Wstrząsająca relacja mężczyzny ze szpitala tymczasowego

44-letni Mikołaj zachorował na koronawirusa z początkiem marca. Przez pierwsze dni leczył się w domu, jednak ze względu na pogorszenie się stanu zdrowia, został przewieziony do szpitala tymczasowego na Amber Expo w Gdańsku, gdzie spędził dziesięć dni. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mężczyzna opowiada, jak wygląda walka lekarzy o życie pacjentów w czasie pandemii. 

Pan Mikołaj trafił na oddział, który potocznie nazywają "przedpiekłem". "Z tego miejsca pacjenci trafiają w dwa miejsca - na oddział, gdzie leczy się lżejsze przypadki, lub na intensywną terapię, pod respirator. Z tego drugiego miejsca mało kto wychodzi" - relacjonuje 44-latek.

Przez całą noc niemal w każdym z nich krzyczał alarm. Komuś odkleił się czujnik, ktoś obok umierał. Obok mnie byli młodzi, sprawni ludzie, którzy dusili się, leżąc pod tlenem. Niektórzy przez wiele dni leżeli na brzuchu podpięci do aparatury, walcząc o każdy oddech, inni wili się z bólu. Pacjenci, którzy byli w lepszym stanie, pomagali tym, którzy nie mogli w ogóle wstać.

"Walczyli o nas jak lwy"

Szczególnie poruszająca jest relacja mężczyzny, kiedy opisuje niesamowite zaangażowanie lekarzy i personale medycznego walczącego każdego dnia o każdego pacjenta covidowego:

Walczyli o nas jak lwy. Gdy ktoś wyzdrowiał, cieszyli się, jakby to była osoba z rodziny. Byłem świadkiem, jak pani doktor przez siedem albo osiem godzin w nocy walczyła o pacjenta, który miał płuca zajęte w stu procentach i saturację poniżej 70. Była przy nim cały czas, podawała tlen na różne sposoby. Spędziła całą noc przy maszynie, aż go ustabilizowała. Widziałem pielęgniarki, które trafiły na ciężkie przypadki i płakały rzewnymi łzami z bezsilności.

Mężczyzna spędził w szpitalnych warunkach dziesięć dni. Kiedy wrócił do domu, rzeczywistość na ulicach mocno go zszokowała:

Byłem ledwo żywy, ale szczęśliwy. Chwilę później na ulicach Gdańska zobaczyłem setki ludzi bez maseczek, spacerujących w grupach, żyjących w przeświadczeniu, że nic im nie grozi i są nieśmiertelni. Ten widok mnie załamał. Nie życzę nikomu z nich, żeby znalazł się pod respiratorem – podsumował swoją wypowiedź Mikołaj.

Źródło: Gazeta Wyborcza