem przekonania, że grają tylko młode i ładne. – Zachodnie kino ma Diane Keaton i Meryl Streep – piękne, atrakcyjne, choć ze zmarszczkami. Szkoda, że polscy reżyserzy nie doceniają piękna i mądrości życia bohaterów starszych, charyzmatycznych. Nie mają pomysłu na dojrzałych ludzi, zwłaszcza kobiety. A to przecież piękny i mądry temat na niejeden scenariusz.