Urszula poznała swojego przyszłego męża i muzycznego partnera, gdy miała 25 lat. Straszy od niej o siedem lat Stanisław Zybowski miał już dwoje dzieci, gdy trafił do Budki Suflera, gdzie poznał Urszulę. Między parą od razu zaiskrzyło, dlatego zaledwie po dwóch latach od pierwszego spotkania, w 1987 roku przywitali na świecie swojego pierwszego (i jedynego) syna, Piotra

Czas, który wokalistka spędziła z niemowlęciem nie był sielanką. Gdy Zybowski wyjeżdżał na koncerty, Urszula przeżywała swoją tragedię. Wtedy nikt nie mówił o depresji poporodowej.

Urszula o depresji poporodowej: "Leciały mi łzy.. ze mną coś się działo"

Urszula o swoich doświadczeniach z pierwszych miesięcy macierzyństwa opowiedziała czasopismu Claudia.

Tuż po porodzie wróciłam z Lublina do Warszawy z maleńkim Guciem do naszego wynajmowanego mieszkania. Staszek Zybowski, mój mąż (wtedy jeszcze nie mąż), wyjeżdżał na koncerty, a ja zostawałam z Guciem. Leciały mi łzy, snułam się z wózkiem po parku albo patrzyłam przez okno. Wtedy nie mówiło się depresji poporodowej. Ale ze mną coś się działo - wyznaje wokalistka.

Na pomoc 27-letniej Urszuli przyszła niespodziewana osoba. Wokalistka do dziś wspomina kobietę z sympatią.

"Bardzo ważną osobą była dla mnie Lila, moja sąsiadka z bloku na Ochocie. Minęło wiele lat, ale myślę o niej z ogromną wdzięcznością. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie ona. Ona mnie uratowała. Przede mną samą, przed czarnymi myślami. (…) Mama i siostra wpadały z Lublina, ale tak naprawdę ratowała mnie Lila, która też często była sama ze swoim synem. Nikt nie zrozumie kobiety tak jak druga kobieta w podobnej sytuacji"- podsumowuje Urszula.

Urszula wspomina zmarłego męża: "On do końca wierzył, że pokona nowotwór" 

Urszula i Stanisław Zybowski byli razem szesnaście lat, w związku małżeńskim - dziewięć. Perkusista w 2001 roku zmarł na żółtaczkę mechaniczną w w warszawskim szpitalu Akademii Medycznej. Syn pary miał wtedy zaledwie czternaście lat. Niespodziewana śmierć w tak młodym wieku była ogromną traumą dla rodziny.

Kiedy on był przy mnie, od razu było dobrze. Przy nim niczego się nie bałam. Wnosił też spokój w nasze rodzicielstwo. Gucio był moim pierwszym dzieckiem, wszystko było nowe i nieznane. Dla Staszka to nie był debiut, bo miał dwójkę dzieci z pierwszego małżeństwa, a więc wiedział, jak postępować z niemowlakiem, że płacz dziecka, nieprzespana noc to nie koniec świata. Przeprowadziliśmy się do Józefowa niecały rok przed jego śmiercią. (…) On do końca wierzył, że pokona nowotwór (…). Pracował, przyjeżdżał do studia ze szpitala. Gdy zmarł, wszystko się zawaliło - wyznaje Urszula

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Zobacz także: