Czy zdarzyło ci się udawać
przed koleżankami, że spotykasz się z fantastycznym facetem, choć od wieków nie byłaś na randce? Przekonujesz czasem szefa, że doskonale wiesz, jak coś zrobić, a tak naprawdę nie masz o tym pojęcia? Czujesz się wtedy jak oszustka? Jeśli tak, nie przejmuj się. Podejrzenie o udawanie dręczy całe pokolenie 20- i 30-latków.

Globalny trend na udawanie
Gdyby dokładnie przyjrzeć się statystykom, wyszłoby na to, że większość z nas jest oszustami. W lutym tego roku aż 8 milionów Amerykanów wysłało sobie do pracy kartkę lub prezent walentynkowy tylko po to, by udawać przed innymi, że jest w ich życiu ktoś ważny.
Z kolei wśród mieszkańców Włoch, w czasie największego kryzysu gospodarczego, zaobserwowano modę na udawanie... wakacji. Po oznajmieniu rodzinie oraz znajomym, że wyjeżdżają na urlop, Włosi pakowali walizki do samochodu, żegnali się z sąsiadami, po czym w nocy, ukradkiem, wracali do domu. Siedzieli tam przez tydzień przy zasłoniętych roletach i z zapasem jedzenia. Albo zatrzymywali się na ten czas u znajomych, którzy faktycznie wyjechali. Po takich „wakacjach” wracali, opowiadając dokoła, jak wspaniale wypoczęli. – Odsetek „udawaczy” wzrósł w ostatnich latach trzykrotnie, z 5 do 15 procent – ocenia przewodniczący Krajowego Stowarzyszenia Psychologii, dr Antonio Lo Iacono. Jego zdaniem wynika to po pierwsze z presji społecznej, by żyć na określonym poziomie, a po drugie z niskiej samooceny. Co razem powoduje, że Włosi  wolą areszt domowy niż wstyd, że nie stać ich na superwakacje!

Zawód: hochsztaplerka
Nie tylko Włosi i Amerykanie mają problemy z niską samooceną. Psycholodzy alarmują, że to prawdziwa plaga współczesnych kobiet.
Aż 70 proc. z nas zmaga się z czymś, co lekarze określają jako syndrom oszusta. Nie jest to schorzenie medyczne, tylko najczęściej irracjonalne przeświadczenie, że nie jesteś dobra w tym, co robisz (nawet jeśli odnosisz w danej dziedzinie sukcesy). Mówiąc wprost: chociaż jesteś zdolna, mądra i wykształcona, uważasz, że wszyscy w pracy są od ciebie lepsi czy bardziej profesjonalni. I żadne pochwały nie są w stanie przekonać cię, że zasługujesz na swoje stanowisko. Uważasz po prostu, że dostałaś je, bo miałaś trochę szczęścia, ale tak naprawdę każdy mógłby cię zastąpić. Czujesz się w pracy jak hochsztaplerka i przeraża cię to, że pewnego dnia twoja niekompetencja może zostać odkryta.

Problem zdemaskowania
Jedno jest pewne: syndrom oszusta dotyczy każdej grupy kobiet: i studentek, i menedżerek wysokiego szczebla. Dziewczyn, które zaczynają karierę zawodową i czują się niepewnie w swojej pierwszej pracy, ale również tych, które mają już ugruntowaną pozycję. Nawet wybitne aktorki uważają się często za „oszustki” i nie doceniają własnych osiągnięć.
Jodie Foster wyznała kiedyś w wywiadzie: – Przez długi czas miałam obsesję, że swojego pierwszego Oscara (za rolę w filmie „Oskarżeni” w 1989 r. – przyp. red.) dostałam fuksem. Wydawało mi się, że prędzej lub później Akademia zorientuje się, że jestem kiepską aktorką i zabierze mi statuetkę. Pewnego dnia ktoś zapuka do moich drzwi, by powiedzieć: „Bardzo przepraszamy, pomyliliśmy się. Ale tę nagrodę powinna dostać Meryl Streep”.

Nie jesteś sama
Deena Gornick, brytyjska psychoterapeutka i nauczycielka technik NLP, która prowadzi wykłady na temat syndromu oszusta, wcale nie jest zdziwiona wyznaniem hollywoodzkiej gwiazdy. Choć sama od lat pomaga ludziom sukcesu, których dopadł ten problem, prywatnie też się z nim zmagała.
– Gdy zaczynałam pracę, moi klienci często powtarzali, że ich nawiększym strachem jest zostać „zdemaskowanym” w pracy – wspomina.
– Czułam wtedy ulgę, że nie tylko ja mam ten kłopot. Nawet teraz, gdy siedzę na spotkaniach z lekarzami, którzy wcale nie mają więcej osiągnięć ode mnie, zdarza mi się zakładać, że są lepsi. Zdaniem Gornick kobiety łatwiej ulegają tego typu uczuciom, ponieważ nie są tak odporne psychiczne jak mężczyźni. Jako przykład podaje sytuację, w której kobiety i mężczyźni zmagają się z otwarciem puszki. Gdy się nie udaje, większość mężczyzn pomyśli, że coś jest nie tak z otwieraczem. Natomiast kobiety będą przekonane, że to one robią coś źle.
– Mężczyznom łatwiej przychodzi zduszenie w sobie uporczywego poczucia zwątpienia, podczas kiedy my jesteśmy raczej skłonne je zaakceptować – tłumaczy Deena Gornick.
– Znajomi czasem mówią, że słyszeli o świetnej pracy dla mnie – mówi Magda, 27 lat, która zajmuje się marketingiem. – Na takim samym stanowisku, ale z wyższą pensją i w firmie, w której mogłabym awansować, jeździć za granicę i robić fajne projekty. I chociaż marzę o zmianie, udaję przed wszystkimi, że nie jestem zainteresowana.
Nie wysyłam nawet swojego CV, choć nie jest gorsze od moich koleżanek. Wiem, że mam odpowiednie wykształcenie i spore doświadczenie, ale paraliżuje mnie myśl o tym, że w nowej pracy mogłoby się okazać, że inni są o niebo lepsi ode mnie, a ja tak naprawdę nic nie potrafię.

