"Wiecznie wolni", czyli Milena i Patryk: czy podróżowanie to nowy "etat"?

Katarzyna Mizera, kobieta.pl: Czym się zajmowaliście zanim zaczęliście podróżować? To dziś wasza "etat"?

Milena: Jesteśmy ze sobą 11 lat. Ostatnie 5 lat mieszkaliśmy i pracowaliśmy w Szkocji. Ja prowadziłam tam swój mały salon kosmetyczny.

Patryk: Ja pracowałem jako kierowca dla popularnej aplikacji dowożącej jedzenie, a w międzyczasie studiowaliśmy. Mogliśmy robić, co chcemy i kiedy chcemy, i nie mieliśmy problemu z urlopami. 

Milena: Zaczęliśmy wyjeżdżać, na początku na krótko: na tydzień, weekend. I tak w pewnym momencie zaczęła się nasza pasja do podróżowania, bo mogliśmy sobie na to pozwolić, bo nikt nas nie ograniczał. 

Jak można sobie pozwolić na wyjazdy takie jak wasze, czyli wielomiesięczne?

Milena: To nie było tak, że rzuciliśmy wszystko z dnia na dzień. Długo się na to przygotowywaliśmy. Ustaliliśmy priorytety - zrezygnowaliśmy z wielu rzeczy, by móc realizować wspólny cel. Musieliśmy wynająć nasze mieszkania, sprzedać samochód, zamknąć biznesy, zaoszczędzić trochę pieniędzy, zadbać o to, by mieć dochód pasywny, bo taka podróż to duży wydatek. To był długi proces. 

Teraz wróciliśmy z Ameryki Środkowej, we wrześniu ruszamy do Azji, w międzyczasie chcemy kupić vana i ruszyć w Europę - mamy plan i powoli, ale konsekwentnie dążymy do jego realizacji. 

Wystarcza wam zwykle tych oszczędności czy zdarza wam się pracować na miejscu?

Zobacz także:

Milena: Mieliśmy taki cel, żeby wyjechać i nie myśleć o niczym. Naszym ciągłym dochodem są blog, social media, kanał YT. Wynajmujemy też 2 mieszkania. 

Patryk: Marzyliśmy o tym, by mieć kilka miesięcy tylko dla siebie, cieszyć się życiem, korzystać i nigdzie się nie spieszyć. No i docelowo chcemy, by podróżowanie stało się naszą formą zarabiania, a nie uszczuplania budżetu.

Podróże - sztuka kompromisu, planowania, ale nie odpuszczania

Planowaliście waszą największą podróż w momencie… gdy akurat na świecie rozszalała się pandemia.

Patryk: Tak, pamiętam jak kupowaliśmy wtedy bilety lotnicze z przekonaniem, że „teraz to już nas nic nie zatrzyma”!

Milena: Na szczęście nie wynajęliśmy naszego mieszkania, bo wtedy to byłby już problem. Było ciężko, bo się nastawiliśmy, że opuszczamy ten deszczowy kraj. No cóż, musieliśmy przeczekać ponad rok. 

Podróże uczą cierpliwości jak nic na świecie - zdarzyły wam się jednak naprawdę trudne chwile?

Milena: Chyba najgorszym było jak utopiłam w jeziorze naszą jedyną kartę SIM, którą zarządzaliśmy wszystkim - straciliśmy dostęp do pieniędzy, do kont bankowych, social mediów. Patryk pewnie chciał mnie wtedy utopić razem z tą kartą. 

Ameryka Środkowa zaskoczyła was pewnie nie raz?

Patryk: Zaskoczyła nas bardzo, ale pozytywnie. Nigdzie nie spotkaliśmy lepszych, milszych ludzi. Raz oszukał nas tylko kierowca. Największą przeszkodą jest najczęściej tylko bariera językowa. 

Milena i Patryk: "W podróży to tęsknimy za… rutyną"

Czego wam brakuje jak wracacie z podróży do Polski?

Milena: Chyba nigdzie na świecie nie spotkaliśmy się z taką obsługą w sklepach jak w Polsce. Tu każdy pracuje jakby za karę. Jeździliśmy po naprawdę małych miasteczkach na całym świecie i tam każdy nas zagadywał, częstował słodyczami.

Czy w podróży tęsknicie za czymś, za kimś?

Milena: Mi w podróżach brakuje kontaktu ze zwierzętami - wychowałam się na wsi. Jak jesteśmy w podróży to tęsknimy też za… rutyną.

Patryk: Tak, iść na spacer i nie musieć robić zdjęć. Iść tą samą drogą po raz 50. w tym roku. Nigdzie się nie spieszyć, zrobić sobie herbatę, usiąść, pogadać i nigdzie nie pędzić. 

Milena: No tak, bo każdy myśli:, „ale oni mają super, nic nie robią, tylko podróżują", a to się często wiąże z ciężkim bagażem, długimi godzinami w autobusie, ciągłą zmianą miejsca.

Zawsze mieliście w sobie taką żyłkę podróżników-marzycieli?

Patryk: W zasadzie jak byliśmy młodsi, to nie podróżowaliśmy dużo. Naszym pierwszym wyjazdem była podróż all inclusive do Egiptu z biurem podróży i coraz bardziej upewnialiśmy się, że w ten sposób bardzo dużo tracimy. Chcieliśmy odkrywać po swojemu, poznawać ludzi, smakować lokalnego jedzenia. 

Zawsze wiedzieliśmy, że chcemy coś więcej od życia, niż tylko praca na etat, dom i rutyna, za która teraz nie raz tęsknimy. - Milena

Wspólne podróżowanie - największy egzamin dla związku?

