Więzy to absolutnie świeże, w pewnym sensie nawet rewolucyjne, spojrzenie na erotykę – gatunek dotąd niedoceniany przez krytyków, jak i znaczną część czytelników. Głównie za brak walorów artystycznych, niski poziom stylistyczny czy językowy. Powieść Wysockiego oparta na wywiadach, które autor przeprowadził z wieloma parami, nie ma nic wspólnego z królującymi dotychczas na rynku odważnymi, lecz wulgarnymi oraz zdecydowanie źle napisanymi utworami bez treści, w których chodzi jedynie o prymitywne epatowanie seksem. Ta książka rzuca prawdziwe wyzwanie nie tylko krytykom, czytelnikom, ale i innym twórcom. Znacznie głębiej pochyla się nad relacjami rodzinnymi, małżeńskimi i społecznymi niż wiele książek aspirujących do tak zwanej literatury wysokiej.  

Mój Włoch umiał słuchać. To coś, co – jak się później zorientowałam – u facetów zdarza się niezmiernie rzadko. Taka jakaś dysfunkcja się teraz rozpowszechniła. On zaś, odbierał moją niemal każdą, nawet najdrobniejszą emocję. Zatrzymywał się, gdy wyczuł zawahanie. Nacierał, gdy byłam gotowa. Bo przecież co innego namiętność, a co innego czułość. Twardy i dominujący, jednak w taki wyważony, niemal subtelny sposób. Nietypowe, ekscytujące połączenie siły i ciepła. Teraz wiem, że idealne i niezmiernie rzadko występujące w przyrodzie. Do dziś potrafi mi się przyśnić któraś wspólna scena czy gest. Zadziorny uśmiech niegrzecznego chłopca albo to wpatrzone we mnie przymglone rozkoszą spojrzenie.