Więcej odwagi
Strach przed niepowodzeniem to częste, ale – zdaniem Gornick – niekoniecznie negatywne zjawisko. – Bez tego uczucia nie istnieje coś takiego jak odwaga – przekonuje psychoterapeutka. Oczywiście, o ile lęk nie blokuje nas totalnie nawet przed najmniejszymi zmianami. Dr Valerie Young, amerykańska psycholog i ekspertka od syndromu oszusta mówi, że w przypadku wielu kobiet, ani pochwały, ani dobre wyniki w pracy nie są w stanie podnieść ich poczucia własnej wartości! I wtedy zaczynają się prawdziwe kłopoty.
– Za każdym razem, gdy wątpisz w swoje umiejętności, ograniczasz swój potencjał i energię życiową – przekonuje dr Young. – To tak, jakbyś w swojej głowie ciągle puszczała taśmę wzmacniającą podprogowy przekaz o tym, że nie jesteś wystarczająco kompetentna. Wyobraź sobie, jak to cię osłabia!
Czy jest w takim razie wyjście z tej sytuacji? Deena Gornick uważa, że tak. Najważniejsze, by nauczyć się przyjmować pochwały.
– Większość osób cierpiących na syndrom oszusta wzbrania się przed wyrazami uznania. Uważają, że na nie nie zasługują. Dlatego musisz uciszyć w głowie głos wewnętrznego krytyka, który podpowiada ci, że jesteś do niczego. Gdy ktoś powie ci coś miłego, nie zaprzeczaj ani nie wzruszaj ramionami. Wysłuchaj pochwały patrząc tej osobie prosto w oczy i po prostu podziękuj. Ale czy komplementy naprawdę będą miały dla nas jakiekolwiek znaczenie, jeśli nie zaszczepimy w sobie większej pewności siebie?
– Przecież to nie jest cecha, którą mamy zapisaną w genach – przekonuje doradca ds. kariery Carol Ann Rice.
– Tylko my sami możemy ją wypracować, bo to my decydujemy, w co wierzymy, a co ignorujemy. Inna sprawa, że gdy przywykniemy do życia z niską samooceną, to przyjęcie tych pochwał może okazać się szalenie trudne. – Wiele kobiet obawia się, że gdy zaczną doceniać swoją wartość i będą cieszyć się z osiągnięć, wtedy inni ocenią je jako egoistki – tłumaczy Carol Ann Rice.
Jak na ironię, sporo osób cierpiących na syndrom oszusta, prowadzi właśnie takie życie, o jakim marzyło! Tylko zamiast cieszyć się nim, udają przed sobą i innymi, że tak wcale nie jest. Bo przecież im się nie należy.
– By nie marnotrawić swojego potencjału, ważne, byś była świadoma, w jaki sposób myślisz o sobie – radzi Carol Ann Rice.
Gdy więc przełożony lub ktoś z kolegów chwali twoją pracę, zapytaj siebie: „Jaki on ma interes w tym, żeby mnie okłamywać?”. Szybko zrozumiesz, że nie ma potrzeby, żebyś bez żadnego racjonalnego powodu sabotowała poczucie pewności siebie.

Oszustka w związku
Praca nie jest jedynym terytorium, na którym kobiety mają problemy z kiepską oceną swojej osoby. Syndrom oszusta coraz częściej dotyczy też problemów w związku. Rośnie liczba tych, które tkwią w toksycznych układach, przekonane, że nie zasługują na nic lepszego. A także takich, które idealizują partnera, czują się od niego gorsze i żyją przytłoczone strachem, że on pewnego dnia „odkryje”, że nie są tak inteligentne, piękne i zabawne, jak mu się wydawało.
– Spróbuj sztuczki psychologicznej– przekonuje Lynda Field, trener życiowy i autorka książki „Poczucie własnej wartości u kobiet”. – Zamiast myśleć o tym, co jest w tobie złe, spisz listę swoich pozytywnych cech i tego, w czym jesteś dobra. Najtrwalszym fundamentem wysokiej samooceny jest odkrycie swoich zalet. Bo im więcej wspierających przekazów dociera do twojej głowy, tym więcej masz pozytywnej energii i sił życiowych. Może nie staniesz się nagle ideałem, ale na pewno będziesz szczęśliwsza.