Solomoon: podróż poślubna w pojedynkę to nowy trend

Kilka lat temu w Stanach pewna singielka postanowiła sformalizować swój status i w obecności bliskich wziąć ślub… sama ze sobą. Idea ugruntowania swojego stanu cywilnego jako singiel zyskała nawet nazwę sologamii. Dziś takie ceremonie nikogo już nie dziwią, a śluby z samym /samą sobą weszły na stałe do oferty wedding plannerów. Na horyzoncie pojawił się zaś kolejny ślubny trend, który – podobnie jak sologamia - wpisuje się w samodzielne przeżywanie tego, co do tej pory zarezerwowane było dla dwojga. Tym razem rzecz dotyczy podróży poślubnej. Okazuje się, że coraz więcej świeżo upieczonych małżonków decyduje się na spędzenie jej… w pojedynkę! Solomoon, czyli honemoon w wersji solo robi furorę na Instagramie, gdzie liczba zdjęć oznaczona tym hasztagiem rośnie w lawinowym tempie. Skąd wziął się ten niecodzienny pomysł? Jak się okazuje, podyktowały go bardzo pragmatyczne względy.

Solomoon – po co jechać w podróż poślubną osobno?

Jak wynika z ostatnich badań, organizacja ślubu i wesela z roku na rok zajmuje coraz więcej czasu i pochłania mnóstwo energii. Zanim młoda para stanie na ślubnym kobiercu, czekają ją tysiące decyzji dotyczących tego, jak ma wyglądać ich wymarzony dzień. Coraz bardziej wyspecjalizowany rynek i coraz bardziej wymagający gości sprawiają, że znalezienie miejsca, terminu i całego szeregu usługodawców, którzy zapewnią odpowiednią oprawę to karkołomne zadanie, które wystawia związek na prawdziwą próbę, a nierzadko kończy się odwołaniem wesela. Sprawy nie ułatwiają zaangażowani rodzice, którzy często chcą przeforsować własne wizje. Nic dziwnego, że spora część osób czuje się przytłoczona tym wydarzeniem, jeszcze zanim się ono rozpocznie. W tym kontekście solomoon może być chwilą wytchnienia i odpoczynkiem od samonapędzającej się machiny ślubnej.

via GIPHY

Podróż poślubna: razem czy osobno?

Decyzja o rozłące na czas podróży poślubnej może też wynikać z bardziej pragmatycznych względów, takich jak zobowiązania zawodowe uniemożliwiające wyjazd w tym samym terminie, czy różnice zainteresowań (może to patent na odwieczny wakacyjny dylemat, czy jechać w góry czy nad morze). Pary, które decydują się na solomoon, często przekonują, że dzięki temu nie będą musiały zaczynać nowej drogi życiowej od sporu, dokąd pojechać. To także sposób na to, by odpocząć od siebie trochę po intensywnym okresie organizacji ślubu i podejmowania wspólnych decyzji. I co najważniejsze – dzięki temu można się za sobą trochę stęsknić, a po powrocie ze zdwojoną siłą docenić swój nowy stan cywilny. Jak Wam się podoba to rozwiązanie? Zdecydowałybyście się na solomoon?