Czekolada, która zdobywa serce

Słynna fioletowa krowa Milka to symbol, który znam od dzieciństwa. Pamiętam zawody sportowe i moją mamę, która czekała na mnie po zejściu z parkietu z bananem i charakterystyczną liliową czekoladą. Pamiętam odwiedziny u babci, która zawsze częstowała nas “kocimi języczkami” – rozpływającymi się w ustach czekoladkami Milka w kształcie przypominającymi koci języczek. To nie przypadek, że przez moje dziecięce wspomnienia przewija się motyw słodkości w kolorze lila. Czekolada Milka to jeden z tych produktów, który wszedł do naszej kultury i szybko zajął tam miejsce kultowego. Fioletowa krowa Milka stała się czymś na kształt ikony, kulturowego symbolu. Nigdy jednak nie zastanawiałam się czemu Milka zawdzięcza swój fenomen i skąd bierze się jej wyjątkowo delikatny smak. Odpowiedź jest znacznie lepsza niż sądziłam!

Jeśli Milka zdobyła moje dziecięce serce “kocimi języczkami”, to mogę powiedzieć, że moje dorosłe serce podbiła tym, co zobaczyłam podczas wyjazdu w szwajcarskie i austriackie Alpy. Jako dziecko polubiłam ją za rozpływające się w ustach delikatne czekoladki, jako dorosła doceniłam wymiar tej delikatności wykraczający daleko poza kryteria “smaku”. Milka – stawiając na delikatność i charakterystyczny smak swojej czekolady – jednocześnie stawia na dbałość o środowisko, szacunek do tradycji i zrównoważony rozwój. W redakcji jestem znana ze swojego “świra” na punkcie środowiska i bycia eco. Jako konsument zwracam uwagę nie tylko na skład i pochodzenie produktów, które kupuję, ale także na filozofię marki. Wspieram te, które są społecznie odpowiedzialne, staram się unikać sieciówek, które nie wynagradzają godziwie swoich pracowników, czy korzystają z pracy dzieci. Gdy odwiedziłam farmy, na których żyją krowy dające mleko, z którego produkowana jest Milka, byłam naprawdę pod wrażeniem. Zwykle patrzę na komunikację marketingową marek z przymrużeniem oka. Wiele firm używa eko sloganów, za którymi realnie niewiele stoi. Nie ukrywam, podobnie patrzyłam na wzmiankę o alpejskim mleku na opakowaniach Milka. Po wizycie na alpejskich farmach, wiem jednak, że napis “Alpenmilch” na fioletowych tabliczkach jest w pełni uzasadniony. Więcej – stoi za nim  szereg wartości, które niezwykle cenię: dbałość o środowisko, szacunek dla tradycji i lokalnych społeczności, a także ekologiczne i zrównoważone podejście do procesu produkcji. Co to oznacza w praktyce?

Lućka i spółka, czyli czemu Milka zawdzięcza swoją delikatność

Czekolada Milka produkowana jest tylko i wyłącznie z alpejskiego mleka. To natomiast nie pochodzi z wielkiej przemysłowej przetwórni, tylko z tradycyjnych, małych gospodarstw rolnych. Na pierwszy rzut oka może nie brzmi to wyjątkowo, jednak wyjątkowym zdecydowanie jest. Po pierwsze, to właśnie od tego, w jaki sposób hodowane są krowy i czym są karmione, zależy jakość mleka, które będą dawać. Delikatny smak czekolady Milka wynika właśnie z tego, że mleko pochodzi od krów, które są szczęśliwe, zdrowe i karmione naturalnymi składnikami. Po drugie, jako eco freak, wiem, że sposób pozyskiwania mleka przez fioletową markę nie jest typowy dla wielkiego przemysłu. Znaczna większość produktów na naszych sklepowych półkach pochodzi z rolnictwa przemysłowego. Tradycyjne rolnictwo stanowi dziś już tylko kilka procent światowej produkcji. Dlaczego? Jest zwyczajnie nieopłacalne. Za drogie w utrzymaniu, za mało efektywne, za bardzo pracochłonne. Każdy, kto choć trochę umie w matematykę, zobaczy, że rachunek jest prosty. Utrzymanie jednej przemysłowej farmy, gdzie w boksach trzyma się kilka tysięcy krów jest nieporównywalnie tańsze niż prowadzenie setek małych farm, na których krowy pasą się na łące i jedzą naturalne pożywienie. Dlatego uważam, że to absolutnie niezwykłe, że marka Milka, która należy do globalnego producenta, mimo wszystko wybiera model numer dwa i pozostaje wierna wartościom i tradycjom, które towarzyszą jej od czasu powstania. Mleko, z którego powstaje Milka, w całości pochodzi z małych, lokalnych gospodarstw, w których znajduje się średnio 60 krów. To pozwala farmerom mieć czas na opiekę i kontakt z każdym ze zwierząt.

Krowy mają swoje imiona (my też mogliśmy nazwać jedno z cielątek! Naszą Lućkę możecie zobaczyć na zdjęciach) i traktowane są jak członkowie farmerskiej rodziny. Farmerzy znają ich charaktery, humory i nastroje, a także ich historie, które często splatają się z historiami rodziny. “A pamiętasz, jak dziadek odbierał poród Marty, tej z rudymi łatami?” – takie historie spokojnie mogłyby się pojawić przy rodzinnym stole, ponieważ hodowla krów to sprawa pokoleniowa. Gospodarstwa, z których Milka pozyskuje mleko to rodzinne farmy, które istnieją od dziesiątek, a czasem setek lat. Tradycja i sztuka hodowli krów jest tu przekazywana z pokolenia na pokolenie, a miłość do zwierząt to coś, co czuć w powietrzu od pierwszych minut na farmie. Miłość do krów szybko udzieliła się i nam! Krowy to wyjątkowo miłe zwierzęta, które łakną interakcji z człowiekiem. Lubią dotyk, chętnie się przytulają, pozują do zdjęć niczym modelki. Gdy, po dniu spędzonym w towarzystwie tych uroczych stworzeń, podziwiając z tarasu hotelu bajeczny obraz alpejskich widoków, skosztowałam Milka, miałam wrażenie, że smakuje jeszcze lepiej niż zwykle. I chyba faktycznie tak było, choć w samej czekoladzie nie zmieniło się nic. Za tym smakiem stało szczęście i radość, że w dobie zmian klimatu i przemysłu pełnego chemii, mamy jeszcze marki, które stawiają na naturalność, a dbałość o środowisko i szacunek do tradycji są wpisane w ich filozofię.