Bronzer, samoopalacz, puder...sposób na opaleniznę
Opaleniznę możesz sobie zaprojektować. Odważną, dyskretną albo pozłacaną. Nowe bronzery w płynie, kremie i pudrze to perfekcyjne narzędzia malarskie dla amatorów. Brązu, oczywiście.

KTO SIĘ BOI SAMOOPALACZA...
nie musi go używać! Nowoczesne technologie kosmetyków brązujących powalają na kolana. Choćby seria Bronzing Beauty Lancastera. Pierwszy raz zastosowano w niej zawieszone w kremie granulki z pigmentami. Krem w tubce? Biały! Gdy jednak rozcierasz go na ciele, granulki pękają, uwalniając żółte i czerwone pigmenty, które, rozpuszczone w kremie, dają idealnie równy kolor. W tej linii jest też krem do nóg, moim zdaniem hit! Świeżo malowane? Ale można dotykać. Bronzer łapie kontakt z naskórkiem, nie ściera się i nie brudzi ubrania. Poddaje się dopiero pod prysznicem.
TYMCZASEM ODWAŻNI...
sięgną po nowoczesne samoopalacze o lekkich formułach, np. ukochany przez Francuzki Soleil Prodigieux Nuxe'a. Od razu nadaje skórze miedziany połysk (widzisz, czy równo go rozprowadziłaś), mocne nawilżenie, a po godzinie także dyskretny kolor
KURS ZŁOTEGO
Zanim kupisz bronzer ze złotym połyskiem, najpierw zaplanuj efekt, o jakim marzysz. Złote ciało à la Donatella Versace? Imprezowe złoto (świetnie wygląda na dekolcie i nogach) uzyskasz, rozmasowując na skórze bronzer w płynie (np. mój ulubiony Bronze Goddess Estée Lauder). Efekt naturalnej opalenizny otrzymasz, oprószając skórę pozłacanym pudrem w kamieniu. Testowałam puder Croisière Givenchy i spodobał mi się niesamowicie seksowny efekt na jasnej skórze! Opala się nim nawet porcelanowa Liv Tylor.
CIEMNA STRONA PUDRU
Matowe pudry brązujące są proste w użyciu. Musisz mieć tylko duży pędzel i pamiętać o wcześniejszym muśnięciu skóry zwykłym transparentnym pudrem (bronzer nie będzie zostawiał placków). Jestem pod wrażeniem oryginalnego pudru marki Synesis w pomarańczowym kolorze. Choć nie jest to stricte puder brązujący, nadaje skórze bardzo świeży, muśnięty słońcem wygląd.