Kiedy obserwujesz największą falę zaręczyn?

- Duże zainteresowanie pierścionkami zaręczynowymi obserwuję oczywiście przed Walentynkami.  Kolejna fala zaręczyn przypada na cieplejsze, radosne wiosenne miesiące jak kwiecień, maj. Ale najwięcej pierścionków zaręczynowych sprzedaję oczywiście w grudniu.

Dlaczego święta? Czy Wigilia z rodziną zostawia taką przestrzeń na intymne zaręczyny we dwoje?

- Najczęściej pary zaręczają się, a dopiero potem ogłaszają to przed samą rodziną i relacjonują czy i jak padło to wyczekane „tak”. Moim zdaniem mężczyzna musi przede wszystkim w tym momencie pamiętać o narzeczonej – nie każda kobieta lubi być w centrum uwagi i podejmować tę jedną z najważniejszych decyzji w pełnej restauracji ludzi albo w kinie przy pełnej sali.

Słyszałam też o zaręczynach w muzeum i pierścionku wyjętym spod gabloty. O jakich najbardziej romantycznych zaręczynach ty słyszałaś?

- Jedna z najromantyczniejszych historii, jakie słyszałam, to zaręczyny na adrenalinie po pierwszym wspólnym skoku spadochronowym. Jeden klient zdradził mi też, że planuje się zaręczyć w takiej prawdziwej, starej foto budce. Ostatnio jeden klient opowiadał mi o zaręczynach w ważnym dla tej pary miejscu. Zaręczyny odbyły się tylko we dwoje, ale potem wyskoczyli przyjaciele i rodzina – odbyła się niezapomniana impreza.

Zobacz także:

Mężczyźni, którzy odwiedzają twój butik chętnie opowiadają ci o tym, w jaki sposób planują podarować pierścionek?

- Bywa zabawnie. Czasem jest tak, że przychodzą z przyjaciółkami dziewczyn, żeby im doradziły, inni są bardzo skryci, a jeszcze inni bardzo speszeni i zestresowani – udają, że oglądają kolczyki, a tak naprawdę po chwili rozmowy okazuje się, że przyszli po pierścionek zaręczynowy. Zauważyłam, że dla mężczyzn to jest gigantyczny stres, a ofiarowanie pierścionka to dla nich bardzo poważny krok – wybór tej jednej jedynej.  Koniec pewnego etapu. Dla kobiety to, że dostaje piękny pierścionek, to raczej takie romantyczne spełnienie wyobrażeń z dzieciństwa.

A jak to jest z tymi mężczyznami? Wyczuwasz od wejścia, że to „potencjalny narzeczony”?

- To mój ulubiony typ klienta! Ja to w ogóle uwielbiam jak przychodzi facet z facetem, najczęściej jest to kolega, który ma takie samo pojęcie o biżuterii jak ten mężczyzna, ale jest po to, by go wspierać. Wtedy od wejścia już wiem i pytam „Czy panowie po pierścionek zaręczynowy?”. Bywa, że ktoś ogląda obrączkę, miota się, a gdy dopytuję: czy chodzi o zaręczyny? Odpowiada, że „nie, nie, to jeszcze nie ten etap”. Ale bywa i tak, że panowie mówią: „to może bym jednak zobaczył”.

Czy panowie pytają cię o radę?

- Pytają, bo bywają zagubieni. Kiedyś było tak, że istniał niepisany kodeks zaręczynowych zasad, m.in. jak ta z końca XIX w., że mężczyzna powinien przeznaczyć 3-miesięczną pensję na pierścionek zaręczynowy. Teraz jest trochę tak, że mężczyźni nie wiedzą już, czy to ma być takie bardziej symboliczne, czy liczy się cena, wielkość czy chodzi, żeby on był po prostu od serca. Nie ma już takich standardów czy powinien być z diamentem, gdy jemu na przykład podoba się najbardziej jakiś inny kamień.

A mężczyźni zwykle wybierają wedle swojego gustu? Czy wiedzą, co spodoba się partnerce?

- Zwykle starają się zadowolić partnerkę. Bywa, że przychodzą klienci i od razu wiedzą, czego chcą, ale ci zazwyczaj mają jakieś podpowiedzi w postaci zdjęć czy zapamiętanych słów partnerki, albo wiedzą że partnerka kocha szmaragdy, że marzy o czymś współczesnym albo, że kocha biżuterię z historią.

Zauważasz większe zainteresowanie pierścionkami vintage?

