Trudno w to uwierzyć, ale siostry Bohosiewicz zapewniają, że nigdy się nie pokłóciły. Nawet o głupstwo: szminkę czy bluzkę. – Kłócić się, i to o takie bzdury?! – Maja kręci głową. – To by było żenujące! – Sonia dodaje: – Takie mamy charaktery: zawsze dążymy do zgody. Nienawidzę być w stanie wojny z kimkolwiek. I Maja też jest taka. Gdy pojawia się zarzewie konfliktu, nawet błahego, natychmiast próbujemy sprawę załagodzić. To lepsze niż niekończące się drążenie problemu.

Tak zupełnie bezkonfliktowo w domu rodzeństwa Bohosiewicz jednak nie było. I Sonia, i Maja przyznają, że się szarpały, ale z braćmi. Sonia z Łukaszem, Maja z Mateuszem. – Przepychaliśmy się, to przecież nieuniknione – wspomina Sonia. – W ramach zabawy. Jeśli ktoś wkracza na twoje terytorium i urywa głowę ukochanej lalce, nie ma wyjścia. Ale to były nieszkodliwe kłótnie, rodzaj sparringu. – A ja lubiłam draki z Mateuszem. – Maja wydaje się bardziej czupurna. – Myśmy normalnie się lali. Nie byłam jednak na tyle sprytna, co siostra, i zawsze dostawałam kary, niestety... – śmieje się, a Sonia tę uwagę natychmiast kwituje: – O, rzeczywiście, bidula!

Dzieciństwo Soni nie spotykało się z dzieciństwem Mai. Starsza siostra była już w liceum, gdy często odbierała Maję z zerówki. Mała bardzo to lubiła, podobnie jak późniejsze wyczekiwane przyjazdy siostry z Krakowa, ze studiów. Dziś Maja twierdzi, że to była dla niej najfajniejsza atrakcja. Zwłaszcza że Sonia przywoziła prezenty – czasem większą rzecz, czasem zupełnie malusieńką. – Pamiętam, jak kiedyś dałaś nam pacynki. Ależ to była radość! – wspomina Maja. – Pewnie podprogowo chciałam rodzeństwu dobrze się kojarzyć! – wtrąca Sonia.

Czy Sonia imponowała Mai? – Przepraszam cię, ale nie! – młodsza siostra zaprzecza gwałtownie. Czy została aktorką, bo poszła za Sonią? Też nie! – Studia aktorskie to była decyzja Mai – twierdzi Sonia. – Nie było w niej fascynacji mną! O tym, iż obie jesteśmy aktorkami, zadecydowały geny.

W ich drzewie genealogicznym odnotowano próby aktorskie. Dziadek ze strony ojca był dentystą. Prowadził też teatr amatorski. Jego córka z pierwszego małżeństwa, Ewa Sztolcman-Kotlarczyk, była aktorką, grała m.in. w Teatrze Rapsodycznym z Karolem Wojtyłą. Ciotka sióstr Bohosiewicz tak-że chciała zdawać do szkoły teatralnej, ale jej ojciec (dziadek Soni i Mai) był temu przeciwny. Podobno z córką podjechał pod szkołę teatralną w Krakowie, poszedł do sekretariatu, a po powrocie zakomunikował niedoszłej studentce: „Brak wolnych miejsc!”. Ona mu uwierzyła.

– W domu było wiadomo, że mam zamiar zostać aktorką – mówi Maja. – Postanowiłam więc iść do liceum aktorskiego. Rodzice nie protestowali, bo zawsze chcieli, żebyśmy robili to, w czym dobrze się czujemy. Do niczego nas nie zmuszali. – Pozwalali nam znaleźć swoje talenty i je rozwijać – dopowiada siostra.

Gdy Sonia pracowała w krakowskim Teatrze im. Słowackiego, Magda Łazarkiewicz, reżyserka „Dzikiej kaczki”, szukała dziewczyny do jednej z ról. Sonia poradziła siostrze, żeby poszła na casting. – I Magda Łazarkiewicz zachwyciła się Mają! – uśmiecha się Sonia. – Na jakimś bankiecie powiedziała nawet: „Śmiem twierdzić, że młodsza Bohosiewicz jest dużo zdolniejsza od starszej!”. Czy byłam zazdrosna? Skąd! To było bardzo miłe, że ktoś docenił moją siostrzyczkę.

Zobacz także:

Bywa, że obie naraz łapią za słuchawkę, żeby do siebie zadzwonić. Jakby ciągnęła je wzajemnie jakaś niewidzialna nić. – Telefonujemy do siebie piętnaście razy dziennie! – mówi Maja. – Gadamy o wszystkim: o mężczyznach, dzieciach, rodzinie, pracy, filmach, o tym, co wokół. Podobnie odbieramy świat. Sonia, odwożąc dzisiaj dziecko do przedszkola, pomyślała, że wpadnie do młodej na kawę. Ale telefon Mai milczał. – Odebrała, gdy byłam prawie przed swoim domem. Zaczęłyśmy gadać. I ustaliłyśmy, że podjadę do niej. Po kilkunastu minutach piłyśmy kawę. Pożegnałyśmy się słowami: „Jak skończysz robotę, przyjdź”. I teraz znów jesteśmy razem.

Sugestia, że między siostrami taka więź zdarza się rzadko, budzi gwałtowny protest. Mówią chórem: – Nie! A Sonia dodaje: – Może nie zdarza się zawsze, ale często! Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej!

Czy rywalizacja o role mogłaby je poróżnić? Sonia odpowiada: – Ja jestem w emploi 40+, a Maja 20+. Nigdy nie będziemy startować w tych samych castingach. A jeśli tak by się nawet przydarzyło, to też sobie z takim „castingiem na siostry” poradzimy! W serialu „Aida” były obsadzone razem – Sonia zagrała matkę młodszej siostry. Obie podkreślają: bardzo lubią pracować ze sobą. Na planie mówią sobie wszystko, wspierają się, pomagają. Twierdzą, że aktorstwo to praca zespołowa, przed kamerą czy w teatrze nie ma wyścigu.

Maja zawsze wysłuchuje uwag Soni. Jeśli coś jej nie odpowiada, mówi po prostu: „OK, już wystarczy.” Ale wie, że łatwiej przyjmuje się uwagi od przyjaciela, od kogoś, kogo się szanuje w pracy. – A ja cenię Soni doświadczenie, profesjonalizm i po prostu jej ufam – zapewnia Maja. – Ciociunia Majunia, bo tak o siostrze mówią moje dzieci, intensywnie uczestniczy w naszym życiu rodzinnym – opowiada Sonia. – Ma nawet u nas szafkę ze swoimi ciuchami. – A Maja zaraz dodaje: – U Soni czuję się jak u siebie, mam nawet klucze do jej domu. Czasem, gdy mam ochotę posiedzieć z nimi dłużej i nie chce mi się po nocy wracać do siebie, zostaję u Soni na noc.