A czegoś o sobie nawzajem się dowiedzieliście?

Milena: Ja odkryłam, że nie możemy przebywać razem, gdy jesteśmy głodni. Ale też dużo o sobie - należę do typowych marud, a dawałam sobie radę nawet w ciężkich warunkach - okazuje się, że jak się chce, to można.

Patryk: Ja myślałem, że kiedyś wystarczy tylko piękne miejsce, a po tylu doświadczeniach już wiem, że miejsce tworzą ludzie. Nauczyliśmy się też wyrabiać własne opinie o każdym miejscu. Nie zawsze internetowe rekomendacje się sprawdzają. 

Czy zgadzacie się z opinią, że podróże to najlepszy egzamin dla związku?

Patryk: Zdecydowanie tak - spędza się ze sobą całe doby, trzeba dzielić się obowiązkami i to nie raz w bardziej ekstremalnych warunkach, trzeba też robić czasem rzeczy, których się nie lubi robić.

Milena: My się już tak znamy, że wiemy, na co nas stać. Choć zdarzało się, że nie raz jedno z nas się pakowało i chciało wracać do domu, ale jakoś zawsze dochodzimy do porozumienia.

A gdzie potencjalnie mogą pojawić się problemy par w podróży? Gdzie widzicie ten punkt zapalny?

Patryk: Na przykład przy wyborze miejsca. Ja uwielbiam trekkingi i długie spacery, a Milena mniej. 

Milena: Dużym problemem u nas było też jedzenie. Bo żeby zrobić to budżetowo i dobrze to musieliśmy się nagimnastykować, a wiadomo, że jak człowiek głodny, to zły. Więc wtedy dochodziło do największych zgrzytów. Trzeba mieć wspólne plany, ale nie oczekiwać na wyrost - to nie wina naszego partnera, że niektóre miejsca nie wyglądają tak, jak w sieci i nie powinniśmy zrzucać na siebie nawzajem winy. Warto też dzielić obowiązki.

Było coś, co doceniliście w sobie przez wspólne podróże?

Milena: Patryk mnie nie zaskoczył niczym, bo znam go bardzo dobrze i wiem, że potrafi ogarnąć wszystko. Wyczarować coś z niczego i wyciągnąć nas z każdej dziury. Czuję się przy nim bezpiecznie.

Patryk: A ja dowiedziałem się, że jak Milena zostanie dobrze zmotywowana to jest w stanie wiele - nawet wejść na wulkan.

Które miejsce na świecie najbardziej skradło wam serca?

Milena i Patryk: Islandia, wulkan w Gwatemali - to miejsca z innego świata. Kochamy naturę, a przyroda jest tam imponująca. Trafialiśmy na miejsca, w których byliśmy zupełnie sami. Zachody słońca na kraterze są zjawiskowe.

Czy podczas tak długich podróży wypełnionych planowaniem i organizacją, przemieszczaniem się z miejsca na miejsce, znajdujecie czas by zadbać o związek. Czy chodzicie na romantyczne kolacje, spacery - nie z myślą o zwiedzaniu, ale o sobie nawzajem.

Milena: Tak, choć często wychodzi to spontanicznie. W tym roku na Walentynki wylądowaliśmy w hotelu, gdzie się totalnie zrelaksowaliśmy. Pomyśleliśmy wtedy: "Boże, jak fajnie czasem nic nie robić".

Patryk: Czasem wystarczy zostać gdzieś dłużej w jednym miejscu, żeby nie pędzić, tylko po prostu pobyć ze sobą. Nie iść na wulkan, nie szukać wodospadów - tylko patrzeć na tę drugą osobę.

Podróżowanie w pojedynkę - znak czasu, sprawdzian, przygoda czy wygoda? 

Wyobrażacie sobie podróże oddzielnie albo sami?

Milena: Nie wyobrażam sobie tego.

Patryk: W podróży zdarza się, że miejsca schodzą na dalszy plan, a ludzie są ważniejsi. Jak nikogo nie poznasz w hostelu, w drodze, to cały czas jesteś sam. Co z tego, że widzisz tyle pięknych rzeczy i miejsc, gdy nie masz się z kim tym podzielić. 

Powiedzieliście mi wcześniej, że większość osób, które spotkaliście w podróży, byli sami?

Milena: Zdecydowanie na naszej drodze przeważała liczba osób podróżujących samotnie. Czasem z ciekawości nie wytrzymywałam i pytałam, „dlaczego?". Odpowiadali, że dlatego decydują się na samotne podróżowanie, bo nikt im nie przeszkadza, mogą robić co chcą, bez kompromisów. Nikt ich nie ogranicza. Jeden chłopak, który był sam, powiedział, że zaczął podróż z dziewczyną, ale szybko się pokłócili i każdy pojechał w swoją stronę.

Popularność samotnego podróżowania to kwestia dzisiejszych czasów?

Milena: Ludzie chcą  podróżować i bardziej wiedzą, czego chcą, nie chcą się godzić na kompromisy i trudno im znaleźć idealnego kompana. To kwestia wygody - nie jesteś od nikogo uzależniony. A są też tacy, którzy decydują się napisać ogłoszenie na fejsbuku i jechać z zupełnie nieznajomą osobą. Dużo dziewczyn też podróżuje samotnie np. w Kostaryce.

Macie swoje miejsce na ziemi?

Milena: Polska jest moim miejscem na ziemi, ale zanim osiądziemy, chcemy zobaczyć jak najwięcej.

Patryk: Stąd pomysł na vana - podróżowanie z własnym domem. By wszędzie czuć się jak w domu.