- Obecnie vintage przeżywa w Polsce swój bardzo dobry czas, zarówno w modzie, jak i w biżuterii. Przeszliśmy tę barierę, gdy biżuteria przedwojenna kojarzyła się z babcinną i nie wiadomo było, co z nią zrobić. Jest coraz bardziej pożądana. Pojawia się bardzo wielu panów, którzy chcą, żeby pierścionek podarowany ich wybrance, był np. pierścionkiem przedwojennym. W końcu jeśli przetrwał 100 lat, to nic się nigdy z nim nie zadzieje. Zdarza się, że przychodzą do mnie panowie z pierścionkami przekazywanymi w ich rodzinach z pokolenia na pokolenie, po to, bym oceniła ich wartość.

Oceniasz je jako jubiler, czy zwyczajnie jak kobieta - estetycznie?

- Wychodzę z założenia, że nie ma złych pierścionków zaręczynowych – to jest tak, że najważniejsze są uczucia, które nam towarzyszą tej chwili, tej decyzji.

Nawet jeśli byłby to pierścionek z płatków do mleka?

- Może niekoniecznie. To dlatego, że chodzi o jego trwałość, która ma symbolizować trwałość uczuć. Uważa się, że dlatego diament jest najbardziej pożądanym kamieniem w pierścionku zaręczynowym, właśnie dlatego, że jest trwały, można go zarysować tylko innym diamentem. Jest najtwardszym materiałem, który istnieje na ziemi i dlatego symbolizuje trwałość związku. Zawsze też powtarzam klientom, żeby pamiętali, że to jest pierścionek, który jego partnerka będzie nosiła do końca życia na palcu, więc przede wszystkim ona musi się dobrze w tym czuć, to musi jej się podobać. To musi być coś, co jest ponadczasowe, co nie znudzi się, będzie wygodne w noszeniu. Jak widzę jakieś nie najtrafniejsze wybory, to wtedy pytam pana, „czy pan chciałby nosić do końca życia ten właśnie pierścionek?” To się u mnie nie zdarza, bo mam selekcje pierścionków, którą sama dobieram i nie mam rzeczy mieszczących się w moim pojęciu „brzydkie”.

Co więc polecasz panom na wybór pierścionka zaręczynowego – jaki kamień, kształt? Czy liczy się symbol? Czy jest jakiś „zaręczynowy pewniak”?

- Diamenty to pierwszy i najpewniejszy wybór. Piękne i popularne są też karmazycje, czyli większy kamień pośrodku, otoczony dookoła innymi kamieniami. Księżna Kate dostała taki pierścionek zaręczynowy od Williama, sławny pierścionek Diany z szafirem i brylantami - to pierścionek marzenie wielu kobiet. Ja zawsze rekomenduję też proste pierścionki – powinny być ergonomiczne i wygodne w noszeniu, bez podwyższeń, takie, które stają się częścią dłoni.

W bogatej historii biżuterii istniały jakieś zwyczaje, które zanikły z biegiem lat?

- Warto przypomnieć, że według anglojęzycznej literatury biżuteria vintage to ta, która powstała 50-100 lat temu, biżuteria, która ma powyżej 100 lat nosi już miano antycznej. Według polskiej nomenklatury ta, która ma powyżej 60 lat to już wyrób dawny. Znanym od stuleci zwyczajem było darowanie ukochanej tzw. „niezapominajki”, czyli pierścienia z turkusów ułożonych w kształt kwiatka. Dziś już zanikła też wiktoriańska tradycja biżuterii o wdzięcznej nazwie „honey moon” - panny młode nosiły broszki z sierpem księżyca i kwiatkiem podczas miesiąca miodowego. Ten motyw nazywany jest „honey moon”, bo sierp symbolizuje magię księżyca, a kwiatek słodki nektar. Popularną biżuterią dawniej, ale nadal stosowaną, była też ta nazywana romantycznie „Toi et moi”, czyli „ty i ja”, czyli dwa kamienie na jednej obrączce, które jakby się mijają. Najbardziej znanym z nich jest pierścionek z szafirem i diamentem, który Napoleon podarował w 1796 roku swojej przyszłej żonie Josephine. Najbardziej przychylnym dla rozwoju rynku biżuteryjnego był czas panowania królowej Victorii – to jej pierścionek zaręczynowy z wężem z głową wysadzaną szmaragdami (kamieniem jej urodzin) rozpoczął największą do tej pory modę w historii biżuterii.

A są takie kamienie, symbole, kształty pierścionków zaręczynowych, które przynoszą pecha?

Jest taki mit, że perły to łzy - po pierwsze, symbolizowały je w biżuterii żałobnej. Po drugie, związane to było z historią poławiaczy pereł morskich, którzy często ginęli podczas połowów, bo nurkowali bez zabezpieczeń. To były łzy wdów, których mężowie nie wracali już do domu. Takie mity krążyły też wokół opalu. Symbol kamienia, który przynosi śmierć przydało mu zabobonne wierzenie utrwalone w XIX-wiecznej powieści Sir Walter Scotta.

