Sylwia Chutnik, pisarka i felietonistka Wysokich Obcasów, w skrupulatnej analizie działań Ani w serwisach społecznościowych, napisała m.in., że trenerka fitness niepotrzebnie promuje swoją nienaganną figurę po porodzie i "bycie fit" za wszelką cenę:

„Jeszcze w sprawie płaski brzuch versus grubasy. Od kilku dni obserwujemy dyskusję dotyczącą tego, czy pokazywanie fit ciała jest opresyjne, czy motywujące. Najbardziej oberwało się Annie Lewandowskiej, ale mam wrażenie, że zdjęcie jej wyćwiczonego kaloryfera przelało czarę goryczy u niektórych kobiet. Wyraźnie miały już dość wciskania im nieustannych zadań do zrobienia w imię "szczęścia".”

Kontynuując swoje obserwacje, Chutnik zastrzegła, że jakiekolwiek zarzuty skierowane w stronę Lewandowskiej nie są "atakami personalnymi i hejtem". Skąd one zatem wynikają? Pisarka pokusiła się nawet o pewną socjologiczną analizę, wyróżniając różne grupy komentatorów i krytyków:

„Pierwsza grupa to powrót do figury sprzed ciąży - możliwie najszybszy i radykalny - tłumaczy. Wszystko po to, aby pokazać, że umie się dyscyplinować swoje ciało i tym samym dostosować do standardów fit. Czas połogu zniknął z naszego życia, podobnie jak żałoba czy inne stany przejściowe. Szkoda na nie czasu. Jest za to bycie w gotowości dwadzieścia cztery godziny na dobę...”

Pisarka nie ograniczyła się jednak do krytyki Ani Lewandowskiej, ale pokusiła się również o  komentarz do zyskującej coraz więcej fanów mody na pokazywanie swojego „idealnego życia” w Internecie, w tym na kanałach społecznościowych, takich jak Facebook i Instagram:

„Druga kwestia to maksymalny wzrokocentryzm. Setki zdjęć, wygibasy w fikuśnych pozach, fotorelacja ze śniadania i kolacji, bycie online i coraz mniej ubrań na sobie przy jednoczesnym rozpasanym konsumpcjonizmie. W ramach ciągłego autopromowania czterdziestoparoletnia kobieta musi grać w tę samą grę co dwunastolatka. Musi pokazać się tak, żeby ludzie podziwiali jej ciało. Wówczas ją zaakceptują, dadzą lajki, zaczną udostępniać zdjęcia. Będą lubić i podziwiać, a przecież o to nam głównie chodzi. Niektórzy powiedzą, że zdjęcia wyćwiczonego ciała to nie tylko duma z osiągniętych wyników, ale też motywacja do pracy nad sobą. Zgodzę się, ale to zabawa raczej dla zamożnych. Bo co to za motywacja dla kobiety, która właśnie urodziła dziecko z niepełnosprawnością? Ma wstać jeszcze wcześniej rano i zrobić sobie fotkę w bikini? Co to za motywacja dla ludzi żywiących się w najtańszych hipermarketach, bo nie stać ich na ekobioglutenfree owsianki z owocami zbieranymi o wschodzie księżyca?”

Nikt nie ma chyba wątpliwości, że to ostatnie pytanie retoryczne zostało wymierzone właśnie w Anię Lewandowską, która przecież nieustająco promuje na swoich kanałach w Internecie bardzo ekologiczną, ale jednocześnie niezwykle drogą żywność.

Ciekawe tylko, czy teraz Ania zechce zareagować na ten felieton opublikowany w sobotnich Wysokich Obcasach...?

A może w ramach komentarz zamieści w sieci kolejne zdjęcie, na którym pokaże swój idealny brzuch w kilka tygodni po porodzie…? Jak myślicie? ;-)