A co przynosi w biżuterii szczęście?

W jednej z linii mojej autorskiej biżuterii użyłam motywu jaskółki – to piękny symbol z biżuterii XIX-wiecznej. Jaskółki są symbolem wiecznej miłości, bo wiążą się w pary na całe życie, wracają zawsze do tego samego gniazda. Ciekawym motywem w biżuterii zaręczynowej są np. węże. Jak wspominałam, Królowa Wiktoria dostała od księcia Alberta pierścionek z wężem i szmaragdem. Nam się współcześnie kojarzy biblijnie ze zdradą, ale dawniej dwa splecione węże były symbolem wiecznej miłości. Wąż w starożytności był symbolem mądrości, a ten połykający swój ogon – nieskończoności. Turkusy były od wieków przeznaczone dla nowożeńców.

Jakie są obecnie trendy we współczesnej biżuterii?

Wiele osób pyta o biżuterię vintage – to trend, który obserwuję już od dłuższego czasu. I coraz mniej boją się przesądów, że kiedyś należało to do kogoś innego, że może przynieść pecha. Ja uważam, że to my nadajemy rzeczom nową historię, nową energię. To jest wibracja kamieni z nami, a nie przenoszenie jakiegoś bagażu. Zauważyłam też trend na minimalizm. Okazuje się, że wymarzonym przez moje koleżanki i klientki jest najprostszy model pierścionka – delikatny kamień w subtelnej oprawie na cienkiej obrączce.

Gdzie znajdujesz pierścionki i czy znasz ich historię?

Dziś pierścionki kupuję u znajomych antykwariuszy z całej Europy – większość biżuterii pochodzi z zagranicy ze względu na burzliwą, wojenną historię Polski. Przychodzą do mnie anonimowo. Zdarzają się i takie historie, że pierścionek został zwrócony przez zdradę męża. Znam też taką historię, że żona chciała sprzedać swój egzemplarz, ale okazało się, że nie był prawie nic warty, w komisie dowiedziała się, że brylant jest szkiełkiem.

Zdarzyła ci się historia, że któraś pani powiedziała „nie”?

Nie, ale zdarzało się, że trafiały do mnie zapłakane dziewczyny z pierścionkami, nie z mojego butiku, które im się bardzo nie podobały i pytały czy mogę coś z tym zrobić. Albo namawiały narzeczonych na zwrot i zamawiały u mnie.

A jak panowie trafiają z rozmiarem pierścionka?

To jest hit! Miałam pana, którego narzeczona nie nosi pierścionków i zamówił do tego łańcuszek, by nosiła go na szyi. Ale trafienie w rozmiar – to wyzwanie! Zdarzył mi się klient, który przyszedł z wyciągniętym ze szkatułki partnerki pierścionkiem, okazało się, że był z komunii. Bywa, że biorą wymiar z nie tego palca, co trzeba.

Są jakieś triki na trafienie w idealny rozmiar?

- Miałam takich kreatywnych klientów, którzy przez sen zakładali partnerce na palec nitkę i wiązali na supełek. Ale bywa i tak, że dziewczyna nie zdejmuje nigdy pierścionka. Partner korzysta więc z momentu kąpieli – gdy ona zdejmuje pierścionek, on wbiega do łazienki i nakłada pierścionek na swój palec i oznacza moment, do którego wchodzi.

Zdarzały ci się egzemplarze tak piękne, że nie byłaś w stanie ich sprzedać?

- Mam ogromną słabość do biżuterii XIX-wiecznej, w szczególności do dużych wiszących kolczyków w stylu Biedermeier, które jednak bardzo rzadko noszę. Dawna biżuteria wzbudza we mnie ekscytację. Kolekcjonuję biżuterię, na szczęście mam dla kogo, bo mam córkę, więc będą mogła jej kiedyś to wszystko przekazać.

A możesz zdradzić kuluary swoich zaręczyn? Twój facet miał naprawdę trudne zadanie…

- Moja historia zaręczynowa była bardzo urocza. Z racji mojej pasji trudno byłoby mnie zaskoczyć. Ale nie chciałam zniechęcać, partnera, do zaręczyn, więc kiedyś jakby mimochodem wspomniałam, że najchętniej to chciałabym, żeby to był jakiś pierścionek rodzinny – stary i z historią. Mój partner stanął na wysokości zadania – dostałam przepiękny pierścionek po babci, którego nigdy nie widziałam. Na szczęście miała świetny gust.